Rozdział 4

47 8 6
                                    

Pojawiłam się na dziedzińcu. Obrzuciłam spojrzeniem wszystkich pozostałych uczniów, którzy wchodzili do szkoły. Można było dojrzeć dość duży rozstrzał — jedni ustawieni w grupkach wzajemnej adoracji chichotali lub opowiadali sobie historyjki ze swojego życia, a drudzy szli ze słuchawkami w uszach, nie patrząc na innych, a dając się w pełni ponieść muzyce. A wśród nich ja — zanurzona we własnych myślach, by co jakiś czas przypomnieć sobie o złotych tęczówkach przewodniczącego szkoły. Ogh, błagam, opanuj się!

Ruszyłam przed siebie, przechodząc przez otwarte drzwi wejściowe. Po kilkunastu krokach znalazłam się przy swojej szafce. Zdjęłam plecak z torby i oparłam o cały metalowy “regał”, pozbywając się mojej kurtki.

— Kogo my widzimy! Serdecznie witamy w naszym liceum na kolejny piękny dzień! — z niedaleka doszedł mnie przesłodzony ton, który już zdążyłam poznać.

Stwierdziłam, że nie będę się odzywać. W spokoju zostawiłam kurtkę w szafce, po czym zamknęłam ją na klucz, który wcześniej doczepiłam do tych od domu.

— A co ty taka małomówna, co? Mowę ci odjęło? — blondynka wraz ze swoimi dwiema koleżankami z tyłu stanęła obok mnie, po czym przerzuciła swoją burzę loków na plecy z niesamowitę pewnością siebie.

— A muszę ci odpowiadać na takie kiepskie zaczepki? — powiedziałam krótko, odchodząc w stronę swojej sali.

— Chciałam mile cię przywitać! Tego nawet mi zabraniasz?

— Nie zabraniam tego nikomu. Ale jeśli chcesz być bardziej ceniona to lepiej by było być bardziej kreatywną — wywróciłam oczami, po czym przystanęłam i spojrzałam na Amber srogim wzrokiem — Jeśli chcesz mi dalej dogryzać to nie ma sprawy. Ale mnie to nie rusza — odwróciłam się tyłem do niej i weszłam na piętro, gdzie miałam mieć lekcję z języka obcego.

— Aż taka jesteś? Pożałujesz tych słów! Zobaczysz, jak my miło potrafimy przywitać nowych uczniów! — krzyknęła, ale ja już to miałam szczerze gdzieś.

— Jak ty to robisz, że jesteś w stosunku do niej taka obojętna? — zagadnął do mnie chłopak w niebieskich włosach, który z zaintrygowaniem wpatrywał się w moją osobę.

— Powiedzmy, że znam już te sztuczki oraz też co nieco wiem, by móc jej twardo odpowiedzieć, by nie miała punktu zahaczenia na swoją stronę — wyjaśniłam, podnosząc na niego spojrzenie — Czekaj, kojarzę cię…

— Jestem Alexy. Jesteśmy w jednej klasie, pamiętasz? — zaśmiał się.

— A no tak! Przepraszam cię, ale nie bardzo mam pamięć do imion.

— W porządku — chłopak podniósł wzrok ponad mnie, po czym westchnął głośno — A to mój świrnięty brat Armin. Za jakie grzechy moje w poprzednim życiu on jest moim bratem? Przecież my kompletnie nie wyglądamy na braci… — zza moich pleców wyjawił się równie wysoki jak Alexy czarnowłosy chłopak, który trzymał w dłoniach białą konsolę.

— Jesteście prawie że identyczni z wyglądu, więc jesteście braćmi — dodałam, chichocząc pod nosem.

— Jaką mamy teraz lekcję?

— Francuski — odparł niebieskowłosy, zakładając ręce na piersiach i kręcąc głową ze zrezygnowaniem.

— Wszystko tylko nie francuski…! — powiedział żwawiej, zerkając na urządzenie w dłoni — Wybaczcie, ale są inne sprawy…

— Armin! Do jasnej ciasnej!

— Szparki? — wtrącił drugi bliźniak.

— Szparki są dla ciebie, a nie dla mnie, to po pierwsze. A po drugie to mógłbyś łaskawie chociaż przywitać się oficjalnie z Raveną, co?

Too close to falling in love ⦁ Nataniel CarelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz