Drugi

351 27 6
                                    

Wysiadłam z samochodu brata na szkolnym parkingu i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to dwie grupki szkolnych gwiazd. I nie, nie było w niej Ashera. To nie tak jak w tych wszystkich książkach, w których ona jest cichą myszką, a on i jego przyjaciele grupą popularnych gwiazd. Nie.

To ja skierowałam się w kierunku dziewczyn, które wraz z kilkoma chłopakami stały blisko wejścia do szkoły. Mój brat za to skierował się za szkołę, gdzie wraz z kumplami palili papierosy. Nie chodziłam tam, bo rzecz jasna wśród tych kolegów był pewien szatyn. Choć również byli rozpoznawalni w naszej szkole to woleli siedzieć na tyłach, a nauczyciele mimo, że wszyscy wiedzieli, że oni wiedzą co tam się dzieje i tak tam nie zaglądali.

- Malia! - Krzyknęła Zoey, moja rok młodsza kuzynka. Stała wraz z Stellą oraz Coraline i totalnie zignorowały to, że czwórka chłopaków coś do nich mówiła. Ruszyły w moją stronę, a ja się uśmiechnęłam w ich stronę.

- Zostawiłyście ich? Nie ładnie. - Zaśmiałam się rozkładając ręce by móc się z nimi przywitać. Spojrzałam nad ich ramionami na niezadowolone miny chłopaków porzuconych przez nie. Prawdopodobnie ugodziły ich ego, bo pewnie są pierwszymi dziewczynami, które ich wystawiły. Wyszczerzyłam się głupio w ich stronę akurat obejmując Zoey. W odpowiedzi na to prychnęli w tym samym momencie, a jeden z nich nawet przewrócił oczami, następnie po prostu odeszli w tylko sobie znanym kierunku.

- Mam nadzieję, że się pozbierają po tym - Stella odrzuciła przeszkadzające jej długie, czarne włosy na plecy i wyciągnęła z kieszeni telefon by coś na nim mi pokazać. - Myślę, że idziemy.

Spojrzałam na wyświetlacz, na którym była wyświetlona elektroniczna ulotka ogłaszająca imprezę przedświąteczną u jednego z naszych znajomych. Przyjrzałam się ulotce bardziej by zapamiętać z niej najważniejsze informacje, takie jak dzień kiedy ma się odbyć, godzinę oraz w którym domu, bo rodzina chłopaka blisko Avila Beach posiadała ich aż trzy. Pieprzony bogacz.

- To cztery dni przed wigilią, ale myślę, że mama się nie będzie wściekać, że jej nie pomagam. - Dziewczyny zachichotały, a ja oczami wyobraźni widziałam krwawą wojnę, która będzie miała miejsce, gdy oznajmię mamie, że wybieram się na imprezę.

Nellie White jest cudowną osobą, kochaną mamą  i przepiękną kobietą. I nie mówię tego dlatego, że jest moją mamą tylko dlatego, że naprawdę tak uważam. Ale kobieta miała swój charakter, który nieco gryzł się z moim z czego często wynikały kłótnie, ale wiedziałam, że kocha mnie niesamowicie mocno i za mnie oraz za moje rodzeństwo oddała by życie. Tak samo tata. A oboje za sobą nawzajem weszli by do samego piekła. Jednak w tym roku wielka wigilia organizowana była w naszym domu i jeszcze nie wiem jak się w nim pomieścimy, ale wiem, że mama będzie nieziemsko wściekła. Powiem jej o tym dzień przed wyjściem, do tego wydarzenia pozostały trzy tygodnie więc jeszcze trochę sobie chociaż pożyje.

- Ej! - Różowowłosa Cora pstryknęła mi palcami przed oczami - odleciałaś nam trochę, wszystko okej?

- Tak, tylko wyobraziłam sobie moją mamę goniącą mnie z wałkiem po kuchni, bo zamiast pomóc jej przygotowywać potrawy na święta to ja będę się bawić na imprezie. - Kiedy powiedziałam to na głos, sytuacja ta nabrała w mojej głowie jeszcze bardziej rzeczywistej wizji. Teraz już nie mogłam nie parsknąć śmiechem.

- Zawsze ciocia może iść z nami - Zoey wzruszyła ramionami, a ja spojrzałam na nią jak na niespełna rozumu.

- Ty słyszysz co ty mówisz? - Przyłożyłam wierzch dłoni do jej czoła by sprawdzić czy aby napewno dziewczyna nie przegapiła rano stanu podgorączkowego. O dziwo, wszystko było z nią okej - kocham ją i wszystko, ale czasy jej imprezowania z młodzieżą z liceum się skończyły bardzo dawno temu.

Napiszmy nową przyszłość | Know #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz