Rozdział 14

23 4 9
                                    

Westchnęła cicho. Przez chwilę się wahała, ale po dłuższym namyśleniu zaczęła mówić.

— Kiedy miałam 6 lat, moi rodzice, Lea i Colin, zmarli w wypadku samochodowym. Lekarze próbowali ich reanimować, ale było już za późno. Po tym trafiłam do domu dziecka, bo moich dziadków nie znałam. Zwyczajnie myślałam, że już ich nie ma na tym świecie. Po jedenastu kolejnych latach okazało się, że babcia od strony mamy żyje i przyjęła mnie pod swoje skrzydła. Wtedy zaczęłam chodzić do liceum, które było nieopodal jej skromnego domu. Nora po dwóch latach zmarła, ale przez to, że pozostał mi niecały rok do pełnoletniości, udało mi się cudem zamieszkać samej w jej lokum, który przepisała w testamencie na mnie. Teraz oczywiście mam dostępną opiekę psychologiczną w razie potrzeby od domu dziecka, gdzie byłam przez całe swoje dzieciństwo. Za ich pomocą przeniosłam się do Słodkiego Amorisa, by poznać prawdziwych przyjaciół. I wreszcie się zakochać — kończąc swój monolog, lekko podniosła głowę na mnie.

— Teraz całkowicie cię rozumiem — mój wzrok ani na chwilę nie oderwał się od jej twarzy, co spowodowało, że ponownie zarumieniła się.

— Jesteś pierwszą i jedyną osobą, której to wszystko wyznałam…

— Jestem z ciebie ogromnie dumny. I jestem pełen szacunku, że już w takim wieku przeszłaś tak wiele — dodałem.

— Na ten moment chcę cieszyć się, że za niedługo skończę liceum. Potem poszukam jakichś studiów, a jeśli nie to…

— Pójdziesz na kursy fotograficzne?

— Czemu tak myślisz?

— To zdjęcie, które mi dałaś na urodziny. Cały czas noszę je przy sobie — uśmiechnąłem się, łagodnie zmniejszając pomiędzy nami dystans.

— Nie musiałeś… Zrobiłam je na szybko. Nawet zbytnio nie starałam się, by wyszło…

— Ale jest piękne, mimo wszystko — mój wzrok spadł na jej usta, które natychmiast odruchowo przygryzła.

— Na pewno bolą cię plecy. Rozmasuję ci je — zmieniła temat i przeniosła spojrzenie na moje dłonie i nagi tors.

— Dobrze — położyłem się na brzuchu, a dłońmi podparłem brodę.

Delikatnie dotknęła mojej skóry. Jej chłodne palce zetknęły się z ciepłem moich pleców. Poczułem się, jakby przeszedł przeze mnie prąd pod wysokim napięciem. Przesunęła dłoń po linii kręgosłupa, szybko powracając do ramion. Dołożyła drugą, zaczynając łagodnie ugniatać, co jakiś czas zmieniając położenie i sposób masowania. Moje ciało z jednej strony lgnęło do zrelaksowania się, ale z drugiej miałem świadomość, że robi to Ravena, więc spinałem się przy każdym jej przejściu w inną partię pleców.

— Bolą cię te siniaki? Kiedy ostatnio cię uderzył? — zapytała melodyjnym głosem, ale wyczułem w nim nutę niepokoju.

— Trochę bolą, ale nie tak bardzo jak wtedy, kiedy byłem na świeżo.
Ostatnio? Dwa dni temu? Wściekł się, że w pracy pod jego chwilową nieobecność urósł jakiś problem — odpowiedziałem, mając nadal zamknięte oczy, by móc się rozluźnić.

— Zatłukłabym go normalnie… — mruknęła, schodząc nieco niżej, na moje biodra. Zaśmiałem się na jej słowa.

— Aż tak jesteś skora do zemsty, mimo że to ciebie dokładnie nie dotknęło? — dopytałem ciekawy.

— Tak czy siak byłabym skora, niezależnie czy dotyczyłoby to mnie czy kogoś znajomego, czy bliskiego mi i mojemu sercu.

— A ja dla ciebie zaliczam się do tej kategorii znajomych czy bliskich? Nie ukrywam, że chciałbym wiedzieć, jak bardzo byłabyś zaangażowana w zemstę — droczyłem się z nią specjalnie, chcąc wywołać te słodkie rumieńce zakłopotania.

Too close to falling in love ⦁ Nataniel CarelloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz