Rozdział 19. Dziwne rzeczy się wydarzyły

86 10 9
                                    

Dziwne rzeczy się tuta wydarzyły, nic dziwnego by się nie stało,
Gdybyśmy spotkali się o północy pod drzewem wisielców.

Rachel Zegler – The Hanging Tree



– Wstawać, błękitne łachudry!

– Nie spać! Budzić się!

W obozowisku Ruchu zapanowało poruszenie. Otworzyłam oczy i od razu zalała mnie fala bólu. Mięśnie w ciele piekły, niemyte ciało swędziało, a stopy płonęły żywym ogniem. Na zewnątrz wciąż panował mrok, co oznaczało, że coś było nie tak: zazwyczaj pobudka następowała o świcie.

Odwróciłam się w stronę Mattiasa, który wbrew coraz głośniejszym okrzykom wokół, nawet nie drgnął, zmożony spokojnym, głębokim snem. Kopnęłam go z całej siły, po czym stękając, zaczęłam wstawać, podobnie jak ludzie wokół mnie.

– Nie radzimy próbować żadnych sztuczek, parszywe psy!

Rozkaz wydał jeden z mężczyzn odzianych w ciemnozielone szaty oraz zbroję. Nie był sam: towarzyszyło mu około dwudziestu ludzi na koniach, podobnie ubranych i nastawionych równie wrogo.

– Co się dzieje? – mruknął wciąż zaspany Mattias, którego przebudził mój kopniak. Uniósł swoją rozczochraną głowę znad płaszcza, z którego uwił poduszkę i rozejrzał się

– Chyba ktoś na nas napadł – odparłam cicho.

– O! – zainteresował się natychmiast mężczyzna. Zaczął się podnosić, powoli, leniwymi ruchami otrzepując ubranie z resztek ziemi. – To może być nawet ciekawe!

Nieszczególnie udzielał mi się ten entuzjazm. Odczuwałam raczej niepokój, być może wywołany widokiem wyciąganych ze skórzanych pochew mieczy.

– STAĆ! – usłyszałam nagle głos Talusa, który wystąpił na przód naszego obozu.

– Ten jak zawsze próbuje popsuć zabawę – mruknął Mattias cicho. – Co za wrzód na du...

– Kim jesteś, że śmiesz się do mnie odzywać?! – ryknął nieznajomy, który musiał być dowódcą, ponieważ jego ubiór wyróżniał się bogactwem zdobień od strojów pozostałych.

– Me imię Talus, wierny sługa Fatmy, przywódczyni Ruchu Błękitnych – przedstawił się starzec hardo, z dumą unosząc wysoko głowę.

– Dobrze, że jesteśmy na dworze, bo w swej pysze zahaczyłby swoim siwym łbem o sufit – skomentowałam cicho.

– A i wy jesteście moimi sługami – usłyszałam nagle spokojny głos Fatmy.

Odwróciłam się w stronę, skąd nadchodziła dawna kochanka Mattiasa. Odziana w błękitny płaszcz, szła między swoimi ludźmi powoli, dostojnie i choć była drobnej budowy, jej postawa budziła respekt. W dłoniach niosła zapieczętowany kawałek papieru.

Nowoprzybyły, który wcześniej zachowywał się agresywnie, nagle spokorniał. Zeskoczył z konia i wyciągnął dłoń w stronę Fatmy. Nerwowo wyszarpał pismo z jej rąk, po czym przyjrzał się z uwagą pieczęci.

– Potwierdzam prawdziwość tego listu – oznajmił głośno, acz niechętnie swym ludziom.

W obozowisku zapadła cisza, ale tylko na chwilę. Szybko z różnych stron odezwały się podekscytowane szepty lub pomruki niezadowolenia.

– O co chodzi, jak myślisz? – szepnęłam, a Mattias podrapał się po swoich czarnych lokach.

– Wydaje się, że Fatma ma jakiś ważny dokument dla tych tergockich szczurów – zaczął niepewnie. – Skoro jest zapieczętowany, musiała go dostać od Gaela lub Margo, tylko książęta posługują się takim sposobem zabezpieczania dokumentów zawierających ważne rozkazy czy dyspozycje.

Błękitny KapturekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz