Dwudziesty

261 20 9
                                    

Od pół godziny kręciliśmy się po lotnisku i szukaliśmy zaginionego wujka Nicholasa. Kto by się tego spodziewał?

Ostatecznie musiałam w końcu zmusić się by usiąść na ławce, koło której spał jakiś bezdomny. Robiło mi się już delikatnie słabo, a to była jedyna najbliższa ławka na tym powalonym lotnisku. Jako iż rozdzieliliśmy się i ja zostałam tylko z Asherem, pociągnęłam go za rękaw bluzy. Odwrócił się i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

— Podejdziesz ze mną do tamtej ławki? Muszę na chwilę usiąść, a ktoś tam leży — wskazałam ręką na ławkę, a on powiódł spojrzeniem we wskazanym kierunku, po czym uśmiechnął się kpiąco.

— O, boisz się? — pstryknął mnie palcem w nos, a ja dość nie delikatnie straciłam jego rękę sprzed swojej twarzy.

— Zaraz ci tu zasłabnę i wtedy będziesz mieć problem — powiedziałam z powagą, ale go z niewiadomych przyczyn, rozbawiły moje słowa.

— Właśnie wtedy moje wszystkie problemy się skończą — westchnął teatralnie i udawał rozmarzonego.

— Nie to nie, pójdę sama. Najwyżej coś mi się stanie — wzruszyłam ramionami i na drżących nogach ruszyłam w kierunku ławki. Nie byłam jednak taka cwana jak grałam, więc dosłownie wszystko mi się trzęsło. Zaczynając od palców u stóp przez nogi, dłonie, aż po język.

Usłyszałam kroki, podążające tuż za mną i przy okazji rozglądania się na boki zetknęłam kątem oka czy to właśnie chłopak cudem za mną idzie. O mało nie wpadłam na starszą kobietę przede mną, kiedy dowiedziałam się, że to faktycznie on za mną idzie.

Usiadłam na ławce, odsuwając się maksymalnie od bezdomnego, a chłopak przystanął obok ławki i położył swoją dłoń na moim ramieniu. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego od dołu, ale zobaczyłam jedynie tyle, że prawdopodobnie starał się zlokalizować nasze rodziny w tłumie. Przeniosłam wzrok na dłoń na moim ramieniu i to na niej na dłużej zawiesiłam spojrzenie.

Uwagę naszej dwójki odwróciło od wcześniejszych punktów głośne chrapnięcie. Oboje jak na zawołanie, zwróciliśmy się w stronę bezdomnego, który po chrupnięciu wydał mi się dziwnie znajomy i chyba nie tylko mi, bo chłopak także przyglądał mu się teraz ze skupieniem.

— Myślisz o tym samym, co ja? — spytałam głupio.

— Zależy o czym myślisz — puścił moje ramię i zbliżył się do bezdomnego. Zbliżył się do niego, ustawiając się tak, że swoim ciałem, osłaniał moje. Słodko.

Szturchnął bezdomnego raz, drugi, trzeci i dopiero za czwartym razem usłyszeliśmy głośniejsze nabranie powietrza i zobaczyliśmy ruch.

— Wuja Nick? — pisnęłam, kiedy wychyliłam się zza Ashera, akurat w momencie, w którym mężczyzna uniósł głowę. Był umorusany błotem, a jego ubrania były podziurawione, postrzępione i brudne, nie dziwne, że go nie poznaliśmy.

— Kurwa, zasnąłem? — zapytał, a Asher odsunął się, dalej mnie już nie osłaniając, ale ponownie położył dłoń na moim ramieniu.

— Widocznie tak, co ty tu robisz w tym — zrobiłam przerwę, wskazując ręką na jego ubranie — w tym, stroju?

Podniósł się i usiadł na ławce obok. Normalnie to spieprzałabym już, gdzie pieprz rośnie, no ale to był przecież wujek Nick i nie dało go rady pomylić z nikim innym.

— Miałem plan — westchnął i potarł zaspane oczy. — Przebrałem się za bezdomnego i miałem usiąść pod ścianą i jak będziecie szli zawołać was by zobaczyć czy w ogóle podejdziecie do bezdomnego, a później wyskoczyłbym na was w tym przebraniu i narobił siary, ale wyszło to tak, że wyglądałem jak dziesięciu innych, co tu sypiają.

Napiszmy nową przyszłość | Know #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz