5. ,,Smaczna krew?"

47 3 0
                                    

Drzwi przedziału otworzyły się, a moim oczom ukazał się chłopak. Był on troszkę wyższy ode mnie. Jego zielone tęczówki pasowały do jego brązowych loczków. Miał widoczne kości policzkowe, ale mimo to był dosyć ładny.
- Mogę się dosiąść? Nigdzie nie ma wolnych miejsc?
- Ja też mogę? - usłyszałam żeński głos.
Tuż nad ramieniem chłopaka zobaczyłam kawałek twarzy dziewczyny o najprawdopodobniej ciemnych, prostych włosach.
- Kim jesteście? - zapytałam oschle nie wstając z miejsca.
Pytanie to wytrąciło ich chyba z równowagi, ponieważ przynajmniej chłopak wytrzeszczył oczy. Gdybym widziała twarz dziewczyny, pewnie zauważyłabym to samo. Brunet jako pierwszy odzyskał mowę.
- Ja jestem Lucas. Lucas Grand,ale mów mi Luc. A to, to jest jakaś typiara, która za mną przylazła.- odparł.
Szczerze, coraz bardziej zaczynał mi przypadać do gustu. Ten jego lekceważący ton i sposób traktowania innych...
- Nie jestem żadną typiarą, tylko jestem Victorie Jacobs, a moi rodzice pracują w ministerstwie. Jakby co mów mi Vici. A teraz suń się, bo chcę gdzieś siąść! - odpyskowała mu i przesunęła chłopaka na bok.
Moje oczy spotkały jej brązowe oczy, w których było widać, że ta sytuacja zaczęła ją wkurzać. Zamierzała już odłożyć kufer na górę, kiedy zerwałam się z siedzenia.
- Moment, moment! Status krwi?- zapytałam wyciągając różdżkę i celując w nich.
Wiedziałam, że było to komiczne, ponieważ nie umiałam rzucać zaklęć, ale i tak wywarło to na nich wrażenie.
- Czysta krew! - krzyknęli naraz.
- Ja nie rozumiem jak szlamy mogą chodzić do Hogwartu!- dodała Victorie.
Zaimponowała mi tym.
Chłopak chyba nie chciał się wypowiadać na ten temat.
- Dobra, chodźcie. - oznajmiłam im i schowałam różdżkę.

Dziewczyna siadła obok mnie, a chłopak naprzeciw nas. Na moment zapanowała cisza, ale w końcu dziewczyna się odezwała.
- Słuchaj, wiemy jak nazywam się ja, jak nazywa się on! - po tych słowach spojrzała obrażona na Lucasa- Ale jak ty się nazywasz?
- A po co ci to? - dopytałam.
Nie byłam skora do rozmów z niemal obcą mi osobą.
- Bo masz super styl bycia, a poza tym chyba nie chcesz siedzieć w jednym przedziale z nami i nic nie mówić! - zaperzył się Lucas.
- Bellatrix. - odparłam z wyraźną niechęcią.
Mimo, że ich sposób bycia wydawał się okej, to naprawdę nie chciałam im za dużo mówić.
- A nazwisko?
- Malfoy. - odparłam z dumą.
- Siostra tego Draco Malfoya?- zapytała podekscytowana Vici.
- Tak. - odparłam jak jakiś gbur.
- Brat mi o nim mówił. Uważa, że to walony głupek, który szuka sławy.
- Draco walonym głupkiem! Jego chyba coś boli.
- Dobra, nie kłóćcie się. - wtrącił się Luc.- Lepiej powiedźcie, do którego domu chcecie trafić. Bo ja wszystko byle nie Hufflepuff. Nie chcę być uznawany za nic wartego.
- Ja nie zamierzam być w Gryffindorze. Jak się tam dostanę, to uciekam ze szkoły. Wystarczy, że mój znienawidzony brat tam jest. A ty Bellatrix? Siedzisz jakoś cicho, nic nie mówisz.
- Toż to oczywiste, że trafię do Slytherinu. W innych domach są same ciapajdy. A ten głupi Potter lepiej niech nie ratuje świata, bo go pogorszy. - odpowiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Oj Bella, było lepiej nic nie mówić. Niech sami się domyślą.

I właśnie wtedy, w pociągu zrobiło się lodowato. Tak jakby zabrano ze mnie wszystko co czyniło mnie żywą. Nie czułam nic, poza smutkiem i tym, że nie chciałam już żyć. Cierpiałam. W sumie moi nowi "znajomi" chyba też. Przez moment zaczynałam tracić przytomność, ale ostatecznie do tego nie doszło. Przez korytarz przebiegł srebrny wilk, który przepędził jak się domyśliłam dementorów. Od razu poczułam jak zaczynam wracać do siebie. Zaczęłam czuć się lepiej i wracać do mojej osoby, która jak zwykle była ukryta pod maską obojętności. Vici straciła przytomność i nie można było jej obudzić. Niezbyt się tym przejęłam. Luc próbował ją ocucić, co i tak nie przynosiło oczekiwanych przez niego efektów.
- Może byś mi pomogła, a nie się tylko patrzysz!? - zwrócił się w moją stronę.
- I niby co ja bym z tego miała?
Odwróciłam wzrok od szyby i spojrzałam na chłopaka, który nachylał się nad dziewczyną. Wbrew sobie wstałam i pomogłam mu ją posadzić naprzeciw mnie. Nie patrzyłam się na nią, lecz na chłopaka. Dziwny był jednak. Najpierw był na nią wściekły, a teraz zachowywał się jakby był jej dobrym kumplem.

Usłyszałam jak drzwi przedziału się otwierają i od razu zwróciłam głowę w tamtym kierunku.
- Czego chcesz? - zapytał Lucas.
No to będzie miał kłopoty, pomyślałam. Draco nie da sobie tak mówić. Victorie właśnie odzyskała zmysły. Wzrok umiejscowiła w moim bracie.
- Chciałem sprawdzić, jak ma się moja siostra. A na przyszłość trochę grzeczniej cwaniaczku. - odpowiedział mu.
- Jakbym się bał. Wielce mi Malfoy. - odpyskował mu.
Draco obrzucił dziewczynę i chłopaka krytycznym spojrzeniem.
- Lucas! Ani słowa więcej! - rozkazałam. - Masz wolne miejsce w przedziale? - dodałam zwracając się do brata.
- Niestety nie. Wybitnie nie trafiłaś.
- Niestety. Jak widać ta ledwo żyje, a on ma dość kiepskie nastawienie wobec nas.
- Wcale nie! Ty jesteś całkiem ładna, ale on...- machnął na mojego brata i wypuścił głośno powietrze z ust.
- No dokończ. Z chęcią posłucham o co ci chodzi. - poddenerwował go Dracon.
Chłopak jednak nie dokończył. Wstał i rzucił się na Malfoya z pięściami. Mój brat jednak to przewidział i powalił go z powrotem na siedzenie. Z nosa Granda leciała krew.
- Na przyszłość radzę ze mną nie zadzierać. - zagroził mu mój brat, po czym zwrócił się do mnie - Powodzenia Bella. Miejmy nadzieję, że po raz ostatni są takimi łajzami, bo jak nie to sami się nimi zajmiemy.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie, zamknął drzwi od przedziału i poszedł gdzieś indziej.

Lucas patrzył na mnie z przerażeniem, a dziewczyna znowu straciła przytomność.  Utrzymywałam z chłopakiem kontakt wzrokowy i czułam, że on kurczy się w sobie.
- Smaczna krew? - zagadnęłam go.
- Nawet nie wiesz jak bardzo! Chcesz spróbować. Mogę ci to załatwić!
- Mam go znowu zawołać? - odbiłam piłeczkę i podniosłam się z siedzenia z zamiarem ruszenia w stronę drzwi.
- Nie ma takiej potrzeby. - powiedział wręcz błagalnie.
- Mam taką nadzieję, bo on może cię znowu położyć, a wierz mi następnym razem nie skończy się tylko na tej krwi z nosa.
- Coraz bardziej mi się podobasz, wiesz?
- Och, jaka szkoda , że ty mi nie. - odparłam zgryźliwe z udawanym zachwytem. - Naprawdę jesteś bardzo słodki. - dodałam ironicznie.
Szczerze, w duszy śmiałam się z niego. Mówił mi takie rzeczy, a wyglądał przy tym tak jakby trafił go tłuczek. Tak jakby mówił sekret obcej osobie, tuż po tym jak jej się naraził. Najdziwniejszy typ jakiego znam...

Zapomniana Siostra II Bellatrix MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz