1.Pokątna

122 8 0
                                    

Zbliżał się początek września. Wraz z mamą i moim bratem miałam wybrać się na ulicę Pokątną. Zazwyczaj był też z nami ojciec, ale dzisiaj musiał pójść do pracy. Na Pokątną udawaliśmy się co rok po to, by Draco mógł sobie kupić rzeczy do szkoły. Tym razem zakupy robione były też dla mnie.
- Sprawdź listę, Bella.- powiedziała moja mama, kiedy trafiliśmy na miejsce przy pomocy sieci Fiuu, specjalnego środka transportu wśród czarodziejów.
Była to wysoka, białowłosa kobieta, która nie okazywała nikomu poza dziećmi i mężem dobrego serca.
- Ty też, Draco.
Wyjęłam kopertę z kieszeni dżinsów i otworzyłam ją.
Wewnątrz pisało:

HOGWART
SZKOŁA
MAGII i CZARODZIEJSTWA

Strój Szkolny

Uczniowie pierwszego roku muszą mieć:
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.

Podręczniki

Wszyscy uczniowie powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standardowa księga zaklęć (1 stopueń) Mirandy Goshwak
Dzieje Magii Bathildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wafflinga
Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha
Tysiące magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Areniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je zależy Newta Scamandera
Ciemne moce: Poradnik samoobrony Quentina Trimble'a

Pozostałe wyposażenie
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiołek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami

Uczniom wolno też mieć jedną sowę ALBO jednego kota ALBO jedną ropuchę

PRZYPOMINA SIĘ TEŻ RODZICOM, ŻE
UCZIOM PIERWSZEGO ROKU NIE ZEZWALA SIĘ
NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ *

- Draco, czy twoje szaty nie są za małe?
- No, przecież już mówiłem, że tak.- odpowiedział Narcyzie mój brat. Przewrócił też przy tym oczami co robił zadziwiająco często.
- To pójdziesz do Malkin, a my pójdziemy do Ollivandera po różdżkę dla Belli.- postanowiła nasza matka.
Po tych słowach Draco udał się na drugi koniec ulicy, a my weszłyśmy do najbliższego sklepu. Widniała nad nim tablica z napisem

OLLIVANDEROWIE: WYTWÓRCY NAJLEPSZYCH RÓŻDŻEK OD 382 R. PRZED NOWĄ ERĄ.

Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnieciem, a w środku rozległ się cichy odgłos dzwonka. Piętrzyły się tam stosy małych, zakurzonych pudełek najprawdopodobniej z różdżkami.
- Dzień dobry! Co za zaskoczenie, pani Malfoy! - odezwał się staruszek, który wychylił głowę zza jednego z wysokiego aż do sufitu stosu.
-We własnej osobie.- odparła chłodno matka- Nie przyszłam jednak by tu z tobą rozmawiać, tylko po to by kupić różdżkę dla mojej cudownej córki. -wyjaśniła wypychając mnie lekko do przodu.
- Rozumiem, podejdź tu bliżej młoda damo. - zwrócił się pan Olivander.
Zgodnie z poleceniem podeszłam unosząc lekko głowę, co miałam już w zwyczaju.
Po kilku pomiarach staruszek zaczął wyciągać pudełka i machać delikatnie różdżką. Po dziesięciu minutach wychodziłam ze swoją różdżką ze sklepu, a matka patrzyła na mnie dumnie.
- Orzech włoski, 10 i pół cala, włókno że smoczego serca, odpowiednio giętka. - powtarzałam sobie w głowie słowa Ollivandera dotyczące mojej nowej różdżki.

Po tym udaliśmy się do Draco i przyszła moja kolej na uszycie szat. Ponownie zaczęto robić na mnie przymiarki, aż po marudzeniach brata i otrzymaniu nowych szat wyszliśmy ze sklepu Madame Malkin. Następnie udaliśmy się po kociołek i inne rzeczy na eliksiry. Następnym punktem naszej wyprawy były Esy i Floresy, gdzie jak zwykle był tłum ludzi, głównie uczniów.

Draco podszedł do jakiegoś chłopca w okularach, który stał w towarzystwie rudego chłopaka i brązowowłosej dziewczyny. Ruszyłam za nim.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy. Pan Potter ze swoją przyjaciółką szlamą i rudym zdrajcą krwi.- rzekł drwiącym głosem mój brat, a moje oczy od razu powędrowały na czoło Pottera, gdzie przyuważyłam słynną bliznę w kształcie błyskawicy. Szczerze na sam widok Pottera zrobiło mi się niedobrze i z chęcią oglądałam to przedstawienie.
- Harry, nie warto.- odezwał się rudzielec, w którym poznałam Weasleya.
- A co sam mnie załatwisz, ciekawe czym? Jak tam twoja różdżka? Pewnie nadal będziesz używał tej sklejonej bo twoich starych nie stać na nową,co?
- Draco, chodź!- wcisnęłam przez zęby i pociągnęłam go za rękaw bluzy.
- Miejmy nadzieję, że twoja siostra ma więcej rozumu od ciebie, Malfoy!- wydarła się z tego co się domyśliłam Granger.
- Draco...
- Zostaw mnie, Bella!
- Dracon! Nie warto marnować czasu na takich ludzi jak oni! Oni nie są ciebie warci!- powiedziałam stając obok niego.
- Rzeczywiście przyjaciele szlam i zdrajców krwi nie zasługują na moją uwagę. - zgodził się ze mną po czym odwrócił się na pięcie i wróciliśmy do wyjścia, gdzie czekała na nas mama ze stosem książek.

- Gdzie byliście? - zapytała.
- Draco przedstawił mi swoich kolegów.- wyjaśniłam jej kłamiąc.
Wiedziałam, że później będę musiała się wytłumaczyć bratu, ale to nie jest teraz ważna sprawa.
- Chcesz jakieś zwierzę, słońce?- zapytała mama.
- Mogę kota?
- A ja chcę sowę. Już trzeci rok ci to mówię.- powiedział Draco.
- To chodźcie.
Poszliśmy za mamą do jakiegoś sklepu ze zwierzętami. Draco wybrał sobie brązowa sowę, a ja puchatego czarnego kota, którego nazwałam Moony.
- Czemu Moony? Przecież jest ciemny jak noc, a nie księżyc. Nazwij go Darkness lub Nighty! - zaprotestował Dracon po tym jak zwróciłam się do kota po imieniu.
- Ma być Moony i koniec kropka. To mój kot nie twój. Może swoją sowę nazwiesz Chocolate lub Cacao?- zasugerowałam.
- Zobaczę jeszcze. Narazie nie wiem.
- Mamo! Kiedy wracamy?- zapytałam już trochę zmęczona. Było już koło czternastej, a przyszliśmy o jedenastej.
- Już wracamy. Tylko wstąpimy na moment do Gringotta.

Skierowaliśmy się w stronę dużego, białego budynku. Prowadziły do niego marmurowe schody, a na ich końcu były ogromne drzwi. Wewnątrz przy obu ścianach stały stoły. Byłam tu już nie pierwszy raz i nie zdziwiłam się na widok obsługi banku w formie goblinów. Podeszliśmy do jednego z nich. Po czym odezwał się jeden z nich, do którego przyszliśmy:
- Pani Narcyza, w czym mogę służyć!
- Chciałabym się dostać do naszego skarbca. - powiedziała podając mu kluczyk do skarbca.
Po chwili jechaliśmy wagonem z goblinem prosto do naszego skarbca. Wagon pędził z bardzo dużą prędkością, więc w skarbcu znaleźliśmy się w mgnieniu oka. Narcyza wyjęła z niego trochę pieniędzy i wróciła z dwoma sakiewkami.
Po wyjściu z banku zapytałam:
- Czyli wracamy już do domu?
- Tak.
Użyliśmy sieci Fiuu po czym wylądowaliśmy w salonie w naszym domu.

* - fragment oryginalny z książki.

Zapomniana Siostra II Bellatrix MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz