39. Plaża w Miami

140 10 0
                                    

Lot do Miami upłynął im miło. Harry natychmiast po wystartowaniu zasnął, choć i tak Louis nie spuścił z niego wzroku ani na moment. Wolał przez cały ten czas monitorować stan młodszego, to było jego uzależnienie, a może nawet i obsesja. Ten strach nawet pozbawił go wszystkich myśli dotyczących ślubu, który miał odbyć się już za dwa dni.

Wszyscy goście do Miami przylecieć mieli dzień później, więc mogli nacieszyć się jednym dniem wspólnym. Dobrze wiedzieli, że Malikowie jak i Liam, dnia następnego nie dadzą im żyć. W sumie mieli ochotę spędzić czas z przyjaciółmi... ostatni wieczór jako ostatnia para o różnych nazwiskach.

Pech chciał, że Harry przespał cały dzień. Był naprawdę zmęczony, ale też podekscytowany i zestresowany kolejnymi dniami. Louis standardowo myślał o szczeniakach, ale nutki ciekawości i stresu też w nich się znajdowały. Cóż także nie chciał zmuszać omegi do spacerów czy czegokolwiek, więc pozwolił jej spać. W tym samym czasie zadzwonił do Marka i rozmawiając na słuchawkach przygotował dla nich kolację.

Czwartek był wielkim rollercoasterem emocjonalnym. Harry rano spotkał się z Niallem, gdzie wspólnie z małą Florance zjedli drugie śniadanie na plaży. Młodszy był już w takich emocjach, że kilka razy nawet popłakał się ze szczęścia. Po spotkaniu razem z swoim narzeczonym poszli przywitać wszystkich gości, którzy już przylecieli. Ślub miał być mały, więc oprócz ich bliskich znaleźli się tylko przyjaciele i bliscy znajomi. Wszyscy, którzy mieszkali w Londynie dolecieli właśnie tego dnia... rodzice Harrego zaś mieli dolecieć w dniu ceremonii.

Tak jak chcieli tak urządzili sobie wspólny wieczór z Niallem, Zaynem i ich córeczką oraz z Liamem, Mayą i ich szczeniakami. Ethana z Lauren sobie odpuścili, zakochani i tak woleli spędzić wieczór w hotelu. Ten wieczór okazał się naprawdę cudowny i można było go zaliczyć do wspólnego wieczoru kawalerskiego, jednak z wspólnie z parą młodą.

Ostatnia noc przed ślubem dla Harrego była katorgą. Nie mógł zasnąć, to wynikało z podekscytowania. Miał ochotę rozmawiać z Louisem, który już po kilku dobrych zdaniach usypiał. Młodszy nie czuł zmęczenia, po locie wyspał się za kilka dni. Przynajmniej tak śmieli się z Niallem. Pozwolił alfie zasnąć, a swoje podekscytowanie zostawił dla siebie, ale... w głowie pojawiło się jedno pytania. A jeśli Louis nie chce brać z nim ślubu? Zauważył, że ten nie cieszy się na ten dzień tak mocno jak omega.

Obudził się sam, ale tuż obok znalazł karteczkę, na której napisane było kilka miłych słów od Louisa. Napisał tam, że już nie może doczekać się ceremonii, a zwłaszcza powiedzenia symbolicznego „tak", na końcu dodał, że bardzo go kocha i że ma na siebie uważać, bo niestety zobaczą się dopiero pod ołtażem.

Harry musiał spędzić cały dzień sam.

Tak naprawdę w mieszkaniu sam był tylko godzinę. Zdążył tylko zrobić sobie herbatę i zabrać prysznic. Nie narzekał, bo czekał aż w jego progi zawita Niall z swoją córeczką, ale to nie koniec gości, oprócz Nialla do niego zawitać miała jeszcze Lottie i Maya z Clarą. Razem z Louisem ustalili, że alfy trzymają się z alfami, a omegi z omegami. To właśnie te omegi miały przygotować go do ceremonii.

- Na pewno nic cię nie uciska ani nigdzie nie jest ci za małe? - zapytał Niall, przy okazji kołysząc małą Florance na rękach.

- Wszystko jest w porządku - pokiwał głową, przyglądając się w wielkim lustrze.

- Nie będzie ci za gorąco, Harry? - odezwała się tym razem Lottie.

Harry od razu przeniósł na nią wzrok i cicho zaśmiał się.

- Koszula jest przewiewna i wygodna, a marynarka jest cieniutka - uśmiechnął się w jej stronę. - Dzisiaj wcale nie jest tak ciepło.

- Wieczorem ma być dwadzieścia jeden stopni, więc pogoda idealna - wtrąciła się Maya.

Same mistakes again → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz