9

63 5 14
                                    

"Mógłbym cały blok twoim imieniem otagować jak sebiksy

Nigdy nie zapomnę tego, jak mi było źle

Bez ciebie nawet wszystkie dobre chwile były złe"


— Kacperczyk, Julia Wieniawa, "Sebiksy"

Xiao

Za oknem powoli zaczynało się ściemniać. Od dobrych dwóch godzin szykowałem się na imprezę, na którą zaprosił mnie Aether. Po podłodze walały się wyrzucone przeze mnie ciuchy, które uznałem za nieodpowiednie albo zbyt mało efektowne. Może nie przepadam za imprezami zwłaszcza w gronie głośnych nastolatków, których nawet nie znam jednak wizja spędzenia kilku, jak nie kilkunastu godzin w towarzystwie Aethera była niezwykle miłą wizją. Ah, już nie mogę się doczekać aż się z nim zobaczę. Wyobrażając sobie dzisiejszy wieczór pełen wspólnych rozmów niemal piszczałem ze szczęścia. Dobra, może to lekkie przegięcie. W każdym razie cieszyłem się na ten wieczór.

Przegrzebywałem szufladę w poszukiwaniu mojej ulubionej bordowej pomadki gdy usłyszałem za sobą skrzypienie drzwi.

— Wybierasz się gdzieś? — zapytał donośny głos ojca.

— Tak, na imprezę. — wkładam w lewe ucho dość dużych rozmiarów kolczyka w kształcie czarnego, bogato zdobionego krzyża jednocześnie kątem oka bacznie obserwując wyraz twarzy ojca.

— To nowość. Już imprezy nie są tylko dla głupich nastolatków? — posyła mi przeszywające spojrzenie powtarzając często wypowiadane przeze mnie słowa.

— Są.

— Więc? — unosi brwi

— Więc jestem głupim nastolatkiem. — po raz ostatni przeglądam się w lustrze poprawiając włosy. Odwracam się w stronę ojca po czym dodaję: — Ale idę tam z Aetherem więc będzie mi raźniej.

— Okej, daj mi jeszcze tylko numer do Aethera. Tak w razie czego.

— W razie czego? — dopytuję nieco niezadowolony.

— Gdyby coś ci się stało, żebym mógł do niego zadzwonić. — przewracam oczami głośno przy tym wzdychając. Zabieram mu z ręki telefon i wstukuję numer, który Aether kiedyś mi podał.

— Poza tym nie mam siedmiu lat. — mówię kierując się w stronę brązowych drzwi przy których stały trzy pary butów. Dwie taty i jedna moja.

— Masz rację, zachowujesz się na pięć. — dodaje żartobliwie. Podchodzi nieco bliżej i opiera się o ścianę.

— Coś jeszcze? — kładę dłoń na klamkę.

— Bawcie się dobrze. I daj Aetherowi mój numer. — zdążył krzyknąć nim zamknąłem za sobą drzwi.

Wychodzę przed klatkę schodową a zimne powietrze otula moją twarz. Biorę kilka głębszych wdechów skupiając się na chłodzie wdychanego powietrza. Noc była wyjątkowo rześka jak na zbliżające się wakacje. Do 21 zostało jeszcze trochę czasu. Opieram się plecami o ławkę a z kieszeni wyciągam paczkę szlugów. Zaraz potem wyciągam czarną, matową zapalniczkę, którą odpalam fajkę. Czerwona pomadka zostawia wyrazisty ślad na papierosie. Wygląda niczym krwawy wieniec otaczający głowę.

Aether

Po raz kolejny przeglądam się w lustrze poprawiając wszystkie zagięcia w koszuli i bluzce tak, żeby wszystko leżało idealnie. Na białą koszulkę na ramiączkach narzuciłem jasno żółtą koszulę tak aby ramiona pozostały odkryte. Jasnoniebieskie jeansy idealnie pasowały do również jasnej góry a biżuteria ozdabiała szyję i palce idealnie dopełniając stylizację. Włosy tak jak mam to w zwyczaju pozostawiłem rozpuszczone.

Taste of your lips when we kiss/xiaother/ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz