Rozdział 15. Boisz się, że cię zawiodę

78 13 7
                                    

Mówisz, że to koniec, ale nadal tu jesteś
Mówiłaś, że boisz się, że Cię zawiodę
Zostań ze mną, a przekonasz się [...]

Jestem taki dumny z Ciebie

Artemas – I Like The Way You Kiss Me



Skąd Vincent wiedział o tym, że jego korona trafiła w ręce Mattiasa? Póki co nie było mi dane poznać odpowiedzi na to pytanie.

Praca pochłonęła całą moją uwagę: w Zajeździe wzięłam dwunastogodzinną zmianę po to, aby kolejnego dnia mieć wolne i móc pojechać do Dużego Miasta.

Kalagar, tzn. profesor Rolski, zaplanował z samego rana spotkanie, dlatego w obawie, że mogłabym nie zdążyć na pierwszy pociąg, późnym wieczorem złapałam ostatni i tuż przed północą znalazłam się w wynajmowanym mieszkaniu.

Wewnątrz panował zaduch. Odkąd wyprowadziła się Iza, nie miał kto przewietrzyć pomieszczeń. W duchu cieszyłam się, że nie posiadałam żadnych roślin, ponieważ niechybnie przemieniłyby się w zasuszone kwiaty pustyni.

Otworzyłam szeroko drzwi balkonowe, aby zapach nocy wypełnił sypialnię. Z daleka dobiegał gwar śmiejących się, rozmawiających młodych ludzi oraz szum samochodów. Zwyczajne życie, choć toczyło się tuż obok mnie, wydało mi się nagle jeszcze bardziej odległe, tak różne od mojej codzienności wypełnionej pracą oraz zmartwieniami. Z niewiadomego dla mnie powodu doskwierała mi dziś melancholia, ponury nastrój tłumiący wszelką energię czy chęć do życia.

Wzięłam prysznic, a kiedy kładłam się do łóżka, zerknęłam na komórkę.

Żadnych połączeń czy wiadomości. Vincent, Zygmunt, Kaśka, rodzice... nikt najwyraźniej nie zaprzątał sobie mną głowy.

Przekręciłam się na drugi bok, a sen przyszedł niczym złodziej, zabierając moją jaźń do innego świata: takiego, gdzie nie istniały realne problemy.

Magiczne były dużo gorsze.

– Pobudka...! – usłyszałam.

Otworzyłam oczy i ujrzałam jednego z Błękitnych Kapturów. Zauważyłam, że choć na zewnątrz świtało, to obozowisko wciąż pogrążone było we śnie.

Nieznajomy szturchnął Mattiasa.

– Fatma życzy sobie was widzieć. Teraz.

Mimo że w pierwszej chwili królewski kuzyn nawet nie drgnął, to dźwięk imienia przywódczyni Ruchu postawił go na nogi. Podążyłam jego śladem, lecz moje ruchy były zdecydowanie bardziej niezdarne. Stopy piekły w miejscach, w których wczoraj widziałam pęcherze, mięśnie bolały, nienawykłe do długiej wędrówki czy spania na mchu. W duchu obiecałam sobie zapisać się na jakiś trening survivalu, albo przynajmniej wykupić karnet na siłownię wtedy, kiedy moje życie trochę się uspokoi.

O ile w ogóle taki czas nadejdzie.

– Za mną – rozkazał Błękitny, a ja nachyliłam się w stronę Mattiasa i wyszeptałam:

– Jak myślisz, o co chodzi?

– Nie mam pojęcia – odparł beztrosko, nawet nie siląc się na szept czy dyskrecję. – Jesteś chyba pierwszą kobietą, która pyta mężczyznę, o co może chodzić drugiej kobiecie.

– Dobrze wiesz, że...

– Cisza! – zganił nas Błękitny. Wymownie wskazał na swoich śpiących towarzyszy.

Oddaliliśmy się od ogniska, by po krótkim spacerze w zaroślach znaleźć się przed wejściem do namiotu, którego poły uchylił przed nami jeden z wartowników Fatmy.

Błękitny KapturekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz