5.

898 119 163
                                        

Hyunjin Pov.

Kolejne tygodnie mijały, a ja coraz bardziej oddalałem się od Felixa, który nagle zaczął rozkwitać. Uśmiechał się sam do siebie, siedział na telefonie do późna. Szczerze wiedziałem, że zapewne się z kimś spotkał. Był totalnie odcięty od rzeczywistości. Praktycznie mnie nie zauważał.

Tego dnia już od siedemnastej szykował się do wyjścia. Poprawiał włosy dziesięć razy, a przebierał się co najmniej osiem. Brzuch zaciskał się nieprzyjemnie z bólu. Nie podobało mi się to w ogóle. Widziałem jego podekscytowanie, jego szczęście i nie potrafiłem się z tego cieszyć.

- Jak wyglądam? - zapytał w końcu, był ewidentnie zestresowany.

Wyglądasz jak anioł. - dudniło w mojej głowie, ale nie powiedziałem tego.

- Jest naprawdę dobrze, spodoba mu się. - skomentowałem.

- Tak myślisz? - dopytał, a ja skinąłem głową.

Pragnąłem krzyknąć „veto" i nie pozwolić mu na randkę z nieznajomym, ale po prostu patrzyłem i starałem się zaakceptować, iż straciłem go na zawsze.

Kiedy poszedł do przedsionka ubrać buty, zacząłem panikować, czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Ręce pociły się jak nigdy i naprawdę się bałem, nie chciałem by wychodził.

- Lix...! - zawołałem z przejęciem.

Chłopak wychylił się zza ściany, patrząc na mnie wyczekująco. Nie idź, zostań, daj mi pokazać ci, że jestem od niego lepszy. - pomyślałem. Moje oczy krzyczały niemo do blondyna, że jeżeli wyjdzie złamie mi serce.

- Baw się dobrze i uważaj na siebie. - powiedziałem w rezultacie, siląc się na uśmiech.

- Miłego wieczoru Hyun. - odpowiedział, posyłając mi uśmiech.

Wyszedł trzaskając drzwiami, a ja od razu podszedłem do okna z widokiem na ulicę. Ciemne BMW już na niego czekało, a wysoki Koreańczyk jak na gentlemana przystało otwarł mu drzwi, witając się wcześniej przytuleniem. Dopiero jak odjechali poczułem na plecach ciężar tego bólu. Robiłem wszystko, żeby się nie rozpłakać.

- Kurwa mać! - krzyknąłem uderzając dłonią o ścianę.

Czułem się gorzej niż po zerwaniu. Zastanawiałem się, czemu nie mogę się z niego wyleczyć, czemu nie znalazła się osoba, którą mógłbym pokochać tak mocno.

🪽

Mijały kolejne dni, Felix praktycznie codziennie wychodził nie tylko do pracy i na uczelnię, ale każdego wieczoru spotykał się z nowym obiektem westchnień. Każdego dnia miałem wrażenie że umieram na nowo. Byłem tak bardzo zraniony, każdego dnia gdy widziałem go szczęśliwego, a to nie ja byłem tego powodem na moim sercu pojawiała się głęboka rysa.

Tego dnia nie było inaczej również poszedł na randkę, z której wrócił z bukietem czerwonych róż. Robił milion zdjęć i uśmiechał się jak głupi do sera, a ja nie mogłem na to patrzeć. Irytacja wzięła górę.

- Ładny bukiet. - mruknąłem.

- Prawda? - powiedział z uśmiechem młodszy.

- Szkoda, że nie wie, że twoje ulubione kwiaty to niebieskie róże i można je dostać tylko jadąc nad ranem na giełdę kwiatową. - rzuciłem z przekąsem, nie mogąc się powstrzymać.

Lee spiorunował mnie wzrokiem. Wziął głęboki oddech jakby starał się uspokoić.

- Ma prawo nie wiedzieć jakie lubię kwiaty. Liczy się gest i jestem teraz o wiele bardziej szczęśliwszy niż za każdym razem gdy dostawałem niebieskie róże. - syknął złośliwie.

𝓦𝓮 𝓬𝓪𝓷'𝓽 𝓫𝓮 𝓯𝓻𝓲𝓮𝓷𝓭𝓼 ~| hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz