12. Gołąbeczki.

13 3 0
                                    

Kiedy tylko znalazłam się na dole podbiegłam, co było nie małym wyzwaniem w szpilkach, do Draco, który jak się okazało siedział na kanapie z Theo. Podeszłam do nich i zobaczyłam, że obaj są ubrani identycznie. Czarna koszula i czarne spodnie.
- Gdyby nie to, że macie inny kolor włosów uznałabym was za bliźniaków. - rzuciłam, kiedy tylko się przy nich znalazłam. - Ale całe szczęście nie jesteście. Jeden starszy brat mi wystarczy. - dodałam.
- Pansy maczała w tym palce. - powiedział posiadacz stalowych oczu.
- Co masz na myśli? - zapytałam, siadając między nich.
- Serio! Włożyłabyś szpilki, gdyby nie ona?- rzekł.
- Oczywiście, że NIE! - powiedziałam.
- Ale nie wszystko to jej sprawka, Drake. Pamiętasz jej urodziny i małe pudełeczko, które cię zainteresowało? To było ode mnie, a jego zawartość jest na jej szyi. - wtrącił się Nott.
- Ja was bardzo przepraszam, ale wy tu przyszliście siedzieć czy się pobawić. - krzyknęła Pansy, która próbowała przekrzyczeć jakiś utwór Fatalnych Jędz.
- A ja cię również bardzo przepraszam, ale arystokracja lubuje się w utworach klasycznych. - odpowiedziałam jej, na co chłopaki wybuchnęli śmiechem. - A i gdzie Kylie? - zapytałam.
- Wyrwał ją jakiś chłopak, chyba z drugiej klasy. - rzuciła, po czym władowała się na kanapę obok  Draco.
- Ja cię kręcę, ta to ma dopiero branie. Nawet na mnie dziewczyny tak nie lecą, muszę nad tym popracować. - wtrącił się Zabini, który pojawił się jak to miał w swoim zwyczaju znikąd.
- Na ciebie może nie, ale na mnie już tak. - odparł na to Malfoy.
- Egoista. - prychnełam.
- Sama nie jesteś lepsza, Bel. - odgryzł się.
- Dobra, no to co wy na kieliszek Ognistej? - rzucił Blaise, przerywając naszą drobną sprzeczkę.
- A może prawda czy wyzwanie, ale jak nie odpowiadasz to pijesz? - rzuciła Parkinson.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - rzucił Dracon. - Bella, chodź na moment. - dodał po czym złapał mnie za rękę i pociągnął do jego pokoju.

Był to pokój bardzo podobny do tego, który miał w domu. Zielone ściany, mahoniowe biurku, mały regał i łóżko stojące naprzeciw fotela. Był też mały stolik kawowy. Usiadłam na łóżku, a on usiadł obok.
- Proszę, abyś odpuściła sobie alkohol. Nie wiem czy to dobry pomysł. Ja sam nie zamierzam pić. - powiedział zatroskany.
- Wiem, i nie musisz się tak o mnie troszczyć. Poradzę sobie. Jestem samowystarczalna. Jestem Malfoy, i wiem jak sobie radzić. - odpowiedziałam pewnie.
- Cieszę się, że rozumiesz. A i uważaj na Blaise'a. Nie jest zły, ale zmienia laski jak rękawiczki. Ostatnio rzucił Pans, a znając życie niedługo znowu się zejdą. - dodał przytulając mnie.
- Nie byłabym pewna, tego że się zejdą. Chyba, że Diabeł wytrzaśnie skądś Amortencję. - rzekłam za nim ugryzłam się w język.
- Co masz na myśli? - zapytał odsuwając się ode mnie, mierząc mnie spojrzeniem przyprawiającym o dreszcze.
- Pans mówiła mi, że się w kimś zakochała, ale obiecałam nikomu nie mówić w kim. Ale jeśli komuś powiesz to specjalnie się nauczę rzucać jakieś zaklęcie, i to nie byle jakie, a paskudne i je na tobie przetestuje. - odparłam.
- Ale... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć, bo mu przerwałam.
- Żadne ale, wracamy na dół. - zarządziłam kierując się w stronę drzwi.
- Idź ja zaraz przyjdę. - rzucił tylko, po czym zamknęłam drzwi i wróciłam na dół, gdzie lała się już Ognista.

Przy jednym stole siedział Theo, Pansy i Blaise. Jedynie pierwszy z nich nie spożywał. Dziewczyna i ciemnoskóry najwyraźniej już wypili parę kieliszków, bo nieźle się bawili.  Theodor jednak patrzył na nich dość dziwnym wzrokiem, którego nie mogłam opisać słowami.
- Hej, piękna! Napijesz się z nami? - krzyknął Blaise w moim kierunku.
- Ty chyba czymś oberwałeś! Na Salazara, oczywiście, że NIE! - odpowiedziałam mu.
- No weź, Bella! Nie bądź sztywna. - zaczęła namawiać mnie Pansy i skierowała się w kierunku barku po następny kieliszek.
Zatrzymałam ją i pociągnęłam z powrotem w stronę kanapy, na której wcześniej siedziała. Usiadłam obok Nott'a i patrzyłam jak Zabini pije Ognistą z butelki i podaje ją brunetce.
- To się nie skończy dobrze. - mruknął Theo pod nosem.
- Może przesiądźmy się z nimi gdzieś dalej od barku. - rzuciłam.
- To nic nie da. Jedyne co, to musimy załatwić im dużo wody na jutrzejszego kaca. Pansy ma słabą głowę. A gdzie Drake? - zapytał.
- Chcę chwilę pobyć sam. Spokojnie, nic sobie nie zrobi. - wyjaśniłam.
- Czemu nałożyłaś ten naszyjnik? - pytał dalej.
- A chcesz znać prawdę czy półprawdę? - zapytałam.
- Znając życie i tak skłamiesz. - uśmiechnął się po ślizgońsku.
- A tu cie zaskoczę. Powiem ci prawdę. Chciałam ci pokazać, że nadal jesteś ważny dla mnie. Oczywiście jako kolega, nikt więcej, no może jako dobry kolega. - dodałam, gdy popatrzył na mnie pytająco unosząc jedną brew do góry.
- Nie wierzę. Drake zabrał Pans do swojego pokoju świat upadł na łep! - krzyknął nad moim uchem po czym zerwał się i ruszył pod drzwi pokoju mojego brata.
- Ale jak to się stało? - zapytałam.
- Zajęliśmy się sobą, a on ją zabrał. - rzekł idąc przed siebie.

Ruszyłam za nim. Kiedy stanęliśmy pod nimi usłyszałam ich rozmowę. Nie nałożyli Muffliato. Zdziwiło mnie to.
- Draco, posłuchaj mnie! Ja... - zaczęła Pansy.
- Nic nie mów. - powiedział poddenerwowany Malfoy, przynajmniej tak twierdziłam po tonie jego głosu.
Byłam  w stanie sobie wyobrazić brata chodzącego w tą i z powrotem i drapiącego się po karku. Ale...
- Gdyby był zdenerwowany, a jest bo wyłapałam to w jego głosie, to byłoby słychać kroki. - powiedziałam Theo.
- Poczekaj chwilę. Może stanął w miejscu albo usiadł.  - próbował mnie uspokoić.
- Nie podoba mi się to. - rzuciłam po kilku minutach ciszy za drzwiami. - Wchodzę i nie interesuję mnie to co o tym myślisz. - dodałam kiedy już otwierał usta, bo chciał coś powiedzieć.
- Twój upór jest zadziwiający. - rzucił, kiedy już kładłam dłoń na klamce.
- Jestem Malfoy. I nic mnie nie powstrzyma w dążeniu do celu. - odparłam uśmiechając się po ślizgońsku, po czym otworzyłam drzwi.
Przynajmniej spróbowałam.
- Odsuń się.  - rzekł rozbawiony moją próbą. - Alohomora. - wypowiedział zaklęcie, a efektem tego był szczęk zamka w drzwiach.
Zrobiłabym to sama, ale różdżkę zostawiłam w kufrze.
- Myślałem, że jesteś temu przeciwny. - rzuciłam otwierając drzwi i patrząc na chłopaka, którego mina zmieniła się momentalnie.
Przed chwilą stał przede mną uśmiechnięty Theodor Nott, a teraz stał z rozdziawionymi ustami i oczami, które niemal wyszły z orbit.
- Bella... - zaczął odwracając mnie tak bym stała przodem do wnętrza pokoju.
Siedział tam Dracon Lucjusz Malfoy i usadowiona na jego kolanach Pansy Parkinson. Byli do siebie przytuleni i... Całowali się.
- Co to ma być Draconie Malfoy'u ! - krzyknęłam.
- Nie nauczono cię pukać, siostrzyczko? Witaj, Theodorze! - powiedział uśmiechając się do Pansy, ale oczami patrząc na nas.
- Draco..! - warknełam.
- Podziwiam twoje zainteresowanie moją osobą. A skoro tak cię to interesuje, pozwolisz, że uzupełnię twoje informacje i przedstawię wam moją dziewczynę. - kontynuował formalnym tonem.
- To my was zostawimy, gołąbeczki. - rzucił Nott, a następnie pociągnął mnie za ramię w stronę wyjścia, zamknął drzwi i rzucił Muffliato.
- Mówiłam, że mi się to nie podoba. - warknełam.
- Sądzę, że Drake też tak będzie się zachowywał jak ty będziesz miała chłopaka. - powiedział chłopak.
- NIE  POTRZEBUJĘ CHŁOPAKA! - podkreśliłam, po czym wyrwałam się z jego uchwytu i ruszyłam na dół.

Zapomniana Siostra II Bellatrix MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz