3

66 8 19
                                    

"You don't know how long I could stare into your picture
And wish that it was me"

TV Girl, Not Allowed

Xiao

Wróciłem do domu grubo po 21, zresztą tak jak mam to w zwyczaju. Cały dzień byłem na coś zły a z każdą kolejną godziną tylko coraz bardziej wrzały we mnie emocje. Nie stało się nic konkretnego. Po prostu od rana wszystko denerwowało mnie trzy razy bardziej niż zazwyczaj. Wchodząc do salonu ujrzałem ojca siedzącego przy stole z kieliszkiem czerwonego wina.  

— Znowu wracasz tak późno. Obiecywałeś, że...

— Ja ci nic nie obiecywałem. — przerywam mu z dezaprobatą. Ciężko wzdycha przecierając twarz dłońmi po czym mówi:

— Masz w piątek wizytę u psychologa na 15. Zwolnię cię z dwóch ostatnich lekcji. — oznajmia upijając łyk wina z zdobionego kieliszka.

— Nie chce tam chodzić. — zakładam ręce na pierś i obserwuje reakcję mężczyzny. 

— Xiao proszę cię. Przestań się wydurniać i zachowywać jak dzieciak.

— Nie będziesz mi mówił co mam robić! Nie chce chodzić do psychologa i nie masz prawa mnie do tego zmuszać! — tyle wystarczyło. Wiem, on tylko chce mi pomóc ale chyba nie do końca wiem jak z tej pomocy korzystać więc ją odrzucam. Tak jest mi po prostu łatwiej, a przynajmniej chce żeby tak było. Nie potrafię okazać wdzięczności za to co dostaję. Nienawidzę tego w sobie. Jestem strasznie gównianym synem. Szkoda, że się urodziłem.

— Xiao! Do cholery jasnej! Jak ja mam z tobą rozmawiać? Naprawdę nic nie rozumiesz? — ostentacyjnie przewracam oczami. Ignorując dalsze krzyki ojca udaję się do pokoju. Z głośnym hukiem zamykam drzwi. Zrzucam z ramienia torbę po czym siadam na parapecie przy dużym oknie z widokiem na miasto. Wkładam słuchawki i wsłuchując się w piosenkę Myslovitz, "Długość dźwięku samotności" przyglądam się jasnym bilbordom. Ekran zdążył zmienić się już dwa razy ukazując reklamę szamponów i zachwalając drogie perfumy. W szybie odbija się obraz otwieranych drzwi przez które wchodzi ojciec. Siada na łóżku a ja zaraz obok niego.

— Przepraszam. — mówię ze spuszczoną głową. 

— Nie masz za co. Wiem, że jest ci ciężko mówić o tym co czujesz ale proszę, pójdź tam. Jeśli nie dla siebie, to chociaż dla mnie. Jesteś moim synem, martwię się o ciebie. Nie chce żebyś znowu próbował odebrać sobie życie. Terapia przynosi skutki, widać to po tobie. Może ty tego nie zauważasz ale ja tak. Kontynuujmy terapię jeszcze chwilę, okej? — bez słowa kiwam głową a mężczyzna mnie przytula. Odwzajemniam uścisk. Nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie co musi czuć rodzic obawiający się, że pewnego dnia będzie musiał iść na pogrzeb własnego dziecka. Gdybym tylko wiedział jak przestać czuć się jak gówno. Na pewno nam obu byłoby łatwiej. To nie tak, że nie chce z tego wyjść, problem w tym, że nie wiem jak mógłbym z tego wyjść. Bo czy to jest jeszcze możliwe? Czy nie jest już za późno?

— Okej. Jeszcze trochę mogę wytrzymać. — sile się na uśmiech.

— Nie rozmawiajmy już o tym. Zjemy razem kolacje? Możemy zamówić pizzę. — proponuję mężczyzna po czym oboje idziemy do kuchni.

Aether

Promienie słońca wpadające do mojego pokoju spod cienkich zasłon unoszonych przez delikatne podmuchy ciepłego wiatru rażą mnie w oczy i wybudzają ze snu. Sięgam po telefon aby wyłączyć budzik, który najwidoczniej nie zdążył jeszcze zadzwonić. Ku mojemu zdziwieniu było już po 10. Okazuje się, że budzik nie zadzwonił. W pośpiechu wkładam już kilkudniowe niebieskie jeansy i wygrzebuje z szafy w miarę przystępną, ciemno pomarańczową koszulkę z nadrukiem przedstawiającym czarny kontur kota. Cóż, na ten moment już nieco zdarty.

Taste of your lips when we kiss/xiaother/ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz