☆ Rozdział 12 ☆

414 30 11
                                    

(Narracja: Edgar)

Obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Spojrzałem na zegarek. 7.33. Kurwa no, chciałem się choć trochę wyspać. Ale przynajmniej teraz zdążę na spokojnie wszystko ogarnąć przed pójściem do szkoły. Od razu poszedłem do łazienki, bo leżenie w jednym łóżku z Fangiem nadal trochę przyprawiało mnie o dyskomfort. Chińczyk całkiem uroczo wyglądał jak spał, ładnie mu było z rozpuszczonymi włosami. Westchnąłem i zacząłem myć zęby. Przemyłem też twarz i zrobiłem skincare, po czym ruszyłem na dół by zrobić nam śniadanie. Nie wiedziałem, co chinol lubił oprócz popcornu, więc zdecydowałem się na naleśniki, bo są dość uniwersalne. Przyrządzenie ich było bardzo łatwe i szybko mi poszło, więc około 8 szedłem już na górę obudzić popcorniarza.
- Ej chinol- postrzasnąłem nim za ramię- wstawaj.
Coś tam wymruczał i obrócił się na drugą stronę.
- No kurwa mać wstawaj.
Zero reakcji. Poszedłem do łazienki po kubek z lodowatą wodą, którą zaraz wylałem mu na łeb.
- CO SIE DZIEJE KURWA- wydarł się chińczyk- PALI SIE???
- Nie, nie pali się, ale chodź zjeść.
- No to kurwa co mnie tak agresywnie budzisz- zdenerwowany wylazł z łóżka.
- Bo jak zacząłem normalnie to nie wstawałeś- przewróciłem oczami- zrobiłem naleśniki, chodź.
Chłopakowi zaświeciły się oczy na to zdanie.
- KOCHAM NALESNIKI- wykrzyczał zbiegając po schodach- AŁAAAA.
No wyjebał się oczywiście. Zrobiłem mu zdjęcie jak leżał pod schodami i wysłałem na jakąś grupę, którą stworzyła Colette. Zauważyłem, że wczoraj napisała mi, że zostaję na noc u Bustera i rano wpadnie z jakąś koleżanką. Postanowiłem zostawić im parę naleśników.
- Wstawaj, bo musimy jeszcze iść do ciebie przed szkołą, żebyś se wziął rzeczy.
- Mhrmhrm- Nie zrozumiałem co powiedział.
- Co ty tam pierdolisz??
- Złamałem nos.
Zaśmiałem się i poszedłem po łaskę do butów, żeby go nią szturchać.
- No wstaje już no- powiedział wkurwiony- pierdol się.
- Ooo, widzę, że odpalił ci się emo tryb.
Spojrzał na mnie spode łba i usiadł przy stole.
- Masz nutelle?
- Nie, zabij się- powiedziałem podając mu słoik- jakieś picie?
- Masz sok??
- Mam. Pomarańczowy??
- No a jak.
Usiadłem na przeciwko niego, patrząc jak je.
- Dobre te naleśniki. Ty nie jesz?
- Nie, nie jestem głodny. Zostawię dla Colette, bo ma tu przyjść z jakąś koleżanką.
- Ale weź zjedz chociaż jednego, nie zjedliśmy wczoraj kolacji- spojrzał na mnie błagalnie.
- Jeśliśmy popcorn przecież. Kupię se potem coś w żabce.
Nie wiedziałem co mam teraz robić, więc po prostu czekałem aż ciemnowłosy zje. Planowałem sobie mój outfit w głowie. Może dzisiaj pójdę jakoś basic, czarny t-shirt i szare dresy i może nie będę włosów układać, tylko jakieś dodatki walne. Jeszcze jest ciepło, więc raczej tylko jakieś rękawiczki zamiast bluzy. No i szalik oczywiście. Musiałem wyglądać na pojebańca popylając z tym szalikiem, ale cóż zrobić.
- Nad czym tak myślisz??
- Zastanawiam się, czy wyruchać ci matke. Zjadłeś?
- No.
Sprzątnąłem stół i skierowałem się na górę.
- Ja teraz idę się umyć, tak, znowu, a potem ty możesz iść jak chcesz.
- Ja raczej nie muszę, bo się wczoraj myłem. Tylko zęby itd.
Kiwnąłem głową i zacząłem wyciągać ciuchy z szafy.
- Ubiorę się na razie w ciuchy z wczoraj, oddam ci twoje i w domu się przebiorę.
- Spoko.
Z przyszykowanym outfitem skierowałem się do łazienki. Zakluczyłem drzwi I spojrzałem w lustro. Japierdole jak ja wyglądam. Typowy gej, emos, depreszyn, sylwetka jak u krowy jakiejś. Nie umiałem pozbyć się tych myśli, bo zbyt długo słyszałem je owienięte w słowa. Wszedłem pod prysznic i zająłem się myciem głowy. Postanowiłem nie układać dziś włosów na żel, tylko po prostu trochę lakieru i niech same się ułożą. W moich myślach cały czas pojawiała się żyletka, którą miałem za etui. Ale jednocześnie jakoś nie miałem potrzeby poczucia bólu. Nie byłem w tym momencie całkowicie obojętny, czułem emocje. Rzadko mi się to zdarzało, bo w większości nie czułem nic. Dlatego powodowałem ból. Ubrałem się i przypomniało mi się, że teraz znowu muszę zrobić skincare. Bez sensu robiłem je rano, ale jakoś nie myślałem za bardzo wtedy. Nie wyspałem się pewnie. Zrobiłem mój codzienny, delikatny emo make-up. Linia wodna i delikatne kreski cieniem. No i korektor ofc. Przetrzepałem włosy ręka, przez co luźno opadły mi na czoło. Nie wyglądałem źle. Założyłem rękawiczki i szalik, a do tego jakąś biżuterię. -Spoko jest- pomyślałem.
Wyszedłem z łazienki i nie zastałem Fanga w pokoju. Zszedłem na dół i zastałem go tam jedzącego naleśniki z moją siostrą i jakąś śliczną dziewczyną z różowymi włosami. Rozmawiali o czymś śmiejąc się.
- Hej- przywitałem się.
- HEJKAAA- Colette energicznie się na mnie rzuciła- Edgar to jest Janet. Janet to jest Edgar.
Niezręcznie pomachałem Janet, dając jej znać, że nie chce jej podawać ręki ani nic. Chyba zrozumiała, bo tylko mi odmachała.
- Hejka. Miło mi cie poznać. Colette już dużo mi o tobie opowiedziała.
Przewróciłem oczami I spojrzałem na Colette z irytacją, po czym pokazałem jej faka. Wszyscy się zaśmiali.
- A co ty taki nie emo dzisiaj?- spytał Fang.
- Dzisiaj jestem basic bitch, cieszcie się tą chwilą.
- Kurde, akurat dzisiaj musiałeś?? A ja cię tak wychwalałam jako typowego emosa- marudziła Colette.
- No sory, jutro bardziej się postaram. Kotlet widziałaś Kokosa?? Nie wrócił wczoraj.
- Plątał się pod drzwiami, ale myślałam, że dopiero co wyszedł, więc go nie wołałam.
Kiwnąłem głową I skierowałem się do drzwi. Zacząłem wołać mojego brązowo-białego kotka, który po chwili przybiegł do mnie truchtem.
- Hejj- przywitałem się, miziając go po głowie, a po chwili podnosząc na ręce- gdzieś ty był??
Skierowałem się do kuchni i postawiłem kota koło jego miski, by pójść po opakowanie z karmą. Dałem mu trochę mokrej i trochę suchej, bo podobno tak najzdrowiej. Wodę miał świeża, więc kucnąłem obok niego miziając go za uchem. Kokos zaczął mruczeć zadowolony.
- O BOZE ALE UROCZA KICIA- wydarli się Janet i Fang- możemy pogłaskać??
Przewróciłem oczami.
- Możecie, tylko ostrożnie, bo różnie może zareagować. Najlepiej poczekajcie aż zje.
Gdy tylko kot odszedł od miski, rzucili się na niego głaskając go z każdej strony. Lekko uśmiechnięty patrzyłem na ich twarze. Kokos był moim 2 najlepszym przyjacielem, zawsze przy mnie był i pocieszał. Niby to tylko kot, ale dla mnie zawsze był najważniejszy. Colette podarowała mi go jakoś dwa lata temu, po mojej najgorszej próbie. Byłem za niego niezmiernie wdzięczny.
- Wyglądasz jak jakiś dumny ojciec- Kotlet się chichrał, patrząc na mnie.
- Wypierdalaj.
- Miły jak zawsze.
Przewróciłem oczami.
- Dobra chińczyk zbieraj się bo już 8.40, a o 9.04 jest autobus.
Fang z niechęcią oderwał się od Kokosa i polazł na górę po swoje rzeczy.
- Ale ojcujesz w tym momencie.
- Weź wypierdalaj albo ci wepchnę ten talerz do gardła.
Dziewczyny oczywiście zaczęły się śmiać.
- Przecież wszyscy wiemy, że za bardzo mnie kochasz. Kto by cię wyciągał z domu jak nie ja.
Pokazałem jej faka I poszedłem ubrać buty.
Wziąłem plecak I czekałem na tego ułoma.
- Edgar idź już powoli, chce jeszcze pogadać z Fangiem- Colette stanęła w progu drzwi, kołysząc się na boki.
Zmierzyłem ją wzrokiem. 
- Nie mów mu za dużo, proszę.
Wyszedłem z domu, kierując się do Fanga.
Puściłem sobie Venice Bitch od Lany na słuchawkach, bo jakoś miałem nastrój na tą piosenkę.

me + you? (fangar)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz