Czwarty

358 23 16
                                    

Docierając do cioci byłam już niesamowicie zmęczona obecnością szatyna. Droga trwała nam piętnaście minut i w ciągu tego czasu zdążyliśmy po kłócić się sześć razy. Naprawdę. Po raz ostatni pokłóciliśmy się o to, że kopnęłam przez przypadek w niego malutkim kamyczkiem. On natomiast jak naburmuszona baba podczas okresu musiał oddać mi pięcioma innymi kamyczkami. Problem pojawił się w tym, że ja faktycznie byłam naburmuszoną babą podczas okresu dlatego skończyło się to tak, że szliśmy i na przemian kopaliśmy w siebie kamyczkami napotkanymi na drodze.

– Wreszcie jesteście! – Nasze kopanie się kamykami przerwał głos cioci. Podniosłam wzrok i zauważyłam ją kilka metrów przed nami. Stała na werandzie i wesoło nam machała. Obok niej na ławce siedziała jej córka. Melanie była w wieku Kiary i przyjaźniły się od małego, a teraz dziewczyna czytała jakąś książkę. Po podejściu bliżej oceniłam, że była to jedna z poleconych przeze mnie książek mojej siostrze. Czyli moje polecenie leciało dalej w świat? Czuje dumę. – Zaczęłam się już stresować, że pozabijaliście się gdzieś po drodze – zaśmiała się brunetka kiedy weszliśmy po schodach. Szłam za Asherem, bo bałam się, że idąc za mną mógłby mnie zrzucić ze schodów.

– Było naprawdę blisko – przyznałam. Asher stanął koło ławki i poczochrał młodszą brunetkę z różowymi pasemkami. Nie spodobał jej się ten czyn i pacnęła go po ręce.

– W każdym bądź razie, cieszę się, że dotarliście cali i zdrowi. Wejdźcie – puściła nas w drzwiach.

– Jest wujek? – Spytałam zaglądając do salonu, w którym słyszałam włączony telewizor – Siema, Mason. - Krótko ścięty nastolatek wygiął nienaturalnie szyję i spojrzał w moją stronę, po czym szeroko się uśmiechnął.

– Siemano, Mal.

– Nie, nie ma Victora – odpowiedziała kobieta na moje pytanie i wskazała ruchem dłoni bym szła za nią. Asher na moje szczęście został w salonie z Masonem więc to koniec męczarni w jego towarzystwie. – Powinien w sumie wrócić w każdej chwili.

Poszłam za nią do jednego z pokoi, które znajdowały się za schodami. To właśnie w tym pokoju ciocia Nicole, zrobiła sobie własny salon groomerski. I jak na samouczka naprawdę świetnie udało jej się ostrzyc Ellie. Ostatni groomer u jakiego była Lilou sprawił, że nasza sunia wyglądała jak łysy szczur.

– Poczekaj tu, zaraz przyjdę. Zadzwonię tylko do twojej mamy – mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a ja przewróciłam oczami. Mama sobie wszystkich otoczyła wokół palca.

– Widzisz Lilou? Tak to właśnie jest z tymi mamami – pogłaskałam sunie pod brodą, a ona pomerdała szczęśliwie ogonkiem.

– Nellie pytała czemu ta droga tak długo wam zajęła – zaśmiała się kobieta wchodząc do pokoju. Westchnęłam, bo cóż to pytanie było tak bardzo w stylu mamy, że aż miałam ochotę się zaśmiać.

– I co?

– Powiedziałam jej, że przyszliście już jakiś czas temu, a ja już zaczęłam strzyc i dopiero sobie przypomniałam, że miałam zadzwonić – uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam jej ciepłe ciało.

– Dziękuję ciociu – mimo, że nie wiedziała co było na rzeczy i tak nas kryła. Posiadanie sprzymierzeńców wśród przyjaciół rodziców było zajebistą sprawą.

– A teraz usiądź sobie tam na fotelu i opowiadaj jak doszło do tego, że Nellie wymyśliła tą wycieczkę na Bahamy – parsknęła śmiechem odbierając ode mnie Lilou i ustawiając ją na specjalistycznym stole. Usiadłam na wskazanym fotelu gdzie miałam świetny widok na mojego psa oraz na ciocię.

– Cóż powiedzmy, że delikatnie pokłóciliśmy się z Asherem, nie wiem w czym problem, przecież to jest codzienność i wszyscy zdążyli się już do tego przyzwyczaić tylko oczywiście nie moja mama – narzekałam, ale przynajmniej mówiłam zgodnie z prawdą.

Napiszmy nową przyszłość | Know #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz