Rozdział 14: Wezmę moją kawę czarną

76 13 11
                                    

Jeśli upijasz się życiem, kochanie

Myślę, że to cudowne,

Ale na tym świecie,

Sądzę, że wezmę moją whisky czystą

Kawę czarną i łóżko o trzeciej

Jesteś dla mnie za słodka

Hozier – Too Sweet


Przyglądałam się swoim stopom, siedząc samotnie na ławce w pustej szatni pracowniczej zajazdu pod Czerwonym Tulipanem. Przebrałam się w strój kelnerki i choć fizycznie czułam się naprawdę dobrze, to emocjonalnie wciąż nie do końca przestawiłam się ze świata magicznego na ten realny.

Dziwnym był brak pęcherzy, które jeszcze chwilę temu pokrywały podeszwy moich stóp, wymęczonych całodziennym marszem przez las. Obecne uczucia sytości, czystości i bezpieczeństwa zupełnie nie współgrały z tym, jak czułam się chwilę przed przebudzeniem, kiedy to ograbiono mnie z tego wszystkiego.

Stanęłam przed lustrem, by w odbiciu dostrzec po raz kolejny osobę, z którą coraz mniej się utożsamiałam. Wygładziłam spódnicę, poprawiłam włosy związane w kucyk i głęboko odetchnęłam.

Mimowolnie sięgnęłam po komórkę. Nie zliczę, ile razy chciałam napisać do Vincenta, aby podzielić się z nim odkryciem dotyczącym szlacheckiego pochodzenia Mattiasa, ale wciąż łapałam się na tym, że powinnam odpuścić sobie te zwierzenia.

Król oczekiwał ode mnie improwizacji, udowodnienia, że jestem przydatna.

Tymczasem, potrzebowałam tylko chwili jego uwagi...

Odgoniłam natrętne myśli i wrzuciłam komórkę do metalowej szafki, którą zamknęłam z hukiem. Przekręciłam zamek, a następnie skierowałam swoje kroki do kuchni.

Na zegarze umieszczonym nad jednym z blatów widniała godzina ósma, ale w pomieszczeniu poza Jutką nie było żywego ducha.

– Hej – przywitałam się i stanęłam na stanowisku do krojenia warzyw. – Co tu tak pusto?

– O dziwo, nie przez braki kadrowe – odparła kobieta, przeciągając się leniwie. – Na weekend zapowiada się oblężenie, ale póki co wynajęte są tylko trzy pokoje na górze, do tego czasu damy radę uszykować im jakieś śniadanie. Zwłaszcza, że dziś porcjowane, żaden tam szwedzki stół.

Odetchnęłam z ulgą.

– Świetnie. To biorę się za robotę...

– A co ty taka wyrywna z rana, ha? – zainteresowała się Jutka. – Rozumiem, że młodość ma swoje prawa, typu brak zmarszczek i cycków do pasa, ale na Boga, zapał do pracy to chyba w każdym wieku mizerny powinien być o tej porze.

– Ta energia to przez zapach twojej kawy – zażartowałam.

– Yhm i co jeszcze? Może pojawia się w wyniku fotosyntezy?

– Uuu! Wyczuwam, że ktoś tu z córką najwyraźniej odrabiał zadanie z przyrody.

Jutka parsknęła.

– A gdzie tam, ja się do lekcji młodej nie wtrącam. Po prostu wczoraj na Discovery jakiś program o roślinach oglądaliśmy.

– Oglądaliśmy? – zainteresowałam się.

Odpowiedziała mi cisza. Zaprzestałam krojenia ogórka na plasterki i odwróciłam się do kucharki, która podejrzanie zamilkła.

– Jutka, oglądaLIŚMY? – powtórzyłam pytanie, kładąc szczególny nacisk na zakończenie czasownika, który wskazywał, że ktoś dotrzymywał towarzystwa kobiecie oraz jej córce.

Błękitny KapturekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz