Dwudziesty pierwszy

250 25 22
                                    

Wyszłam ze szkoły, po wszystkich lekcjach i z rozdrażnieniem przyjęłam fakt, że postanowili sobie popadać. Naprawdę nienawidzę deszczu.

— Nie wierzę — mruknęłam sama do siebie. Wyszłam spod daszku, pod którym zaczęło się już kotłować od tłumu niezadowolonych z powodu deszczu nastolatków.

Próbowałam nie zacząć krzyczeć albo płakać, gdy deszcz moczył moją koszulkę. Że też dziś akurat nie miałam żadnej bluzy.

— Malia! — Za pierwszym razem nie zareagowałam na krzyk, mimo, że dokładnie usłyszałam swoje imię. Dokładnie też wiedziałam, kto je wykrzyknął i chciałam go zignorować, ale kiedy krzyknął jeszcze trzy razy stwierdzałam, że nie przestanie się drzeć i robić zamieszania przed szkołą.

Wściekła już do granic możliwości skierowałam się w stronę stojącego przy swoim samochodzie Ashera, który uśmiechał się zwycięsko pod nosem.

— Musisz tak drzeć tą jape? — zaczęłam stając przed nim, co spowodowało jego ciche parsknięcie.

— Cześć, jasne, że cię podwiozę. Przecież nie będziesz mokła na przystanku — odpowiedział na słowa, które nawet nie wypłynęły z moich ust.

— Jesteś wnerwiający, mówił ci to ktoś kiedyś już? — spytałam nie siląc się na uśmiech. Chłopak jednak zignorował moje wrogie nastawienie, otworzył drzwi i nachylając się do środka, chwycił coś i ponownie stanął przede mną.

Cały czas patrzyłam mu prosto w oczy nie tracąc czujności. Wolałam nawet nie myśleć o tym, co mógł wyciągnąć z samochodu.

— Mokra jesteś, wiesz? — zaśmiał się i nasunął na mnie ciepły materiał, czarnej bluzy. Jego bluzy.

Zabijcie mnie, bo nie przyznam tego na głos, ale ten czyn naprawdę w jakiś sposób mnie poruszył. To było naprawdę strasznie słodkie i miłe z jego strony.

Boże, Malia. Ogarnij się — skarciłam siebie w myślach i potrząsnęłam głową.

— Nie trzeba było — powiedziałam, kiedy w końcu moja głowa wyłoniła się z materiału. — Obyłoby się bez tego — odeszłam i obeszłam samochód siadając na miejscu pasażera. Wcześniej usłyszałam jeszcze głębokie westchnienie i ciche „wykończę się z tą kobietą", które wypadło z ust chłopaka.

Ale czy ktoś każe mu ze mną przebywać? Sam się tu wprosił.

Po chwili chłopak także wsiadł do samochodu i siadając na miejscu kierowcy odpalił samochód. Ostatni raz chwycił telefon, na który przyszła mu jakaś wiadomość i szybko ją odczytując rzucił telefon na tylne siedzenie i ruszył spod szkoły.

— To nie droga do mojego domu — zauważyłam, kiedy skręcił w jedną z alejek.

— Spostrzegawcza — puścił jedną dłonią kierownicę, pstryknął palcami i wskazał na mnie. Przewróciłam oczami i ponownie spojrzałam w przednią szybę. — Jedziemy do mnie, bo twoi tam są, ale mamy jeszcze wjechać do sklepu po jakieś ciastka i sok, bo mama po wakacjach nie była w sklepie i nie ma czym ugościć — wytłumaczył, zauważając, że wcale mi nie do śmiechu.

— Dobrze — odpowiedziałam i chwyciłam swój telefon do ręki. Weszłam na stronę główną instagrama i zaczęłam przeglądać nowo wstawione posty. Nie miałam najmniejszej ochoty by rozmawiać z chłopakiem, więc robiłam wszystko by nie starał się do mnie zagadywać.

— Wchodzisz ze mną? — spytał, kiedy zaparkował samochód, a ja przez chwilę analizowałam czy chce. Z jednej strony nie chciałam, a z drugiej strony będę czuła się nie komfortowo jeśli zostanę sama w jego samochodzie.

Napiszmy nową przyszłość | Know #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz