James Potter jak codzień od dłuższego czasu, wszedł się do pustej o tej porze szatni quiddicha. Był świeżo po treningu, w końcu był kapitanem drużyny Gryffindoru, ale nie to do tu przygnało. Przebrać równie dobrze mógł się w swoim dormitorium.
W rogu pomieszczeniu zaszeleścił materiał. Chłopak odwrócił się w tamtą stronę i mimo, że w rogu pomieszczenia było pusto, ruszył w tamtą stronę.
Chwilę później, oddzuciwszy uprzednio pelerynę niewidkę, całował swojego chłopaka. James spodziewał się odpowiedzi lub choćby uśmiechu ze strony Reggiego, lecz zamiast tego, chłopak odepchnął go delikatnie i spoglądał na niego z nieprzeniknioną miną.
- Musimy się rozstać.
Te słowa uderzyły Jamesa jak prawdziwy policzek. Spojrzał na chłopaka, z którym przeżył najszczęśliwszy okres swojego krótkiego życia. Ten stał tam, ze łzami w oczach. Dopiero teraz James zauważył, że Regulus ma łzy w PODBITYCH oczach.
- Na Merlina, Reggie, kto ci to zrobił!? - zapytał z czystym przerażeniem, ignorując poprzednie słowa chłopaka.
Regulus nic nie musiał mówić. James sam dotarł do prawdy.
- Dowiedzieli się? - chłopak skinął głową. - Zabiję ich. Rozpierdolę na kawałki!
James już niemal wybiegał z szatni, pragnąc rozwalić na kawałki wszystko co przypominało mu o Walburdze i Orionie Blacku, kiedy usłyszał cichy głos Regulusa.
- Stój.
James posłuchał, choć w żyłach krążyła mu chęć walki. Odwrócił się spowrotem i w tym momencie, Regulus podciągnął rękaw.
Po jego przedramieniu wił się czarny jak smoła wąż. James zbyt dobrze znał ten symbol.
- Japierdole. Powiedz że żartujesz. - Jego głos się unosił, a do oczu napływały mu łzy. - Powiedz mi, że właśnie okrutnie sobie ze mnie zażartowałeś i nigdy więcej tego nie zrobisz.
- James. - Głos chłopaka był klarowny, mimo że przepełniony emocjami. - Nie miałem wyjścia. Oni by mnie zabili. Ledwo udało mi się przetrwać to, jaką mękę mi zafundowali kiedy dowiedzieli się najpierw o Syriuszu, a potem o tobie.
James nie panował nad sobą. Pragnął jednocześnie przytulić Regulusa i odejść. Odetchnął tylko głęboko i odezwał się, a słowa utykały w jego gardle.
- Regulus, kocham cię nad życie, ale nie poznaję cię. Ty nigdy byś się nie dał tak obrzydliwie zastraszyć. Kim ty w takim razie jesteś?
Po czym odwrócił się i odszedł ściskając w dłoniach przesiąkniętą jego zapachem pelerynę niewidkę. Towarzyszyły mu spazmatyczne szlochy. Nie wiedział czy ich autorem był on sam, czy chłopak, którego właśnie zostawiał za plecami.
CZYTASZ
Hey, it's me | era huncwotów
FanfictionKiedy na szóstym roku huncwotów dochodzi do poważnej bójki między gryfonami a ślizgonami, Albus Dumbledore postanawia położyć kres kłótniom między tymi dwoma domami i postanawia wprowadzić w życie akcje "Listowny przyjaciel". Niektórzy trafili słabo...