*55*

148 9 9
                                    

Księżyc prawie całkowicie został zakryty chmurami, a na dworzu jedyne światło dawały uliczne latarnie. Co jakiś czas jakaś wrona skrzeczała zwłowieszczo, jakby przepowiadając coś złego. Ludzie odpoczywali w swoich domach, gdzie nie gdzie spacerował tylko ktoś z psem.

Taehyung ubrał cienką kurtkę i wyszedł z mieszkania. Zadrżał z powodu nocnego chłodu, chociaż nadeszły już ciepłe dni. Mimo panującego mroku, chłopak postanowił nie włączać nawigacji i na pieszo dojść do miejsca docelowego. Miał spotkać się z Bogumem tam, gdzie pierwszy raz się poznali, przy opuszczonym domku na skraju lasu. Zawsze było mu trudno znaleźć to miejsce: jego orientacja leżała.

Jego plan był prosty: Spotkać się z byłym przyjacielem, który dostał obsesji na twoim punkcie i próbował cię zgwałcić, przy opuszczonym domu, na skraju lasu, w środku nocy, gdzie nikt cię nie usłyszy ani nie zobaczy, a ty będziesz mógł być w spokoju mordowany.

Czy było to bezpieczne? Oczywiście, że nie. Ale Tae był naiwny, a przez to często też głupi. Bogum kilkanaście razy błagał go i wybaczenie i prosił o spotkanie, by mogli sobie wszystko wyjaśnić.

A on, idiota, w końcu się zgodził.

Cudem udało mu się po kilku minutach odnaleźć owy domek, więc poprostu przystanął i zaczął się rozglądać, nie chcąc krzyczeć.

Serce prawie wyskoczyło mu gardłem, gdy poczuł, jak ktoś łapie go za ramię.
Przed nim stał Park Bogum, dobrze widoczny mimo ciemności, uśmiechając się delikatnie.

- Już się bałem, że jednak nie przyjdziesz, Taeś.

- Tak... Ja... Przyszedłem. Jestem - wyjąkał, próbując zapanować nad głosem.

- Nie bój się, głos ci drży. Przecież cię nie zabiję - zaśmiał się, może zbyt słodkim głosem - Chodź do środka, porozmawiamy.

Taehyungowi nie za bardzo uśmiechała się ta perspektywa, ale posłusznie wszedł za przyjacielem do drewnianego kwadratu z dziurami w dachu.

Obaj usiedli na jakichś starych, niezbyt czystych krzesłach, ale nie marudzili. Parkowi udało się nawet wytrzasnąć przenośną lampkę, która stała w kącie, ale bez problemu oświetlała cały pokój.

- A więc, TaeTae. Jak już wiesz, chciałem cię bardzo, bardzo przeprosić za moje głupie zachowanie. Zachowałem się jak palant i pospolity... gwałciciel. Wybacz mi - mruknął, bujając się ja krześle.

- O-okej. Narobiłeś mi m-mocnego stracha, tej nocy, ale jesteś moim przyjacielem, więc jeśli obiecasz... Chyba mógłbym ci...

- Ale ludzie z natury są głupi.

- C-co? - zdezorientował się tym nagłym przerwaniem zdania, a jeszcze bardziej tonem, którym mówił teraz Bogum. Powoli zaczęły docierać do niego jego słowa. Oh, nie, proszę, nie...

- Pełno na tym świecie psychopatów, nie sądzisz? Chociażby taki Jeon Jungguk. Też jest jebnięty, hm?

- Y-yy... Ja... On... Nie...

- Dobra, nie musisz nic mówić, jesteś nim tak zaślepiony, że nawet przez sen będziesz go bronić - wstał i niby od niechcenia zaczął się przybliżać - Dlatego chcę ci poprostu pomóc i pokazać, że Jungguk nie jest jedynym facetem na świecie...

- Nie! - Tae pisnął i natychmiast rzucił się do drzwi, ale w połowie drogi czyjeś ręce mocno ścisnęły go w talii.

Przywróciło to wspomnienia z tamtej nocy, zaczął się szamotać, lecz na marne. Co tu ukrywać, był przerażony, a po jego polikach już spływały słone łzy. Po co w ogóle tu szedł? Debil, debil, debil!

Chciał sięgnąć do kieszeni po telefon i zadzwonić po kogokolwiek, Jimina, Jungkooka, policję, ale przypomniał sobie, że dzięki ironii losu, zostawił go w domu.
A więc to koniec - było to jedyne, co teraz pojawiło mu się w głowie.

Jeśli zostanie wykorzystany, nie będzie w stanie żyć już normalnie, nie będzie chciał każdego dnia budzić się i patrzeć w lustrze na swoje brzydkie, brudne ciało, dotykane przez tak okropną osobę.

Bogum przyszpilił go do ściany, której drzazgi przebiły koniuszek ust Taehyunga. Zaczął ściągać górną warstwę ubrań z chłopaka, który ciągle powtarzał tylko ciche "Proszę...".

Jego kurtka i kawałek koszulki wylądowały na podłodze, gdy nagle wszystko zastygło w miejscu.
Nikt go nie trzymał, więc sam też przestał się szarpać, czekając z zapartym tchem na to, co się stanie. Z jego oczy nadal lała się woda. Usłyszał kilka wściekłych syków, więc odwrócił się lekko, a widok zaskoczył go jeszcze bardziej niż sytuacja sprzed chwili.

Nad Bogumem stał nie kto inny jak Jeon Jungguk, jedną rękę trzymając mu na koszulce, a drugą uderzając Parka w twarz. Sam chyba poważnie nie oberwał, natomiast Bogum był chodzącym krwawym manekinem.

Jego nos ewidentnie został złamany w każdym możliwym miejscu, oczy i usta spuchły, polików kompletnie nie było widać spod grubej warstwy krwi, koszulka z białej zrobiła się ciemnoczerwona.

Jungkook zadawał cios za ciosem, jakby nie zamierzając przestać, ale kiedy przypomniał sobie o obecności jego przerażonego chłopaka, powalił przeciwnika na podłogę i zawrócił do partnera, który nie potrafił się nawet porządnie odezwać. Złapał go za nadgarstek, brudząc krwią.

- Idziemy, Tae - warknął - Policja już jedzie.

Nigdy nie wyglądał na tak wkurwionego. Taehyung otwarcie przyznawał sam przed sobą, że w takiej wersji był przerażający i mógłby się go przestraszyć bardziej niż Boguma.

Kiedy wyszli z domu, akurat przyjechały dwa auta policyjne, których pasażerowie natychmiast wbiegli do budynku, rzucając podejrzliwe, zniesmaczone i zaskoczone spojrzenia w stronę tej dwójki.

Najdłuższy rozdział chyba :l

A Boy (Not) To Fuck • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz