☆ Rozdział 5 ☆

388 36 12
                                    

(Narracja: Fang)

Jakoś od końca 1 klasy podobała mi się Shelly. Wsumie to nie wiem czemu, w końcu była starsza, a wyglądało na to, że Colt czuł do niej to samo co ja. Trochę chujowa sytuacja, bo co jak co ale on kurwa tymi rewolwerami nieźle wywijał. Jak się wkurwił to ciężko było przeżyć. Wiem bo testowałem. Zajebałem mu kiedyś spodnie na basenie... Dobra, może będę żył. Jak coś to może ten pojebus Buster, który najpewniej jest najebany mi pomoże. Dotarłem na arenę starcia solo trochę wcześniej niż inni, bo po pierwsze: chciałem się rozgrzać, a po drugie: chciałem zgadać do Shelly i jakiegoś tam kwiatka jej dać czy chuj wie co. Jak ją tylko wypatrzyłem, od razu podeszłym i walnąłem jakimś losowym tekstem na podryw.
- Jesteś może babą od matmy? Bo chyba postawiłaś mi pałę.
Zaraz po tym puściłem jej oczko, a ona ryknęła śmiechem na pół areny. A zgadnijcie co się wtedy odjebało. Zaraz koło mnie z krzaka wyskoczył Colt i zaczął strzelać na wszystkie strony jak szalony. Oczywiście trafić chciał we mnie, ale coś mu nie szło. Jak tylko gadżetu użył i jebnął we mnie tym swoim pociskiem to przeleciałem na drugą stronę areny ładując gdzieś na ścianie.
- No kurwa, pojebany- powiedziałem sam do siebie, zszokowany tym co się stało.
Aż tu nagle usłyszałem jakiś znajomych głos.
-Ehm...- to ten emos z apelu- wszystko okej??
-Ło cholera ale timing- bez sił opadłem na resztki tej ściany, muru czy tam chuj wie czego- raczej nie wypadam w zbyt dobrym świetle leżąc na tym rozjebanym murku czy chuj tam wie czym.
Chłopak przewrócił oczami i podał mi rękę żebym się podniósł.
-Na twoim miejscu nie stawałbym teraz w walce. Colt ci da taki wypierdol, że się tydzień nie ruszysz.
-Co to to fakt, ale nie pozwolę mojej godności posypać się tak łatwo, jak temu murkowi.
Zaśmiał się. Jupi. Byłem zabawny. Usłyszeliśmy dzwonek oznajmiający że mamy stanąć w miejscac, w których rozpoczynaliśmy rundę. Stanąłem w tym przydzielonym dla mnie. Znowu nie zdążyłem zapytać tego chłopaka o imię. Zrobię to po tej walce, o ile ją przeżyje. Widziałem, że Colt stoi 90° na lewo ode mnie. Emo gremlin chyba stał po drugiej stronie mapy. Nie żebym go wyzywał, bo gremlina to on w żadnym stopniu nie przypominał. Był bardzo ładny... znaczy co. Watafak. Dobra nie ważne, teraz musze się skupić na walce. Przeciwko mnie startowali oczywiście Colt i Edgar, Barley (mega ez), Shelly (obyśmy nie zostali razem ostatni, bo bym się pewnie poddał od razu), Leon (mocny zawodnik), El Primo (nie ma masakry), Piper (sigma), Penny (uwaga na ulta) i Emz (już się duszę). Pomyślałem, że nie ma masakry, ale muszę się zmierzyć z Coltem zanim zrobi to ktoś inny. Start. Pobiegłem zebrać jakieś kostki mocy, no bo co innego miałem zrobić. Barley kręcił się przy tych samych skrzynkach co ja, więc od razu z łatwością go pokonałem. Zauważyłem, że Emz już została pokonana przez tego Emo boya, a Piper przez Leona. Wogóle dziwne było, że nigdy wcześniej nie spotkałem tego emosa w żadnej rozgrywce. Chyba. Słabą pamięć miałem. Nagle zza murku wyskoczył na mnie El primo. Wogóle się tego nie spodziewałem, ale jakoś go pokonałem, pomimo tego że nieźle mnie obił. Aż tu nagle zobaczyłem jak Colt włazi do krzaka. Już chciałem wskoczyć tam za nim, ale ten gad Leon zrespił się znikąd i zaczął we mnie rzucać tymi swoimi fidget spinnerami. Był ode mnie daleko, a ja byłem już sporo obity i przekonany, że to mój koniec. Nagle z krzaka wyskoczył emos i rachu ciachu, Leona nie było. Ale on zajebiscie wyglądał jak tak walczył... Zapatrzyłem się na niego i zapomniałem o tym Colcie w krzaku. Spojrzałem na gremlina, który dał mi znak, żebym poszedł wyrównać porachunki z krzakiem. W sensie z typem w krzaku. Bez różnicy. Wbieglem w krzak i wziąłem ziomka z zaskoczenia. Było ciężko, ale jakimś cudem wygrałem, czego się totalnie nie spodziewałem. B r u h. Obiłem się trochę, ale i tak ruszyłem się rozprawić z tymi skurwielami, którzy zostali. Emosek gremlinosek słodziutki walczył właśnie z Penny. A wtedy spojrzałem za niego, a tam Shelly wykonuje swoje kroki ninja żeby do dojechać ultem. A wtedy wsumie nie wiem czemu zdecydowałem, że wolę dojechać Shelly niż jego, więc podbiegłem do niej od tyłu i załatwiłem ją szybciej niż zdążyła kliknąć ulta. A tedy zostałem sam z emoskiem. Nad naszymi głowami wyskoczył napis WIELKIE STARCIE, którego wogole zdecydowanie nikt a to nikt się tutaj nie spodziewał, bo skąd on się tu wogóle wziął. I tak stałem i się patrzyłem w ten napis, a tu nagle skoczył na mnie emos i odepchnął mnie z miejsca w którym przed chwilą stałem i jeszcze zrobił jakiś jebany piruet jak lecieliśmy, tak, że wylądował pode mną. Wa ta fak. Jak tylko ogarnął co właśnie odjebał, to zrobił się czerwony jak mój dziadek gdy mu odpiąłem respirator. Ja sam zaczerwieniłem się niczym pomidor.
- Tak wogóle to Edgar jestem- powiedział nagle, tak totalnie z dupy.
- Miło mi cie poznać, emosie- odpowiedziałem - Fang jestem.
-Fajnie. Chciałbyś może wstać czy coś??
-Nie, czemu?- powiedziałem, nie wiedząc skąd taka sugestia. A potem mi się przypomniało, że nad nim wiszę i zerwałem się na równe nogi - No tak. Sorki. Zapomniałem.
- Jak mogłeś zapomnieć- zaśmiał się.
Może jeszcze mnie nie nienawidził, bo się śmiał.
-Dzisiaj rano zapomniałem torby i lewego buta I musiałem się po nie wracać, przez co się spóźniłem.
Ryknął śmiechem, a potem oboje zaczęliśmy się śmiać jak tylko na siebie spojrzeliśmy.
-W każdym razie oddaje Ci wina- powiedziałem- Nie zauważyłem tej maszynki Penny, no a ty mnie odepchnąłeś żeby było uczciwie, no a teraz będzie uczciwie jak ja się zajebie. Nie zdążył nawet nic odpowiedzieć, bo wbiegłem w toksyczną mgłę otaczającą nas z każdej strony. Potem zawalczyłem jeszcze parę rund, ale już w żadnej nie byliśmy razem. Mignął mi tylko parę razy w lobby i raz złapaliśmy kontakt wzrokowy. Lekko się do mnie uśmiechnął. O Boże jaki on był uroczy. Ciekawe czemu tak pomyślałem. To chyba nie jest normalne żeby tak myśleć o swoich kolegach. No bo chyba byliśmy kolegami, co nie??

Hejka!! Jak oceniacie?? Mam nadzieję, że wam się podoba. Postaram się jutro wstawić nowy rozdział. Miłego dnia/nocy!!

me + you? (fangar)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz