16. Kłótnia za kłótnią.

11 1 0
                                    

Zbliżał się maj, a więc miesiąc, w którym mają zabić tego hipogryfa co uszkodził Draco. Rok szkolny toczył się swoim własnym tempem. Zapowiadało się na to, że to Gryfoni wygrają Puchar Quidditcha. Przypuszczenia się potwierdziły, kiedy to wygrali oni z Puchonami w połowie maja.
- Pamiętasz co dzisiaj jest, Draco? - zapytałam, siedząc na kanapie w pokoju wspólnym.
- Gdzież mógłbym zapomnieć o tym, że dziś zabijają tego podłego, latającego ptaszora. - powiedział z uśmiechem.
- Wiadomo, kogo do tego wyznaczyli? - dopytał Theo.
- Niby Mocnaira. - odparł niewzruszony Draco.
Po chwili zapadła cisza. Lekko niezręczna, ale cisza.
- To co Bel? Grasz w Quidditcha w przyszłym roku? - zapytała Pansy.
- Flint się nie zgodzi. - rzucił mój brat.
- Jak zobaczy jak latasz to się zgodzi. - zapewniała Kylie.
- Prędzej wykopie ją z boiska ze słowami ,,Dziewczyny są za delikatne na tak poważna grę jak Quidditch" - powiedział Blaise udając głos kapitana drużyny Slytherinu. - Totalny dupek. Dziewczyny też mogą grać! - warknął oburzony.
- Gdyby nie Bella, to przegrałbyś ze mną i Theo za każdym razem. - wtrącił Draco. - Idziesz na spacer, Pans? - zapytał siedzącej na jego kolanach dziewczyny. - Zaraz mają ściąć tego bydlaka i chcę to zobaczyć.
- Nigdzie nie idziecie! - postanowiłam. - IdzieMY! - dodałam podkreślając ostatnią sylabę.

Kiedy znaleźliśmy się na błoniach zobaczyłam jak przywiązany hipogryf bawi się czymś nieświadomy tego co ma się stać.
- O proszę, proszę. Czyżby Bliznowaty przyszedł ze szlamą i rudzielcem opłakiwać Hardodziobka? - powiedziała Pansy.
Usłyszeli nas. Podeszła do nas ta tępa Granger i podstawiła jej różdżkę od gardło.
- Jak śmiesz ty szlamo dotykać jej choćby końcem różdżki! - warknełam.
- Zostaw ją, Granger! - zawtórował mi Theo.
- Hermiono! - zawołał bliznowaty.
- Czyżby pan Potter postanowił uratować swoją przyjaciółkę szlamę? - zapytałam i zaśmiałam się głupio.
- Bellatrix nie pozwalaj sobie! - krzyknął na mnie.
- Bo co? Strzelisz we mnie jakimś zaklęciem? - dodałam rzucając Protego na obszar, w którym znajdowaliśmy się z resztą Ślizgonów, tym samym odtrącając Gryfonkę od Pansy.
- Plugawa szlama! - rzekła Parkinson.

Usłyszeliśmy, wtedy huk spadającego toporu.
- Teraz możecie już iść i wypić herbatkę za waszego zmarłego zwierzaka z tym wielkoludem! - zaśmiałam się.
- Zamknij się, Malfoy! - wrzasnął Weasley i spróbował rzucić we mnie jakimś zaklęciem, które odbiło się od tarczy. - Parszywek! Znowu mi uciekł! - wrzeszczał dalej, próbując gonić szczura.
Poleciał za nim i Potter i Granger. Kiedy znalazł się przy drzewie wyszedł wielki, czarny pies i wciągnął go do środka. Ku mojemu zdziwieniu wiecznie ruchome gałęzie zostały zatrzymane.
- Czy tylko według mnie dzieje się tu coś dziwnego? - zapytał Draco.
- Chyba nie chciałeś przez to powiedzieć,, Oni mogą zginąć " Nie mów Draco, że boisz się o szlamę, Bliznowatego i Wieprzleja? - zapytałam ironicznie, za co dostałam od niego wkurzone spojrzenie. - Toż żartuje. - dodałam po czym ściągnęłam tarczę.
- Wracamy. Jednak odechciało mi się tego spaceru. - powiedział Draco.
- Czyżby mały Smoczek przestraszył się czarnego psa? - zapytała Kylie, odzywając się po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Nie, po prostu jestem głodny. - odparł.
- Idealna pora, Drake. Kolacja jest dopiero za jakieś dwie godziny. - rzucił Nott.
- Chyba, że zna się pewien sekret. - powiedziałam tajemniczo.
- Chyba nie mówisz na poważnie, Bel. Chcesz im powiedzieć o... - zaczął, ale urwał w połowie.
- Właśnie tak. - potwierdziłam i zabezpieczyłem teren Muffliato. -Kojarzycie ten portret Salazara co wisi w pokoju wspólnym. Znajduje się za nim taki mały pokój życzeń. Po imprezie na początku roku znalazłam go razem z Theo. To stamtąd mieliśmy tyle wody. - wyjaśniłam, po czym odwołałam zaklęcie.

Ostatecznie wróciliśmy do pokoju wspólnego, a z tajemnicy Salazara nie skorzystaliśmy. Po zjedzonej kolacji wróciliśmy do siebie i po wzięciu prysznica zebraliśmy się w pokoju Theodor ' a. Było to zielone pomieszczenie z ogromnym dwuosobowym łóżkiem, fotelami i biurkiem. Było tam nawciskane wszystkiego na styk, ale wybieraliśmy go, dlatego, że było najwięcej miejsc siedzących.
- Na przyszłość radzę ci posprzątać Theo. Można się zabić tutaj. - powiedział w formie przywitania Blaise, który wparował do pokoju zaraz za mną.
- Rzeczywiście. Ta podłoga wygląda na pobojowisko wojenne. - dodałam.
- Na pewno lepiej mieć porozwalane to niż puste butelki jak u Diabła. - powiedział odgryzając się ciemnoskóremu.
- Dobra, mniejsza z tym. Jak myślicie, Wieprzlej żyje? - zapytałam. - Osobiście mam nadzieję, że nie. Życie byłoby lepsze bez niego.
- Halo! Bel? Dobrze się czujesz? Myślałam, że go nie lubisz, ale nawet ja nie życzyłbym mu śmierci. - wtrąciła Kylie.
- W sumie widok martwego rudzielca byłby przepięknym widokiem, prawda siostrzyczko? - zapytał Draco.
- Jak najbardziej. - potwierdziłam.
- Zaczynam się was bać. Wy jesteście normalni?- zapytał Blaise.
- Nigdy nie twierdziłam, że jestem w stu procentach normalna! - powiedziałam.
- Ja tym bardziej. - zawtórował mi brat.

Reszta wieczoru upłynęła nam na rozmowach. w pewnym momencie Draco i Pansy wyszli, a ja zasnęłam. Obudziłam się rano i gdy otworzyłam oczy uznałam, że nie jestem u siebie w dormitorium. Nie zobaczyłam trzech łóżek i trzech dziewczyn w nich śpiących. Zamiast tego znajdowałam się w pokoju z całkowicie zagraconą podłogą.
- Cześć Bel! - przywitał się Theodor, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Co to ma być? Jakim cudem ja się niby tu znalazłam? - zapytałam.
- Zasnęłaś wczoraj jak rozmawialiśmy z resztą. Nie chcieliśmy cię budzić, więc, tak jakby spałaś w moim łóżku. Nie, nic się nie wydarzyło. - dodał uprzedzając moje pytanie.
- To ja może już pójdę. - powiedziałam, po czym poszłam do swojego dormitorium.

Kylie jeszcze spała, ale ta cała Barms i Victorie już nie.
- O czyżby panna Malfoy zechciała nas raczyć swoją obecnością? - zaczęła Vici.
- Pewnie ktoś ją przeleciał i dlatego jej nie było! - krzyknęła szeptem Barms.
- Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia to się zamknij. Ty też Jacobs. - powiedziałam.

Zabrałam ubrania do przebrania i poszłam do łazienki się przebrać. Całe szczęście, że dziś była sobota. Po paru minutach spędzonych w łazience usłyszałam jak Kylie awanturuje się z Victorie.
- Ty dziwko! Jak śmiesz zabierać mi chłopaka! - krzyczała Vici.
- Chce ci przypomnieć, że jest on wolny, więc nie zabieram ci chłopaka! - odpowiedziała jej Fawley.
- On jest mój! - warkneła Victorie.
- Jest niczyj. Przynajmniej narazie. - odparła Kylie, po której głosie wywnioskowałam, że już ma nieźle podniesione ciśnienie.
- Przepraszam was bardzo, ale chyba trzeba tu coś wyjaśnić. - powiedziałam wchodząc do pokoju, w którym dziewczyny celowały do siebie różdżkami. - Odłóżcie różdżki. - powiedziałam. - Nie odłożysz, Jacobs. Exprlliarmus. - wytrąciłam jej różdżkę z ręki.
- O kogo chodzi? - zakończyłam.
- Niczego się ode mnie nie dowiesz, Malfoy. - warkneła Victorie.
- Sorki, Bel, ale ja też nie. - powiedziała Kylie.
- Nie to nie. Kylie przebieraj się, idziemy na dół. Szkoda na nią słów. - rozkazałam, a dziewczyna wykonała polecenie. Oddałam różdżkę Victorie, po czym zeszłam na dół.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zapomniana Siostra II Bellatrix MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz