7. Ceremonia Przydziału

57 4 0
                                    

Przebrałam się w toalecie i wróciłam do nich. Pozbyli się krwi, chociaż nadal obrzucali mnie złowrogim wzrokiem. Po chwili jednak im się to znudziło i zaczęli między sobą rozmawiać. Ja siedziałam cicho i zaczęłam znowu wertować podręcznik. Tym razem był to podręcznik od eliksirów. Nie wiem czemu, ale zainteresował mnie...
- Eliksir Wielosokowy, hm. Już gdzieś to słyszałam. - powiedziałam do samej siebie pod nosem.
- Co mówiłaś? - zapytał Lucas.
Nie odpowiedziałam, bo od razu przypominałam sobie, że Draco został nabrany przy jego użyciu.
- Ale wredota! - usłyszałam szept dziewczyny.
-Odezwała się jeszcze gorsza!- odpowiedziałam z pogardą.

Więcej się już nie odezwałam. Przyszedł do nas Draco i powiedział, że zaraz Hogwart. Moment, jakie do nas, DO MNIE! Odłożyłam książkę do kufra i wpatrzyłam się w widok za oknem. Było dość ciepło, słońce było tuż nad horyzontem. Pociąg się zatrzymał.
- Wreszcie koniec przebywania z tymi tłuczkami! - pomyślałam.
Niestety, pomyliłam się.
- Pirszoroczni, do mnie! Jak się masz Harry! - usłyszałam niski, męski głos.
Odwróciłam się i ujrzałam ogromną postać, która miała co najmniej 2 i pół metra. Jego twarz była przysłonięta przez bujne, kręcone, brązowe włosy, które łączyły się z identyczną brodą.
Hagrid, to musiał być on. Pasował mi do opisu Draco.
- Wysoki, porządnie zarośnięty i garłaty olbrzym! - zadudniło w moich uszach.
Podeszłam tam niechętnie i stanęłam na samym końcu. Nadal nie mogłam pozbyć się tej dwójki. No cóż, jesteś twarda Bella. Jakoś z nimi przeżyję. Tłum zaczął iść do przodu, więc ruszyłam za nim. Okazało się, że mamy trójkami wsiąść do łódek. Wsiadłam do jednej z nich, a za mną oczywiście kroczyli Victorie i Lucas. Kiedy wszyscy weszli już do łódek, zaczęły się one same poruszać. Widziałam zdziwienie na twarzach wielu z pierwszorocznych. Dla mnie nie było to żadne zaskoczenie. Dostali się do szkoły magii, a nawet nie wiedzą co to jest magia.

Płynęliśmy tak chwilę, a po wypłynięciu zza zakrętu oczom wszystkich ukazał się Hogwart. Był to średniowieczny zamek z wieloma wysokimi wieżami. Zbudowany został na wzniesieniu i był naprawdę spory. Nie sądziłam, że tak będzie, ale na jego widok odebrało mi chwilowo mowę. Ledwo mogłam zaczerpnąć powietrza, jednak po chwili powróciłam do swojej dawnej postawy. Mianowicie zajęłam się oglądaniem reakcji innych. Wśród tych najczęstsze było otwarcie ust, cichy okrzyk zdumienia i ogólna ekscytacja.
- A ciebie coś ugryzło czy co, że masz taką minę? Popatrz jaki piękny. - powiedziała Vici.
- Zgadzam się. - dorzucił chłopak.
Rzuciłam im pogardliwe spojrzenie i wywróciłam demonstracyjnie oczami.
Nie chciałam, aby zobaczyli, że mi też się spodobał, więc musiałam udawać. Całe szczęście, że żyjąc w takiej rodzinie trzeba to robić wyjątkowo często.
Dopłynęliśmy do brzegu i powoli wysiedliśmy z łodzi.

Przeszliśmy przez błonia za olbrzymem i stanęliśmy przed drzwiami do szkoły. Były to duże, ciemnobrązowe, drewniane drzwi ze zdobieniami. Kiedy Hagrid je otworzył naszym oczom ukazała się kobieta po pięćdziesiątce. Miała ciemne włosy związane w ładnie zaczesany kok. Jej twarz była lekko pokryta zmarszczkami, a oczy zostały przysłonięte przez okulary.
Zamieniła ona kilka słów z naszym dotychczasowym przewodnikiem, po czym zwróciła się do nas:
- Proszę za mną.
Zgodnie z poleceniem przeszliśmy za nią i stanęliśmy przed przed drzwiami, które były takie same jak wejściowe. Okazało się później, że prowadzą one do Wielkiej Sali.
- Witam was w Hogwarcie. Za chwilę odbędzie się Ceremonia Przydziału podczas której zostanie dołączeni do jednego z czterech domów. Są to Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Wejdziecie za mną do Wielkiej Sali i staniecie w rzędzie. Reszty dowiecie się w środku.         Kobieta popchnęła drzwi, które otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Moim oczom ukazały się cztery stoły uczniowskie oraz jeden stojący na końcu sali przeznaczony dla nauczycieli. Zamiast sufitu było niebo pełne gwiazd, pod którym wisiały świeczki. Całe wnętrze dawało poczucie, że jest się w Hogwarcie. Kiedy ustawiliśmy się w rzędzie ze stołu nauczycielskiego wstał starszy pan z długą siwą brodą i włosami. Na jego nosie spoczywały okulary połówki. Domyśliłam się, że jest to dyrektor, mianowicie Albus Dumbledore.
- Witam was wszystkich bardzo serdecznie w tym nowym roku szkolnym. Przystąpimy teraz do Ceremonii Przydziału. Minervo, zaczynajmy.

W tym momencie pan Filch przyniósł stołek oraz poszarpany spiczasty kapelusz. Kiedy przyniósł go na sam przód sali, tiara zaczęła śpiewać piosenkę:

Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.

Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jak jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.

Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.

Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.

Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.

A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.

A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.

A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.

Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczą na starcie! *

- Będę po kolei wyczytywać nazwiska z listy. Osoba wyczytana podchodzi do stołka, siada na niego i nakłada Tiarę na głowę. Po tym jak Tiara wybierze, do którego domu traficie odkładacie ją na miejsce i siadacie do stołu swojego domu.- zabrała głos profesor McGonagall.
Rozwinęła długa listę i zaczęła wyczytywać.
- Abort, Daria.
Z szeregu wyszła rudowłosa dziewczyna. Cała dygocząc usiadła na stołku i włożyła Tiarę. Ta zaś po chwili krzyknęła:
- Ravenclaw!
Szły następne osoby. Jakiś pyzaty chłopak, dziewczyna z dwoma warkoczami, kilku blondynów i jeszcze ktoś, aż w końcu...
- Grand, Lucas.
Mój towarzysz podróży wyszedł z szeregu udał się na stołek, nałożył tiarę. Minęła chwila aż tiara krzyknęła:
- Slytherin!
Chłopak odetchnął z ulgą i siadł przy stole.
Zaraz po nim nauczycielka wyczytała Sarę Groise, nową Puchonkę. Następnie jakiegoś chłopaka, który został przydzielony do Ravenclawu.
- Jacobs, Victorie.
Poczułam jak dziewczyna obok dygocze. Idąc prawie wróciła się o własne nogi. Vici siedziała na stołku już dobre 4 minuty. Już prawie została hatstallem, kiedy Tiara przydzieliła ją do domu węża. Potem wyczytano chyba piętnastu uczniów, kiedy wreszcie usłyszałam:
- Malfoy, Bellatrix.
Spojrzałam przelotnie na Draco, który do tej pory siedział z głową w dół. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Zaraz obok zaczęli szeptać, ale nie przejmowałam się tym. Na prostych nogach, z głową podniesioną wysoko podeszłam do stołka tylko z jedną myślą w głowie. Dostać się do Slytherinu. Podniosłam Tiarę i chciałam już ją zakładać, kiedy ona gdy tylko dotknęła moich włosów...
Moja głowa się wyłączyła, straciłam kontakt z rzeczywistością, ale nie zemdlałam. Dopiero po chwili zrozumiałam co krzyknęła Tiara.
- SLYTHERIN! - wrzasnęła.
Dzisiaj przy żadnej innej osobie nie powiedziała tak pewnie i głośno.
Odłożyłam ją na siedzenie i z uśmiechem na twarzy podeszłam do stołu Ślizgonów. Brat od razu kazał jakiemuś chłopakowi się przesunąć, a ja siadłam obok niego.
- Cieszę się, siostra. Będę cię miał na oku. Wszystko ok? Trochę straciłaś kontakt ze światem na stołku. - szepnął mi na uchu lekko chichocząc.
Uderzyłam go pięścią w ramię.
On tylko rzucił mi uśmiech, a ja wiedziałam, że w głębi duszy śmieje się jak dziecko. W sumie znałam go jak własne kieszenie, przecież był moim bratem.

*- fragment oryginalny z książki.

Zapomniana Siostra II Bellatrix MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz