Rozdział 16. Bo ma w oczach coś takiego

77 10 12
                                    

,,bo ma w oczach coś takiego samo zło,
nie hoduje zbóż, ma w kieszeni nóż,
a ja nie wiem po co"

Maryla Rodowicz – Sing Sing



– Wyglądasz pięknie – powiedział Zygmunt, stając za moimi plecami. Uśmiechnął się do naszego odbicia w lustrze salonu mody, do którego mnie zabrał.

Wcześniej odwiedziliśmy także fryzjerkę, kosmetyczkę oraz makijażystkę: Obarski po raz kolejny poddał mnie gruntownej zmianie wyglądu, spychając wrodzoną skromność i naturalność w niebyt.

Dziś, niczym Disneyowski Kopciuszek, oddałam się wszystkim zabiegom upiększającym bez słowa protestu. Potrzebowałam odświeżenia po trudnym tygodniu. W realnym świecie dręczył mnie Kalagar: rzucanie kąśliwych uwag pod adresem mojej osoby oraz ośmieszanie przed gronem pozostałych studentów zaangażowanych w projekt, stało się chlebem powszednim.

– Kobieto, coś ty najlepszego zrobiła? – jęczała Kaśka za każdym razem po opuszczeniu zajęć. – Musiałaś podpaść akurat Rolskiemu? Myślisz, że i na mnie się uweźmie, kiedy zorientuje się, że się przyjaźnimy?

W Magicznym Świecie sytuacja również nie przedstawiała się jakoś szczególnie optymistycznie: wraz z Ruchem błądziliśmy po lesie Pagitty, próbując zgubić trop pościgu, a jednocześnie posuwaliśmy się naprzód wyznaczoną przez Fatmę trasą. Zdawały się potwierdzać wcześniejsze przypuszczenia Mattiasa na temat tego, że naszym celem był Tergot. Roślinność wokół nas gęstniała, drzewa robiły się wyższe i potężniejsze, przez co coraz trudniejsze stawało się poruszanie naprzód. Okropny ból każdego możliwego kawałka ciała doskwierał okrutnie, a szczególnie we znaki dawały się pokryte bąblami stopy, nienawykłe do długiej wędrówki.

Aby zachować równowagę psychiczną, rozpaczliwie potrzebowałam oddechu.

Sobota była dniem wolnym od zajęć z Rolskim oraz pracy w Zajeździe, ale nie oznaczało to, że mogłam wyłożyć się na kanapie, poczytać czy obejrzeć serial lub film: nic z tego! Dzięki mojemu szalonemu szczęściu miałam ten dzień spędzić na rodzinnej imprezie głowy rodziny Obarskich.

Podobnie jak było to w przypadku rautu Racheli, Zygi uparł się, aby ,,pomóc" mi w przygotowaniach do wyjścia, abym nie zrobiła nieodpowiednim wyglądem złego wrażenia. Tym razem nie walczyłam: pozwoliłam zawieźć się we wszystkie wybrane przez mężczyznę miejsca i czerpałam satysfakcję z możliwości oddania własnego ciała w ręce specjalistów. Nie do końca satysfakcjonował mnie fakt, że to Obarski za wszystko płacił, ale uparł się, że jest to prezent pożegnalny. Cel naszej umowy został zrealizowany: Rachela straciła zainteresowanie działaniami najstarszego syna i przestała się wtrącać do jego biznesów.

– Dzięki, ty też dobrze wyglądasz – odpowiedziałam na komplement Zygmunta.

Moja długa suknia w kolorze butelkowej zieleni współgrała z jasnym garniturem Obarskiego oraz jego czarnymi dodatkami w postaci koszuli, paska czy butów.

– ,,Dobrze"? Tylko tyle? – prychnął mężczyzna. – A gdzie okrzyki zachwytu? Teksty w stylu ,,obłędnie", ,,bosko" lub ,,Michał Anioł dłutem haratał?"

– W ramach before party mogę co najwyżej zanucić Marylę Rodowicz: ,,bo ma w oczach coś takiego samo zło".

– Dawno nie słyszałem czegoś równie żenującego, Konwalicka.

Uśmiechnęliśmy się do siebie.

Zygi przeprosił na moment i poszedł do kasy uregulować rachunek za ubrania. Przed wyjściem z salonu jeszcze raz tęsknie zerknęłam na siebie w lustrze. Wyglądałam naprawdę dobrze. Blond włosy, upięte przez fryzjerkę na tyle głowy, w połączeniu z mocnym makijażem sprawiały, że moje kości policzkowe uwydatniły się, a zielone oczy wydawały się jeszcze większe.

Błękitny KapturekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz