Rozdział 7 - Obawy

473 41 17
                                    

Victoria wychodząc z klasy miała wiele wątpliwości i zbiegając schodami nie zauważyła nawet, jak wbiega wprost na chłopaka z równoległej klasy. Znała go wyłącznie z widzenia.

— Uważaj, idiotko. — warknął w jej stronę. Mijając ją, prowokacyjnie uderzył ją barkiem w ramię.

Wydaje się, że nie tylko ja mam dzisiaj zły dzień.

Victoria jęknęła, pocierając zbolałe ramię, i nadal kontynuowała drogę do szatni, aby jak najszybciej wyjść ze szkoły.

Na szczęście dyrekcja zdawała sobie sprawę, że Davis pożerał chęci do życia wszystkim uczniom, i angielski z nim powinno się dodawać na ostatnich godzinach, aby uczniowie mogli bez wyrzutów sumienia jak najszybciej opuścić teren szkoły.

Poczuła wibracje w telefonie, gdy miała już otwierać swoją szafkę. Jej ręka zacisnęła się na kluczykach, gdy zobaczyła powiadomienie.

Nieznajomy
Pasuje ci jutrzejszy dzień? Nie musiałabyś martwić się o transport, przyjechałbym po ciebie. Gabriel Davis

Gdy wychodziła, Davis poprosił ją o numer telefonu, aby na bieżąco informować ją o kolejnych korepetycjach.

Skołowana zaczęła sklejać sensowną wiadomość zwrotną, modląc się, aby autokorekta nie popełniła jakiegoś głupiego błędu, którego mogła żałować. Odpisała po chwili:

Victoria
Dobrze, zaraz podeślę panu mój adres.

Wiadomość przyszła niemalże od razu.

Gabriel Davis
Nie musisz, w trakcie powrotu do domu z klubu dowiedziałem się od ciebie, gdzie mieszkasz. :)

Victoria wpatrzyła się w ekran zdezorientowana. Miała wrażenie dziwnego déjà vu, nie potrafiła jednak wyjaśnić tego uczucia, ale rozmowa wydawała się jej dziwnie znajoma.

Była zaniepokojona również faktem, że Davis zapamiętał taką informację na jej temat, chociaż ona sama kompletnie nie pamietała takiej sytuacji.

Victoria
W porządku, dziękuję.

Nie doczekała się odpowiedzi, ale myślała, że tak było nawet lepiej. Nie wiedziałaby, co odpisać, a olanie nauczyciela nie wchodziło w grę.

Podejrzewała nawet, że samo lekceważenie Gabriela Davisa nie kończyło się zbyt dobrze.

— Hej, Victoria! — zawołał ją Jacob Wash, machając do niej, gdy miała już wychodzić z terenu szkoły.

Był oparty o drzewo, szczerząc się do Victorii, która po chwili namysłu do niego podeszła.

— Jak poszło ci z tej karty pracy? — zapytała, zbliżając się w jego stronę.

— Szkoda gadać, przeklęty Davis upierdoli mnie w tym roku. Zresztą nieważne, i tak miałem zamiar rzucić tę szkołę. — przyznał, odbijając się od drzewa. — Palisz?

Wskazał jej paczkę papierosów, którą trzymał w kieszeni. Zmieszana pokręciła przecząco głową, licząc, że w ten sposób zakończy się ich rozmowa.

— Dawaj, spróbuj. — wyciągnął w jej stronę jednego szluga, którego zignorowała i skupiła się na Jacobie.

— Ale jesteśmy na terenie szkoły, nie powinniśmy palić. — Victoria podzieliła się swoimi narastającymi wątpliwościami.

— Wyluzuj. Jesteśmy prawie ku wyjściu z placówki. Co mogliby nam niby zrobić? — prychnął, wyciągając oferowanego szluga po chwili go odpalając.

OWOC ZAKAZANY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz