13. Cmentarz

6 0 0
                                    

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to uśmiechniętą twarz Harper. Przetarłam ciążące mi powieki i podniosłam się do siadu. Mama coś do mnie mówiła, ale zrozumiałam tylko pojedyncze słowa. Kiwnęłam głową a kobieta wstała z mojego łóżka i wyszła. Odwróciłam się na lewy bok i dostrzegłam swojego chłopaka. 

- Co ona mówiła? - zapytałam zaspanym głosem. 

Travis zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie. 

- Twoja mama mówiła, że masz już wstawać bo za chwilę jedziecie na cmentarz. - powiedział nadal uśmiechając się i patrząc mi w oczy. 

- Mhm - mruknęłam i zaczęłam się rozciągać jak kot. - A ty nie jedziesz? 

- Nie, nie chcę wam przeszkadzać, to twój ojciec; ja nawet go nie poznałem. - odpowiedział brunet. 

Kiwnęłam głową na znak zrozumienia i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do torby, którą wczoraj położyłam na fotelu i wyciągnęłam  niej ubrania. Czarne jeansy, tego samego koloru bluzę i stanik. Stojąc blisko drzwi zamknęłam je ponieważ moja mama nigdy nie zamyka za sobą drzwi, Położyłam ubrania na łóżku i zaczęłam rozpinać guziki koszuli mojej piżamy. Nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem. 

- Vive jesteś... - Mateo zatrzymał się w progu. - Co ty robisz?! 

- Przebieram się, a co nie widzisz? - odpowiedziałam krzyżując ramiona na piersi.  

Mateo zacisnął usta w wąską linie, zrobił się czerwony na twarz i z frustracją syknął:

- Przebierasz się przy nim?!

- No, czemu nie. Przecież Travis nie raz widział mnie nago. - odpowiedziałam mu ze względnym spokojem. 

Mateo zacisnął szczękę i usta w wąską linię. W jego oczach tańczyły kurwiki. 

- Za pięć minut masz być na dole. - prychnął i wyszedł. 

Wróciłam do dalszego ubierania się. Zrzuciłam z siebie koszulę i chwyciłam stanik, zapięłam go bez problemu; założyłam na siebie bluzę i spodnie. Chwyciłam telefon w rękę, pocałowałam Travisa na pożegnanie i wyszłam z pokoju. 

***

Siedziałam na kolanach przed grobem taty i wpatrywałam się w wyryty na kamieniu napis.

 Michael Rossea.
*23 Luty 197213 Stycznia 2024
Ukochany Syn, Mąż i Ojciec.

Nie potrafiłam opanować strumieni gorących łez spływających po moich policzkach. Razem z Harper i Mateo wysprzątaliśmy grób ojca i położyliśmy kwiaty oraz postawiliśmy znicz. Moja rodzicielka wraz ze swoim pierworodnym udali się do auta, a ja zostałam jeszcze nad jego grobem. Jako iż byłam najbardziej przywiązana do Michaela najbardziej odczułam jego stratę. Byłam tak zwaną córeczką tatusia. A jakiś losowy człowiek postanowił odebrać mi osobę która była dla mnie jedną z najważniejszych osób w całym moim życiu. 

Smutek ze mnie wyparował, a zastąpiła go złość. Postanowiłam wdrożyć w życie plan odnalezienia mordercy mojego ojca. Przetarłam mokre policzki. Stanęłam na nogi i otrzepałam spodnie z ziemi. Pożegnałam się z tatą i kierując się w stronę bramy wejściowej cmentarza dostrzegłam kogoś. Osobę ubraną na czarno. Przystanęłam w miejscu przyglądając się osobie. Szerokie ramiona, wąskie biodra, wysoki; opis poglądowy pasował do chłopaka. Wyglądał podobnie do tego chłopaka co zaczepił mnie w Missouri. W kilku szybkich krokach znalazł się przy mnie; złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie przez co zderzyłam się z jego klatką piersiową. Jego ręka znalazła się na moich lędźwiach niebezpiecznie blisko mojego tyłka. Wpatrywałam się w jego oczy; ich prawdziwy kolor zasłaniały czarne soczewki. Dłoń chłopaka zaczęła zsuwać się niżej co było dla mnie nie komfortowe. Wyciągnęłam mały sztylet z kieszeni i przyłożyłam czubek noża do miejsca gdzie znajdowało się serce chłopaka. Chłopak puścił mój nadgarstek i unosząc ręce w geście poddania cofnął się o dwa kroki; jedną ręką sięgną do kominiarki i ją zdjął. Gdy zobaczyłam rudą czuprynę niedowierzałam własnym oczom. Zaczęłam kręcić głową na boki. Archie chciał coś powiedzieć jednak ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać przez dzisiejszą i wczorajszą sytuację. 

- Popadasz ze skrajności w skrajność. - wyszeptałam nie mogąc nic więcej z siebie wydobyć. 

Minęłam go i ruszyłam do samochodu. Wgramoliłam się na siedzenie i wzięłam głęboki wdech. 

- Kto to był i czego chciał? - spytał Eminem. 

- To był Archie, nie wiem co chciał. Po wczorajszej sytuacji z jego udziałem nie mam ochoty z nim rozmawiać. - wybełkotałam. 

Mateo pokiwał głową i nie drążył dalej za co byłam mu wdzięczna. Włączył radio i połączył z nim swój telefon przez bluetootha. Chwilę coś szukał w, a gdy usłyszałam pierwsze dźwięki melodii uśmiech sam wstąpił na moje usta. Enjoy the Silence od Depeche Mode była ulubioną piosenką całej naszej rodziny. 

- Words like violence break the silence. Come crashing in, into my little world. Painful to me, pierce right through me. Can't you understand? Oh, my little girl. - zaśpiewałam całą zwrotkę patrząc w oczy brata, które odbijały się w lusterku wstecznym. 

- All I ever wanted, all I ever needed. Is here in my arms. Words are very unnecessary. They can only do harm. - refren zaśpiewaliśmy całą trójką. Zawsze refren śpiewał ojciec. 

- Vows are spoken, to be broken. Feelings are intense, words are trivial. Pleasures remain, so does the pain. Words are meaningless and forgettable. - zaśpiewał Mateo. Jego twarz zdobił szeroki uśmiech; z resztą wszyscy w aucie mieli szerokie uśmiechy. 

All I ever wanted. All I ever needed. Is here in my arms. Words are very unnecessary. They can only do harm. - na koniec utworu refren jest śpiewany trzy razy. Ten zaśpiewaliśmy wszyscy, następny zaśpiewała mama wraz z Mateo, ostatni mój brat zaśpiewał sam. Nastąpiła chwila gdzie leciał sam podkład muzyczny, a gdy zaczął się ściszać wiedziałam, że nadchodzi mój moment. 

- Enjoy the silence. - zaśpiewałam równo z głosem mężczyzny. 

Devil Hate. Devil #1  [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz