Rozdział 5 - Konsekwencje cz.II

603 38 30
                                    

— Um.. Dzień dobry. — przywitała się Victoria, zaglądając niepewnie w stronę Davisa, który z kolei oparł się o ścianę naprzeciwko niej, wlepiając w nią swoje przenikliwe spojrzenie.

— Witaj, Victorio. Jak się dzisiaj czujesz?

— O wiele lepiej. Dziękuję, że pomógł mi pan wczoraj, doceniam to. — wypowiadając te słowa, czuła, jakby jej serce miało wypaść z jej klatki piersiowej.

Nie sądziłam, że będę odczuwać wdzięczność względem przeklętego Gabriela Davisa.

— Nie powinnaś była tam przychodzić. — mężczyzna westchnął, dodając. — Timothy zresztą też.

— Przepraszam, żałuję, że zgodziłam się na propozycję Timothy'ego. — skłamała gładko Victoria, przypatrując się czarnym oczom Davisa, który zmarszczył brwi, gdy dodała. — Nie wiem, co stałoby się ze mną, gdyby pan się wtedy nie pojawił.

— Dobrze, że przyszedłem na czas i nie musimy przekonywać się, co by było, gdyby było inaczej. — stwierdził, przechylając głowę ku schodom, gdy Victoria nieśmiało poprawiała na sobie koszulkę, która niefortunnym trafem jej się podwinęła.

— T-tak. Wolę sobie nie wyobrażać, jak potoczyłoby się to dalej. — wymamrotała również, opierając się o ścianę naprzeciwko swojego nauczyciela. — Dziękuję, że mnie pan tutaj przywiózł i nie pozwolił, aby stało mi się coś złego.

Mężczyzna posłał uśmiech w jej stronę i otworzył już usta, aby coś jeszcze dodać, gdy do pomieszczenia nagle wparował Timothy.

— Nie było tam żadnej pierdolonej teczki. — stwierdził oburzony Timothy, podchodząc do Victorii.

— Naprawdę? — mężczyzna wydawał się autentycznie zaskoczony, przyglądając się dwójce przed nim. — Pewnie zostawiłem ją w szkole.

Victoria przyjrzała się uważniej mężczyźnie, któremu kącik ust znacząco uniósł się w górę.

Poczuła na sobie spojrzenie Davisa, odwróciła więc głowę w przeciwnym kierunku, ku detalom na ścianie. Wydawały się w tamtej chwili Victorii bardzo interesujące.

Spoglądała w ich stronę do czasu, gdy do Victorii dotarł dźwięk stukotu butów.

— Panie Gabrielu, nie spodziewałam się, że wróci pan do domu tak szybko. Pozwoli pan, że zaraz wrócę z pańskim posiłkiem. — poddenerwowana Grace weszła do holu z tacą jedzenia. — Timothy, mogłeś mnie uprzedzić.

— Nie wiedziałem, że tak szybko się pojawi. — odpowiedział szczerze Timothy, wzruszając ramionami.

— Zjem w gabinecie. — oznajmił Davis, wpatrując się w Grace. — Gdzie jest Rebeka?

— Źle się czuła, panie Gabrielu. Zje posiłek w swoim pokoju.

— W porządku. Wiecie, gdzie mnie szukać w razie problemów.

Victoria odwróciła głowę w jego stronę, zanim odszedł, aby przypatrzeć się idealnie ułożonej na nim białej koszuli oraz garniturowym spodniom. Odszedł szybkim krokiem ku schodom, a ona poczuła dziwny uścisk w żołądku, gdy odchodził.

— Wejdźcie do jadalni i zajadajcie, zanim ostygnie! — spanikowała na samą myśl Grace, gdy Timothy otworzył im drzwi do wspomnianego powyżej pomieszczenia.

Kobieta błyskawicznie podała na stół złocistego indyka. Victoria wytrzeszczyła oczy na widok tak idealnie zaserwowanego dania. Z jej ust niemal wyleciała ślina, gdy dotarł do niej nieziemski zapach dobrze przyrządzonego indyka.

Usiadła jak najbliżej wystawionej potrawy, aby nikt nie musiał podstawiać jej pod nos talerza. Czułaby się z tym dość niezręcznie, a wolała tego uniknąć. Timothy zasiadł obok niej, uśmiechając się zachęcająco w jej stronę.

OWOC ZAKAZANY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz