czesc 10

373 35 57
                                    


pov. chester

wstałem wcześnie dzisiaj, bo o 7.00. edgar jeszcze spał, więc wziąłem telefon i poszedłem do salonu. uznałem że zrobię na śniadanie gofry, ale na razie mi się nie chce więc poczekam aż zachce mi się ruszyć dupe. oglądałem ojca mateusza w telewizorze, i nagle usłyszałem powiadomienie z mojego telefonu. 

popkorniarz: nie zerwę z nią 

ches: co?

popkorniarz: nie zerwę z shelly. wiem że to miał być zakład ale jest spoko

ches: jaja se robisz? 

popkorniarz: nie, a zresztą co ci do tego?

ches: nic, nic

 o kurwa no to grubo. jak ja to teraz powiem edgarowi? przecież on się załamie. wstałem z kanapy i pobiegłem do kuchni robić gofry, wymyślając przy tym plan jak się pozbyć shelly. mógłbym ją zabić, a bardzo chętnie bym to zrobił. usłyszałem edgara schodzącego po schodach 

- hejka! jak się spało? - krzyknąłem do niego, on jeszcze nie wie że dowie się zaraz czegoś co mu życie zniszczy. 

- dobrze 

- na śniadanie robię gofry, jak nie lubisz to nie wiem, możesz coś z lodówki wsiąść 

- lubię, lubię. jak myślisz, shelly dalej jest u fanga czy wywalił ją? - usiadł na krześle obok mnie 

- właśnie.... nie wiem czy chcesz wiedzieć 

- no chce, przecięż nie pytał bym się, co nie? - dałem mu telefon z otworzoną konwersacją do fanga. - ale jak to... przecież oni nie mieli być razem na serio.

- wiem właśnie. ale nie przejmuj się, zaraz pewnie zerwą. shelly to pizda - poklepałem go po ramieniu, i nałożyłem gofry na talerz. - chcesz bitą śmietanę? albo owoce, nuttellę czy co tam lubisz. 

- nie, wolę zjeść surowe. 

właśnie dołączył do nas gus! zawsze byłem zazdrosny o to że buster bardziej zwracał na niego uwagę niż na mnie, to nie fair. dałem mu gofra i owocki, po czym usiadłem obok nich. 

- smakuje wam? 

- tak! a czy dzisiaj pójdziemy na plac zabaw? zawsze chodziłem z tatą. 

- nie wiem gus, zobaczymy 

- ja bym chętnie poszedł. - jak edgar chce iść to ja wsumie tez mogę. 

- no dobrze, ale to po śniadaniu. - zjedliśmy gofry i jeszcze coś tam gadaliśmy.

po śniadaniu wyszliśmy na plac zabaw. edgar nic nie mówił więc nudno było, aż zrobiłem fikołka na chodniku. 

- ogarnij się, ktoś pomyśli że jesteś jakiś dziwny 

- a nie jestem?

- jesteś 

gus zobaczył plac zabaw to od razu na niego pobiegł, zresztą ja zrobiłem to samo żeby zająć huśtawkę. po chwili edgar tez przyszedł i huśtał się obok mnie. ja już się zdarzyłem rozhuśtać tak że zaraz zrobię 360 stopni, wsumie fajnie by było. edgar tylko siedział na tej huśtawce i leciutko się bujał. 

- o czym ty tak myślisz? 

- nie ważne 

- jak nie ważne, przecież widzę że coś ci się stało

- po prostu jest mi smutno że fang miał być z shelly dla beki a jednak nie jest. 

- nie przejmuj się takimi głupotami, zaraz zerwią. 

edgar x fang🗿| buster x chesterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz