Rozdział 7. Trzymaj się z dala

103 13 6
                                    

Miałam cię całą, potem większość ciebie,

Trochę, aż teraz nie mam cię wcale...

I wtedy zadam sobie pytanie: co powinnam zrobić?

I wtedy odpowiem sobie: żeby trzymać się z dala od ciebie

Lord Huron – The Night We Met


– Właśnie uciekł mi pociąg – jęknęłam do telefonu.

Stałam z plecakiem i dwiema torbami na peronie. Wpatrywałam się w dal, gdzie znikał ostatni z wagonów, w którym powinnam się teraz znajdować, jeśli miałam o godzinie 14:00 stawić się w Instytucie Historii.

– Co teraz? Kiedy następny? – zapytała nerwowo Kaśka, moja koleżanka z roku.

– Dopiero za dwie godziny. Nie zdążę.

– Nie no stara, nawet tak nie żartuj. Dzwoń po znajomych, może ktoś z nich podrzuci cię na wydział autem? Nie możesz się nie pojawić na pierwszym spotkaniu. Rolski wykopie cię za to z projektu.

– Wiem – odparłam, wzdychając z rezygnacją.

Tuż po samotnym powrocie z kolacji u Obarskich, kiedy to chciałam jak najszybciej zapomnieć o drętwej atmosferze przy stole i zbyt gorącej atmosferze na tarasie, dostałam wiadomość od Kaśki:

,,Mam info, że prof. Rolski szuka we wrześniu studentów do pomocy w porządkowaniu działu literatury z czasów socrealizmu. Biblioteka chce się pozbyć części zbiorów ze względu na ograniczone miejsce magazynowania książek. Ci, którzy zdecydują się na wolontariat, zaliczają jednocześnie egzamin z Historii Polski po 1944 roku. Oczywiście wszyscy nasi koledzy z roku zechcieli bawić się w dobroczynność, ale jakimś cudem zaklepałam dla nas dwa miejsca w projekcie. Dasz radę być jutro w Dużym Mieście o 14:00? ".

Moja odpowiedź nie mogła brzmieć inaczej jak: TAK!!!

Co stało za moją decyzją? Po pierwsze, Rolski był profesorem, o którym krążyły różne legendy. Chociaż nigdy go nie spotkałam, to pocztą pantoflową docierało do mnie, że na zajęciach był charyzmatyczny, porywał tłumy, studentki się w nim podkochiwały, ale podczas egzaminu zamieniał się żądne krwi monstrum, które czerpało mściwą satysfakcję z uwalania studentów najtrudniejszymi pytaniami, na które znał odpowiedzi tylko on, historia i Jezus. Perspektywa zaliczenia przedmiotu letnim wolontariatem oszczędziłaby mi sporo stresu.

Po drugie, irytowała mnie napięta atmosfera panująca w domu. Potrzebowałam oddechu.

Z samego rana spakowałam się, ale ponieważ mój matiz miał problemy z odpaleniem, spóźniłam się na pociąg. Stałam teraz bezradnie z torbami pośrodku opustoszałego peronu i rozważałam, co mogę zrobić.

– Ok. Jakoś ogarnę ten temat. Daj mi chwilę – powiedziałam do Kasi.

Rozłączyłam się, a następnie otworzyłam listę kontaktów w telefonie. Zaczęłam ją nerwowo przeglądać, aż mój wzrok padł na wciąż niezapisany numer należący do Vincenta.

Zamknęłam oczy i westchnęłam.

– No dobra, chowamy dumę do kieszeni – mruknęłam sama do siebie i nacisnęłam na przycisk ,,zadzwoń".

Po dwóch sygnałach, odrzucono moje połączenie.

– Niech to – powiedziałam lekko zawiedziona, ale niemalże natychmiast dostałam smsa z wyjaśnieniem:

,,Jestem w biurze w Dużym Mieście, mam klienta, nie mogę rozmawiać. Coś pilnego?"

,,Nie" – odpisałam natychmiast.

Błękitny KapturekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz