2. Nowi kumple Mateo

17 2 0
                                    

Wyszłam z pokoju dopiero pod wieczór, kiedy Harper wyszła do pracy na nockę. Przez cały czas, gdy siedziałam w pokoju rozmawiałam z Franceską. Zdziwiłam się jak zeszłam na dół, bo usłyszałam jak Mateo z kimś rozmawia; najpierw pomyślałam, że rozmawia z Harper i po prostu ona nie poszła do pracy, ale nasza matka nie ma męskiego głosu. Nie przejęłam się tym i weszłam do kuchni. 

 – Mateo nie wspominałeś, że masz towarzystwo. – zakpił jakiś brązowowłosy chłopak.

 – Nicho to moja siostra idioto. – powiedział mój brat, patrząc na szatyna spod byka.

 – Jeden chuj. – powiedział Nicho.

  Zignorowałam to i poszłam do lodówki, żeby wyciągnąć z niej energetyka. Oczywiście, że nie mogłam ot tak wziąć tego, co chciałam, bo szatyn stanął tak abym nie mogła dostać się do lodówki.

 – Nie przywitasz się? – zapytał.

 – A wyglądam jakbym chciała się przywitać? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

 – Vive kurwa mogła byś się zachowywać. – moje uszy dobiegł głos Mateo.

 – Mogę, ale nie chce. – powiedziałam i posłałam mu ironiczny uśmiech.

 – Chyba bardzo chcesz, żeby Harper dowiedziała się co dzisiaj odwaliłaś w szkole.

 – A ty chyba bardzo chcesz znów mieć złamany nos. – powiedziałam do brata, po czym obróciłam się przodem do Nicho. – Przepraszam chciałabym wziąć coś z lodówki.

 Chłopak jedynie delikatnie się uśmiechnął, ale nie zamierzał ruszać się z miejsca.

 – Mam ci kurwa pomóc?! – powiedziałam trochę podniesionym głosem.

 – Stary weź się lepiej przesuń. – znów głos Mateo – Ona trenowała boks i może ci zrobić krzywdę. – Nicho patrzył na Mateo z rozbawieniem w oczach. – A jak ma okres, to jest jeszcze gorsza. – dodał mój brat po chwili.

W oczach Nicho zobaczyłam coś pomiędzy strachem a stresem, ale posłusznie się odsunął. Spojrzałam na niego wzrokiem, który mówił „dzięki". Otworzyłam lodówkę i wzięłam ostatniego energetyka. Podeszłam do szafki, przy której stał jakiś brunet; miałam nadzieję, że też się przesunie, ale on stał nieruchomo. Cmoknęłam z irytacją i wycofałam się do mojego pokoju.

 – Boże ci jego koledzy to jacyś głupi są. – zaczęłam swój monolog podczas ubierania się na wyprawę do sklepu. – Jacyś totalni idioci – wyszłam z pokoju i przeszłam do łazienki. – Ten cały Nicho to nawet ładny jest, w sumie ten brunet też.

 Zeszłam na dół i krzyknęłam do Mateo.

 – Eminem wychodzę. – usłyszałam śmiech Nicho i tego bruneta, i słyszałam też głos brata „cicho".

 Nazywałam mojego brata Eminem, bo od dwóch lat regularnie ścina się na buzz cut i farbuje włosy na platynowy blond, mimo tego, że naturalnie mamy blond włosy.

 – Gdzie? – spytał Mateo 

 – Do sklepu, chcesz coś? 

 – Gumki mi kup.

 – Szykuje się fajna zabawa z kolegami. – powiedział pod nosem, po czym dodałam głośniej. – Przecież ty nie ruchasz. 

 Usłyszałam śmiech jego kolegów, ale zanim Mateo, cokolwiek powiedział wyszłam z domu. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam piosenkę Star Shopping Lil Peep'a. Kocham tę piosenkę, a podczas tego spaceru w deszczowy wieczór dawała zajebisty vibe. Szłam przed siebie, myśląc, czy on na prawdę chce te gumki, czy tylko przed kolegami chciał się popisać. Wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów, wyjęłam jednego i go odpaliłam. Dalsze kroki robiłam, rozkoszując się nikotyną w moich płucach. Nie jestem uzależniona albo tak sobie wmawiam, ale po prostu lubię uczucie rozchodzącej się nikotyny w moich płucach. To mnie relaksowało. Wyrzuciłam niedopałek papierosa na ziemię i przydeptałam butem. Weszłam do sklepu, wzięłam koszyk i poszłam w głąb. Weszłam do alejki ze słodyczami i wrzuciłam do koszyka prawie całą półkę. Wzięłam jeszcze kilka paczek podpasek i zapas energetyków; poszłam jeszcze po gumki, o które prosił Eminem.

 – Dobry wieczór. Coś jeszcze podać?

 – Dobry wieczór, Winstony niebieskie grube i dwie butelki Carlo Rossi poproszę.

– Dobrze poproszę dowodzik.

 Wyjęłam z kieszeni dowód osobisty i podałam go ekspedientce. Nie miałam skończonych 21 lat, ale Michael Rossea był wybitnym prawnikiem znanym w całej Ameryce, więc miałam nadzieję że sprzeda mi alkohol i fajki. Robiłam tak w Californii i działało. Pani przez chwilę patrzyła na mój dowód po, czy powiedziała:

 – Moje kondolencje Pani Vivian.

 Posłałam jej smutny uśmiech, po czym ekspedientka oddała mi dowód.

 – Siedemdziesiąt osiem dolarów dziewięćdziesiąt dziesięć centów.

 – Kartą. – odpowiedziałam i chwilę później wyszłam ze sklepu.

Devil Hate. Devil #1  [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz