Po wytłumaczeniu, dość burzliwie, pielęgniarce co się stało ich przyjacielowi, kobieta wygoniła ich ze skrzydła szpitalnego. Remus zatrzymał się zaraz po wyjściu za drzwi.
- Martwię się o Łapę. - wyznał Lupin Jamesowi.
- Jak każdy z nas. - odparł Potter bawiąc się krawatem. - Nie bój się, wychodził z gorszych rzeczy niż zwykły Petrificus.
- Kiedy to nie jest "zwykły Petryficus"! - zawołał ze złością Remus - Na to zaklęcie jest chyba dziesięć zaklęć przywracających do normalności i żadne nie działa!
- Spokojnie Lunatyku, nie unoś się!
- Masz rację, przepraszam Rogacz. Wracajmy na zaklęcia. Potem muszę iść do biblioteki.
Przyjaciele ruszyli w stronę sali w której odbywały się zaklęcia.
- Pradawne zaklęcia mają siłę podobną do teraźniejszych, ale ich zdjęcie jest o wiele trudniejsze. - Flitwicka było słychać już zza drzwi. Weszli. - Czy wszyscy... panie Potter, panie Lupin, czemu spóźniliście się pół lekcji?
Remus szybko wytłumaczył sytuacje, pomijając aspekt tego że nie da się zdjąć zaklęcia i razem z Jamesem usiedli w ławce.
- Jak już mówiłem, zanim nasi spóźnialscy nam przerwali, czy wszyscy z was rozumieją niebezpieczeństwo jakie grozi danej osobie jeśli zostanie trafiona zaklęciem pradawnym?
- Tak panie profesorze. - odezwali się uczniowie.
- Doskonale. A czy ktoś z was może mi przeczytać na stronie 13 w podręczniku, jakie między innymi są sposoby na odczarowanie osoby trafionej zaklęciem pradawnym? Panno Evans? Proszę czytać.
Lily Evans wstała, odgarnęła rude włosy z oczu, po czym zaczęła czytać bez najmniejszego zająknięcia:
- Najpopularniejszymi sposobami na odczarowanie osoby zaklętej pradawnym zaklęciem są: zjedzenie żywej żaby, powiedzenie największego sekretu, zimny prysznic lub sianie maku o północy przez rodziców zaklętego. Jest wiele innych sposobów, lecz te są tymi najbardziej umiłowanymi przez twórców zaklęć pradawnych.
Lily skończyła, James szepnął Remusowi do ucha rozmarzonym tonem jak cudowna jest Lily, a jakiś Puchon wyraził głośno swoją opinię.
- Przecież to jest idiotyczne! Zjeść żywą żabę? Fuu, żaby też mają uczucia!
- Ma pan racje panie Honey, jednak nic z tym nie zrobimy. - Rozległ się przeciągły dzwonek oznajmiający przerwę. - Na dzisiaj to wszystko, na zadanie domowe opiszcie jedno z zaklęć pradawnych. Do widzenia.
Uczniowie wybiegli z sali, ale najszybciej biegł Lupin.
- Hej, Remus! - usłyszał chłopak za plecami, ale nawet nie raczył spojrzeć kto go woła. Biegł w zawrotnym tempie w stronę do biblioteki. Kiedyś czytał już o zaklęciach pradawnych i chciał sprawdzić czy ma racje. Być może na Syriusza również rzucono pradawny czar. Kiedy dobiegł do biblioteki był zdyszany. Stał przed wejściem parę sekund, chcąc ochłonąć po długim biegu. Kiedy wszedł, uprzejmie skinął głową bibliotekarce i ruszył na dział "Zaklęcia". Kiedy położył swoje rzeczy na stoliku, poczuł czyjąś rękę na ramieniu.
- Hej Remus, ale ty szybki! Musiałem cię gonić po całym zamku! - Lupin odwrócił się i zobaczył bruneta w szacie puchonów. Miał mocno zarysowaną szczękę, ciemniejszą karnacje i ładnie przycięte ciemne loczki i Lunatyk wbrew sobie, przyznał że chłopak jest całkiem przystojny.
- Emm, nie chce być niemiły, ale znamy się? -zapytał niepewnie Remus, bo był pewien że nie zna imienia chłopaka.
- Ah, faktycznie możesz mnie nie kojarzyć. O twoim seksownym tyłku mówi cała szkoła, ale ja jestem tylko puchonem. Lee Honey.
Remus pomyślał że się chyba przesłyszał. Co ten gościu właśnie powiedział? Postanowił to zignorować i szybko wymienił swoje imię i nazwisko.
- Wiem przecież jak masz na imię Remi. - powiedział chłopak miękkim głosem, nadal trzymając rękę na ramieniu Lupina.
- Yyyy, fajnie, cieszę się że się poznaliśmy. Słuchaj Lee...
- Mów mi Honey. Chce usłyszeć to z twoich ust...
- Muszę wracać do pracy. Zobaczymy się później. - powiedział Remus i ruszył szybko w stronę regałów.
- Nie mam nic do roboty, chętnie ci potowarzyszę. - Lee uśmiechnął się niewinnie, a Remus zacisnął wargi w wąską linię nic nie mówiąc.
Zaczął wybierać książki które musi przejrzeć i żałował w sercu że nie ma tu Syriusza który przegoniłby natręta. Starając się nie myśleć o chłopaku, usiadł do stolika przy którym zostawił rzeczy i zaczął wertować księgę "Zaklęcia przez wieki. Ewolucja zaklęć w skrócie". Po chwili usłyszał ten przesłodzony głos puchona.
- Chciałbym żebyś mnie tak dotykał jak dotykasz tych stron. - Remus zaczerwienił się ze wstydu i złości, ale wstał żeby wziąć jeszcze parę książek. Znalazł właśnie dokładnie to czego potrzebował, kiedy nagle poczuł na swoim ciele rękę której nie chciał tam czuć.
- Co ty do cholery robisz!? - wrzasnął Remus odwracając się do Lee stojącego za nim. Ten w obronnym geście podniósł ręce. - Czy ty nie masz ni grama przyzwoitości? Łapać kogoś za tyłek bez jego zgody? Co jest z tobą nie tak? Nieważne, ważne jest to, żebyś wynosił się z mojego życia na zawsze!
Lupin, czując że traci panowanie nad ogarniającym go płaczem, szybko zgarnął swoje rzeczy do torby i wybiegł z biblioteki. Nie wiedział gdzie się podziać, nie chciał być teraz w dormitorium, bo pewnie James i Peter chcieliby usłyszeć co się stało, a nie był na siłach opowiadać o tym. Skręcił więc w inny korytarz, wbiegł po schodach i już po chwili był na wieży Astronomicznej. Nie obchodziło go, że minie go obiad. Nie był ani trochę głodny.
I jest druga część! Póki mam czas (i póki mi się chce) będę wrzucała rozdziały raczej często, potem w roku szkolnym będzie trochę ciężej z czasem, ale mam nadzieję że będę w stanie coś raz na jakiś czas napisać. Ten rozdział jest strasznie niezręczny, ale potrzebuję go do fabuły. Miłego dnia, nocy, czy innej pory dnia.
I tak, wiem że zmieniłam czas opowiadania, ale w tym pisze mi się lepiej, robię to niemal naturalnie, więc...
CZYTASZ
Hey, it's me | era huncwotów
Fiksi PenggemarKiedy na szóstym roku huncwotów dochodzi do poważnej bójki między gryfonami a ślizgonami, Albus Dumbledore postanawia położyć kres kłótniom między tymi dwoma domami i postanawia wprowadzić w życie akcje "Listowny przyjaciel". Niektórzy trafili słabo...