Rozdział 5

50 7 10
                                    

Nadszedł dzień koncertu. Miałem wrażenie, że ja z całej grupy jestem wielkim kłębkiem nerwów. Chociaż patrząc na wyglądającego na wyluzowanego Kastiela, sądzę, że też się stresuje, bo to jego pierwszy występ przed publicznością. Nie wspomnę o Iris, która cudem została zaciągnięta do pomocy.

Zostaliśmy jak zawsze po nieco skróconych lekcjach w szkole, by zrobić próbę generalną. Z początku ze stresu wchodziłem nie w rytm i nie w odpowiednim momencie, przez co miałem ochotę sam zdzielić się z liścia w policzek na pobudkę. Będąc zatraconym w próbę nawet nie zauważyłem, że Ravena przygląda nam się z delikatnym uśmiechem. Kiedy zszedłem z krzesełka, a później z całej sceny, pojawiła się przede mną. Nieco speszony spuściłem głowę, ale chwilę później powróciłem do jej ciepłego spojrzenia.

— Świetnie wam wyszło. Dzisiejszy koncert będzie niesamowity — powiedziała.

— Dzięki, że w nas wierzysz — nieco wymusiłem uśmiech, przez trzymający mnie coraz silniejszy stres.

— Moja mama z bratem już przyszli! — uradowana Iris schowała telefon do kieszeni, idąc do nich.

— Oby tylko nie było moich rodziców... — westchnąłem, choć dopiero po chwili zorientowałem się, że mogłem się ugryźć w język.

— Czemu? Nie chciałbyś, by byli na twoim występie? Żeby byli z ciebie dumni?

— Chciałbym, aby tak było, ale są bardzo nikłe szanse albo żadne — odparłem, odchodząc od dziewczyny i udając się toalety — Po co ja jej to mówiłem...! — w drodze nakrzyczałem na siebie w myślach.

Przy okazji zgarnąłem z szafki swój strój, który uszyła Rozalia i wpadłem do jednej z kabin. Szybko przebrałem się i poprawiłem lekko włosy, po czym z łopoczącym sercem ruszyłem na dół do piwnicy. Pomieszczenie nabrało przytulnego klimatu przez światła z reflektorów, które jakimś cudem pan Farazowski znalazł na strychu szkoły. Część kulisowa była ogrodzona dużą zasłoną, przyłączoną blisko do sceny. Coraz więcej dorosłych zbierało się w sali, więc udało mi się niepostrzeżenie przemknąć do reszty naszego zespołu.

— Wreszcie jesteś! — zawołała Rozalia, lustrując mnie wzrokiem — Ej, naprawdę dobrze to wygląda! Zgadzasz się ze mną, Rav, prawda?

— Co...? — szatynka obróciła się przodem do mnie, układając usta w nieco spłaszczoną literę "o" — Tak, bardzo pasuje — odpowiedziała nieco nieśmiało, a ja podrapałem się odruchowo po karku.

— Dzięki — tylko na to było mnie stać, ale dzięki Bogu dyrektorka uratowała mnie z presji, wchodząc na scenę i zapraszając nas kilkoma słowami na podwyższenie.

— Powodzenia wam! Będę trzymać za was kciuki! — dodała półgłosem Ravena, pokazując zaciśnięte piąstki.

— Dziękujemy i nie dziękujemy. Żeby nie zapeszyć — odpowiedział jej na to Lysander, uśmiechając się lekko, po czym wszedł pierwszy na scenę, a my ruszyliśmy tuż za nim.

Poprawiliśmy ustawienie mikrofonów, a potem kilka razy wybiłem rytm na perkusji. Włączyła się gitara Iris, a potem doszły mocniejsze brzmienia Kastiela. I w idealnym momencie na rozpoczęcie zwrotki zaczął śpiewać Lysander. Pilnowałem się ze swoją grą, by nie wypaść poza szereg, jak to zdarzało mi się na próbach — to przyspieszałem, to mocno zwalniałem w różnych momentach, przez co musieliśmy zatrzymywać się i zaczynać od początku. Trzy tygodnie na nauczenie się podstaw na perkusji to niezły wyczyn jak na mnie. Żeby moi rodzice byli ze mnie dumni... Ale tak może być w moich snach. Zresztą, przyszli tutaj?

W trakcie mojej chwilowej przerwy, kiedy trwał duet gitarowy, rozejrzałem się po sali. W jednych w ostatnich rzędów dostrzegłem moją rodzinę. Z mojej odległości dobrze widziałem u mojego ojca złość i wielkie rozczarowanie, zaś mama z siostrą Amber miały wręcz pokerową twarz, kompletnie pozbawione uczuć. Przestraszyłem się ich, dlatego szybko odwróciłem spojrzenie, skupiając uwagę na perkusji i szykując się na mój finał piosenki. Przed samym wejściem, zerknąłem w stronę kulis, gdzie zobaczyłem szeroko uśmiechniętą Ravenę, że jej mimika twarzy przeszła w mgnieniu oka na mnie. Chwilę później obróciłem pałeczki między palcami i z kopyta zakończyłem piosenkę. Rozległy się brawa, ale to nie był koniec koncertu.

Too close to falling in love ⦁ Nataniel CarelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz