Trzeci

349 26 20
                                    

Od dwóch godzin przesiadywałam zamknięta w swoim pokoju, co zdarzało się stosunkowo rzadko, bo wolałam zawsze przesiadywać na dole z rodzicami niż zamknięta w swoim pokoju. Moim ulubionym miejscem w tym domu nie był mój pokój, a salon albo ewentualnie taras. Teraz jednak na dole znajdował się Holt - właściwie to dwóch Holtów - który był największym dupkiem jakiego widział świat.

- Halo? - Odebrałam połączenie przychodzące od mojego taty i zamknęłam książkę uprzednio wkładając zakładkę między strony, na których skończyłam. Tak naprawdę między strony wsunęłam metkę od nowej zabawki dla psa, nie chciało mi się szukać prawdziwej zakładki, która gdzieś się zapodziała.

- Zejdziesz do nas, słonko? - Jego miły i spokojny głos sprawił, że uśmiechnęłam się mimowolnie jednak musiałam go delikatnie zawieźć.

- Nie chce.

- Zamówiliśmy jedzenie i nalegam byś zeszła - wiedziałam, że i tak nie byłby na mnie zły, gdybym nie zeszła. - Nie przejmuj się tym młodym dupkiem, miej go gdzieś - wyszeptał do słuchawki, a ja zachichotałam mimo, że wiedziałam, że wcale nie mówił serio, on też bardzo lubił Ashera jak i w ogóle każdego z naszego pokolenia. Czułam, że on też się uśmiechnął. Tata był najlepszy.

- Wiesz, że było cię słychać, wujku? - W tle usłyszałam urażonego Ashera, który dał nacisk na ostatni wyraz, co wywołało mój jeszcze głośniejszy śmiech. Słyszałam, że tata także parsknął pod nosem, ale musiał oczywiście udawać tego poważnego wujka.

- Wybacz. - Mruknął jak mniemam w jego stronę. - To jak, słonko? Bo pizza już jedzie - że też wiedział, co powiedzieć bym zeszła.

- Uh.. - westchnęłam głęboko, a oczami wyobraźni widziałam już ten zwycięski uśmiech na twarzy szatyna - idę.

Zsunęłam wpierw nogi z wysokiego łóżka, które zdecydowanie było zbyt duże na mnie i psa same, ale tata twierdził, że przynajmniej się wysypiam. Jedynym plusem jest to, że jest mega dużo miejsca i Cora czy któraś z kuzynek mogą często u mnie nocować.

Dziś także miał być taki dzień, ale obawiałam się, że po moim dzisiejszym wybryku mama może nawet nie chcieć dyskutować na ten temat. Dlatego już podczas powrotu do domu napisałam szatynce, że jeśli dziś się uda to idę zagrać na loterii.

Tata z dołu krzyczał jakieś niezrozumiałe słowa, podejrzewam, że to były ponaglenia do zejścia na dół, ale w moim pokoju brzmiało to conajmniej jak okrzyki godowe słonia. Nie mylcie tego z okrzykami godowymi Waleni, bo tak brzmi tata, ale podczas śpiewania pod prysznicem. Myśli, że jest Shakirą i wyciąga najwyższe dźwięki, natomiast ja z mamą zastanawiamy się jakim cudem szklana szyba w prysznicu jeszcze nie pękła.

Słyszałam śmiechy dwóch mężczyzn z jadalni i to właśnie tam zamierzałam się skierować zaraz po zejściu ze schodów. Zanim wkroczyłam na pierwszy stopień wokół moich nóg zaplątał się rudoszary kot, którego oswoił sobie Cass. Stitch przypałętał się na nasz ogródek jeszcze jako malutki kocurek, a od momentu, w którym Cass pierwszy raz wpuścił go do domu on już stąd nie wyszedł. Wychodził na ogródek tylko w momencie, w którym my też tam szliśmy albo kiedy Lilou go gania.

Cass nazwał kotka ze względu na to, że do psiny Lilou pasowało mu Stitch. No i oboje uwielbiamy tą bajkę.

Lilou to córeczka mojego pieska z dzieciństwa. Goldie była najważniejszą i najlepszą częścią mojego życia, a pewnego dnia w psim parku spotkała samca tej samej rasy i to właśnie z nim przez naszą nieuwagę miała szóstkę prześlicznych i przesłodkich szczeniaczków. Rozwiały się po naszych znajomych i każdy z nich miał swojego pieska, który był częścią Goldie, a ta odeszła dwa miesiące po porodzie. Dwa lata temu. Miała prawie trzynaście lat i mimo, że cieszyłam się z tych cudownych szczeniąt to byłam niesamowicie wściekła na tego, kto nie dopilnował psa. Gdyby nie ciąża, Goldie prawdopodobnie jeszcze by żyła.

Napiszmy nową przyszłość | Know #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz