Jedenasty

295 22 3
                                    

Rano obudził mnie budzik, który oczywiście sama nastawiłam po wspólnej konsultacji dzień wcześniej z Corą, z którą dzieliłam pokój. Wiadomo nie od dziś, że jak już się przyjeżdża na wakacje, to wstaje się maksymalnie wcześnie by móc czerpać każdą chwilę z tego wyjazdu i choć byliśmy tu na dwa tygodnie to i tak zamierzaliśmy czerpać z tych wakacji jak najwięcej.

Jak już zostałam zmuszona do tych wakacji to przynajmniej skorzystam, prawda?

— Mal, widziałaś gdzieś mój olejek do opalania? — Spytała dziewczyna wychylając się z łazienki, a ja rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu wspomnianego produktu.

— Nie, nie widziałam i tu też nigdzie nie ma — wróciłam do przeglądania zdjęć jakie wysłała mi Kiara. Była nakarmić moje konie i wysłała mi ich zdjęcia, jestem w stanie zrobić dosłownie wszystko by do nich wrócić.

Chociaż nie, jak sobie teraz to przemyślałam to jednak nie wszystko. Znajmy granice.

— Malia! No zobacz czy gdzieś tam nie leży! — Zawyła, a ja westchnęłam, odrzuciłam telefon i rozejrzałam się po pokoju. Nawet wstałam by spojrzeć czy nie siedzę na plastikowej buteleczce.

— No Cora, nie ma nigdzie! — Odkrzyknęłam i ruszyłam do łazienki. Weszłam i spojrzałam na prostującą przed lustrem włosy dziewczynę. — Skoro ci mówię, że nie ma to nie ma.

— To gdzie jest mój olejek? — Odłożyła szczotkę, a ja podążyłam za ruchem jej ręki.

— Nie wierzę! — Parsknęłam. — On cały czas tu był, Cora! — Zaśmiałam się wchodząc głębiej do łazienki i podnosząc buteleczkę, która stała na półce obok umywalki. — Otwórz oczy dziewczyno — podałam jej przedmiot i ze śmiechem wyszłam z pomieszczenia.

Wzięłam telefon i wyszłam z pokoju uprzednio powiadamiając przyjaciółkę, że schodzę już na dół. Zeszłam, a w salonie połączonym z aneksem kuchennym krzątała się mama z ciocią.

— Hej mamo, cześć ciociu — przywitałam się i położyłam telefon na wyspie by usiąść przy niej, ale powstrzymał mnie głos mamy.

— Cześć, nie rozsiadaj się tu tylko idź na taras. Tam jest fajny duży stół z widokiem na ocean. — Zagoniła mnie na korytarzyk prowadzący do wyjścia tarasowego. — Cora już schodzi?

— Tak już kończy się szykować i zaraz zejdzie — taką mam nadzieję.

— Dobra, to idź już do nich, a zaraz przyniesiemy jedzenie — wypchnęła mnie za szklane drzwi.

— To ja wam w czymś pomogę — powiedziałam od razu, a moja uwaga skupiła się na naprawdę dużym stole zajętym już przez piątkę osobników płci męskiej.

— Siadaj. — Rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu, a ja uniosłam ręce do góry poddając się i skierowałam się do stołu.

Asher jak zawsze obrzucił mnie kpiącym spojrzeniem i wrócił do rozmowy z Casprem. Ten z kolei posłał mi delikatny uśmiech i poklepał miejsce obok siebie bym tam usiadła.

— To jakie mamy plany na te dwa tygodnie? — Zapytał zainteresowany wujek i spojrzał po naszych twarzach, już chciałam odpowiedzieć kiedy drzwi ponownie się otworzyły, a przez nie przeszła dziewczyna.

— Boże jaka ja jestem głodna.

— Ta to ma wejście — mruknęłam i przymknęłam powieki.

— Siadaj Cora, zaraz będziemy jeść. Teraz się zastanawiamy nad planami — tata pokazał dziewczynie, że ma usiąść między mną, a Asherem i nie wiem czy to dobry pomysł, czy dziewczyna nie skończy z jedzeniem w oku.

Napiszmy nową przyszłość | Know #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz