13. Tajemnica.

19 2 0
                                    

Schodząc ze schodów oczywiście, że się musiałam wywalić. Próbowałam sobie jakoś ułożyć to co przed chwilą widziałam. I tak się na tym skupiłam, że nie dbałam o to by patrzeć pod nogi. Trafiłam na pustą butelkę po Ognistej i się o nią wywaliłam, przy okazji łamiąc obcasy. Popatrzyłam zrezygnowana na buty i wróciłam do dormitorium.

Kiedy tylko tam weszłam zobaczyłam plotkujące Victorie i Amelie. Jak tylko mnie zobaczyły zamilkły.
- Jakiś problem? Nie przeszkadzajcie sobie, widzę, że jesteście bardzo sobą zajęte. - powiedziałam patrząc na nie i podchodząc do kufra.
- Możesz wyjść? - zapytała mnie Jacobs, po dłuższej chwili, w której zdążylam naprawić swoje szpilki i wymienić je na wygodne trampki.
Prychnełam.
- Posłuchasz mnie teraz bardzo uważnie. Ty też Brams. - zaczęłam.
- Barms. - poprawiła mnie dotychczas milcząca dziewczyna.
- Widzę, że jeszcze nikt ci nie sprał tego niewinnego uśmieszki z buzi i nie wytłumaczył, że się nie przerywa. Jaka szkoda, że nie będę to ja, ale nie mam zamiaru dotykać półszlamy.- powiedziałam mierząc dziewczynę lodowatym spojrzeniem, po czym wybuchłam okrutnym śmiechem.
- A teraz mnie posłuchacie i jeśli któraś raczy mi przerwać to rzucę na was Drętwotę czy inne paskudztwo. Więc tak, po pierwsze to jest również moje dormitorium i nie macie prawa mnie z niego wyrzucić. Jak wam nie pasuje moje towarzystwo możecie wyjść. Po drugie, jestem Malfoy i nikt nie będzie mi mówił co mam robić. A po trzecie...
- Po trzecie co? Wielka panna Malfoy uznała, że jest najważniejsza na całym świecie. - prycheła Vici.
- Po trzecie nie prowokuj mnie Victorie Jacobs. Masz szczęście, że akurat szkoda mi czasu na waszą dwójkę i nie zamierzam spędzić w waszym towarzystwie ani chwili dłużej. - wyjaśniłam odwracając się do niej plecami i zabierając różdżkę, którą położyłam na łóżku.
- Dręt...-  usłyszałam za sobą głos Barms.
- Protego. - rzuciłam zaklęcie tarczy wokół siebie. - Ładnie to tak rzucać zaklęcia w osobę odwróconą do ciebie tyłem, Barms. Masz szczęście, że mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor i sama nie rzucę na ciebie żadnego zaklęcia. - dodałam po czym wyszłam stamtąd zostawiając oszołomione dziewczyny za drzwiami.

Ledwo co zeszłam na dół, a już ktoś pociągnął mnie w swoim kierunku. Wreszcie zatrzymał się.
- Czego chcesz, Zabini? - zapytałam.
Nie odpowiedział. Pochylił się nade mną, a ja automatycznie zacisnęłam palce na różdżce.
- Flipendo. - szepnęłam, a chłopaka odrzuciło do tyłu. - Nie odpowiedziałeś na pytanie. - rzuciłam po czym zaczęłam wycofywać się w tłum, który zebrał się wokół nas.
- Poczekaj! - krzyknął zachrypnięty od ilości wypitego alkoholu.
- Nie mam czasu, a jeśli jeszcze raz się to powtórzy to oberwiesz czymś gorszym. - dodałam po czym podeszłam do Theodora, którego znalazłam wzrokiem nie racząc ciemnoskórego ani jednym spojrzeniem więcej.

Kiedy znalazłam się obok Nott'a dostałam lekkie uderzenie w rękę. Byłam wkurzona. Najpierw musiałam udzielić wykładu, a teraz odpierać "atak" pijanego chłopaka.
- Co? - zapytałam wściekła nie wiedząc o co mu chodzi.
- To było godne Malfoy'ów. Ale skąd ty na Salazara znasz takie zaklęcia i masz je opanowane? - zapytał z podziwem.
- Ty mnie masz za jakąś szlamę czy coś? Jestem czystej krwi arystokratką, Bellatrix Narcyzą Malfoy, a co się z tym wiąże wychowałam się w domu pełnym magii. A umysł mam na takim poziomie co Draco albo i jeszcze wyższym. Rozumiesz? - zakończyłam.
- Tak. A mogę wiedzieć skąd masz różdżkę, wcześniej jej nie miałaś. - powiedział.
Na to wyjaśniłam mu całą sytuację z dormitorium.
- Ja tylu zaklęć nie muszę przez miesiąc używać, a ty musiałaś w przeciągu paru minut. Nieźle, Bel. - skomentował. - Czy zgodziłaby się pani, panno Malfoy na jeden taniec? - zapytał uśmiechając się szarmancko, gdy usłyszał, że z gramofonu leci muzyka klasyczna.
- Oczywiście, panie Nott. - odparłam uśmiechając się do niego. Różdżkę włożyłam za cienki pasek w sukience, po czym ruszyłam z Theo na parkiet.
Jeśli tak można nazwać podłogę pokoju wspólnego Slytherin, na której leżały już nie tylko butelki po Ognistej Whisky Ogdena, ale i uczniowie, którzy wyraźnie przesadzili z alkoholem.
Po zakończonym tańcu dołączyli do nas Draco i Pansy trzymający się za ręce. Nadal nie ułożyłam sobie całych tych wydarzeń w głowie, ale postanowiłam to zostawić na jutro. Dziś chciałam nacieszyć się towarzystwem najbliższych, wśród których brakowało mi tylko Kylie. Po chwili jednak również i ona raczyła nas swoim towarzystwem.
- Proszę powiedzcie mi, że nie widzicie nigdzie w pobliżu brzydkiego bruneta o niebieskich oczach, który jest na drugim roku. - wypaliła zmęczona.
- Chodzi ci o tego, który zaczepia nasze współlokatorki. Nie jest w pobliżu, ale na drugim końcu pokoju, więc narazie jesteś bezpieczna. - powiedziałam po chwili, w której przeskanowałam całe pomieszczenie. - Pans, może przejdziemy do ciebie? - zapytałam po chwili brunetki, która siedziała naprzeciw mnie.
- No dobra. - wychrypiała, widać było, że alkohol nieźle się na niej odbił.
Theo miał rację potrzeba załatwić bardzo dużo wody.
Resztę wieczoru spędziliśmy w swoim towarzystwie w pokoju Parkinson, a do łóżek wrociłyśmy dopiero po północy.

Następnego dnia spałam do ósmej. Tylko do ósmej, gdzie normalnie o tej porze smacznie bym spała. Założyłam zielony sweter i czarne dżinsy po czym zeszłam do pokoju wspólnego. Chodził już po nim Nott i Dracon. Pierwszy z nich prezentował się nienagannie w czarnej bluzie i dresach, ale drugi z nich wręcz na odwrót. Ubrał kompletnie nie pasujące do siebie ubrania, a mianowicie koszulę i dresy, a jego włosy były w okropnym nieładzie.
- Idź się przebierz, a ja pomogę Theo niwelować szkody. - rzuciłam do niego. - Wyglądasz jakby ktoś cię torturował przez całą noc. - dodałam widząc jego spojrzenie. - No już, już. - ponaglałam go widząc jego powolne ruchy.
- Z tego co wiem , to Pansy wcale nie chciała spać sama i musiał ją wyganiać do czwartej. - powiedział patrząc ze współczuciem na odchodzącego platynowłosego.
- Wszystko ma swoje plusy i minusy. - westchnęłam, a następnie zabrałam się za sprzątanie.

Po chwili znalazł się też duży zapas wody, który odkryliśmy za ramami jednego z obrazów. A był to obraz Salazara Slytherina. Siedział w nim starszy mężczyzna o siwych włosach, długiej brodzie i bystrym spojrzeniu zielonych oczu.
- Znajdziecie tu wszystko czego wam będzie potrzeba. - wychrypiał Salazar z obrazu, kiedy odeszliśmy od jego obrazu na środek pokoju.
- Mówimy komuś? - zapytał Theodor wskazując palcem za plecy w kierunku obrazu.
- Uznajmy, że to będzie nasza słodka tajemnica, Theodorze Nott. - odpowiedziałam.
- Jaka tajemnica? - zapytał Draco, który nagle wyszedł ze swojego pokoju.
- Gdybym ci powiedziała, to nie byłaby to już tajemnica. Przykro mi. A swoją drogą dobrze wyglądasz. - powiedziałam do niego.

Zapomniana Siostra II Bellatrix MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz