Rozdział dodatkowy

101 5 0
                                    

CHAN POV:

Nie chciałem żyć. Nie zasługiwałem na to. Byłem potworem. On mi nie wybaczy...

- Przepraszam Innie... - wypowiedziałem swoje ostatnie słowa po czym odpłynąłem zalewając całe nadgarstki krwią.

Jedyne co później pamiętam to strach w oczach Changbina i strasznie oślepiające światło.

Nie udało się.

Od tych wydarzeń minęły 2 lata, a ja dalej nie potrafiłem sobie poradzić. Jeongin nie chciał utrzymywać ze mną kontaktu co całkowicie rozumiałem. Od Changbina dowiadywałem się co się dzieje z młodszym i jak się trzyma. Chciałem jakoś się wytłumaczyć ale z czego? Nie ma nic do tłumaczenia. Zostało mi zatem błaganie o wybaczenie...

Prowadziłem nielegalne wyścigi i klub. To drugie prowadził głównie Changbin, ale potrzebowałem jakiejś przykrywki. Sam rzadko kiedy brałem udział w takich wyścigach, ale lubiłem patrzeć jak robią to inni. Ta adrenalina, zazdrość i zachwycenie. Kochałem patrzeć na rywalizujące ze sobą drogiej marki samochody. Zdążało się też od czasu do czasu aby ścigały się motory co bardziej mnie ciekawiło i sam dwa razy wsiadłem na motor aby wygrać wyścig. Podczas szybkiej jazdy zapominałem o całym świecie i zajmowałem się tylko wykańczaniem swoich mięśni i silnika mojego sprzętu.

Dziś postanowiłem odreagować.

Moja ostatnia szansa zgasła.

Wsiadłem na motor nawet nie zastanawiając się chwili dłużej. Mój przeciwnik był już gotowy, a po chwili dziewczyna stająca niedaleko nas po środku dała znak rozpoczęcia wyścigu, wszyscy zlecieli się za nami gdy ruszyliśmy z miejsca w mgnieniu oka. Mój prywatny motor był moją drugą największą miłością, zastąpił mi muzykę, z której zrezygnowałem jakiś czas temu. Yamaha ZX10R, tak nazywała się moja druga miłość, pierwsza nazywała się Yang Jeongin. Lakier czarny jak włosy Jeongina gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, odbijało się w nim wszystko dookoła jak w oczach młodszego. Poczułem jeszcze większy przypływ energii przez co dodałem więcej gazu.

Albo spowoduje wypadek i nie przeżyję, albo coś nade mną czuwa, lub ktoś..

- Szefie dałeś czadu! - zawołał któryś z pracowników wśród tłumu. Każdy tutaj wie, że jeśli kończę wyścig nikt ma do mnie nie podchodzić i gratulować, a krzyczeć z dala.

Podszedłem do mężczyzny, który dziś zbierał obstawki i zabrałem należącą do mnie część. Czyli wszystko.

Black hole // JeongchanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz