Od dawna była już noc. Dwie kotki szły przed siebie. Futro medyczki jeżyło się lekko, a ona sama czuła coraz większe ukłucie stresu w brzuchu. W końcu jak miała powiedzieć partnerce o... o wszystkim, co ją spotkało. O Kojocie, o kociętach, o tym, co będzie dalej. Miodoworuda kocica przystanęła na chwilę.
-Idziesz? - Zacienione Oko odwróciła się do Czarnego Nosa. Mimo tego, że medyczka wiedziała, że wojowniczka jej nie widzi czuła się tak, jakby ta uważnie na nią patrzyła i doskonale widziała jej stres i zmartwienia.
-Idę, idę. - Odparła Czarny Nos. - Po prostu... martwię się.
-Czym? Jesteś z Ziołową Skórą, prawda? Kocha cię, zrozumie.
-A jeśli nie?
-To jej wyjaśnisz.
-A jeśli nie będzie chciała słuchać?
-To ja jej wyjaśnię.
Czarny Nos i Zacienione Oko szły po tym przez jakiś czas w kompletnym milczeniu, doszły w końcu do Drogi Grzmotu. Medyczka patrzyła, jak niewidoma wojowniczka zatrzymuje się przy poboczu i przez chwilę nasłuchuje uważnie za dźwiękiem potworów.
-Możemy iść. - Zapewniła medyczka. - Jest bezpiecznie, nie ma Potworów, mamy czas, żeby przejść.
-Na razie nie - odparła wojowniczka - ale słyszę kilka z nich. Są jeszcze daleko, ale lepiej poczekajmy, aż przebiegną. W nocy Potwory biegną szybciej, wolę nie ryzykować.
Czarny Nos wytężyła słuch. Dopiero po chwili faktycznie słyszała złowrogi warkot, który musiał należeć do blaszanych monstrum. Przez chwilę była zaskoczona tym, że Zacienione Oko tak szybko usłyszała dźwięk, jednak przypomniała sobie, że słuch i węch niewidomej są bardzo dobrze. Lepsze, niż u znacznej większości kotów.
-Jest bezpiecznie. - Mruknęła w końcu ciemnoruda kocica, chwilę po tym, kiedy przed kocicami przemknęły z głośnym hukiem dwa ogromne Potwory. - Chodźmy.
Po przejściu przez śmierdzący pas sczerniałej ziemi stworzonej przez dwunożnych kocice znalazły się na terenie sosnowego lasu, należącego do klanu cienia. Medyczka spojrzała na wojowniczkę, która instynktownie zjeżyła lekko futro.
-Teraz ty prowadzisz do ich obozu. - Mruknęła niewidoma, po czym westchnęła z niezadowoleniem. - W tym lesie zapachy o wiele bardziej się ze sobą mieszają... - zauważyła.
Rzeczywiście tak było, do tego dało się wyczuć woń stęchlizny, jednak Czarny Nos ignorowała to. Szła po prostu przed siebie w kierunku, w którym - jak jej się wydawało - miał znajdować się obóz klanu cienia.
Medyczka czuła, jak z każdym krokiem ucisk mieszanki stresu i strachu, jaki czuła zwiększał niewyobrażalnie. Przybliżała się przecież nie tylko do samej siedziby innego klanu, ale i do Ziołowej Skóry, a co za tym idzie do rozmowy. W jej głowie powstawały powoli różne scenariusze tego, co może się stać. A jeśli się nie uda? A... a jeśli już nie będzie chciała ze mną być? A co, jak przez to wszystko będzie chciała zostawić dla mnie swój klan i przejść do klanu pioruna?! - Rozmyślała. - Nie pozwolę jej na to! Ale... potrzebuję jej... z tym, że klan cienia potrzebuje jej w ich lesie.-Chyba jesteśmy, prawda? - Spytała Zacienione Oko, zatrzymawszy się na chwilę. Niepewnie wpatrywała się ślepym spojrzeniem w krzaki, służące za barierę obozu. - Czuję jeżyny, a krzaki z nich są podobno barierą do ich obozu, a do tego zapachy kotów tu się łączą i mieszają. No i da się usłyszeć szmery. Pewnie nie wszyscy jeszcze śpią.
-Raczej większość tak, to pewnie kilka wartowników, pilnujących obóz. - Odparła medyczka. - Jedyny problem jest taki, że do legowiska Ziołowej Skóry nie dostaniemy się, jeśli nie wejdziemy na polanę...
CZYTASZ
Wojownicy Nowela Niewola Czarnego Nosa
FanfictionTeraz za późno, żeby się cofnąć, on wybrał, jaką ścieżką podążysz. Czarny Nos od zawsze wiedziała, że mimo tego, jaką drogę postanowiła obrać nadal jest tylko kotem i w końcu nadejdzie dzień, w którym się zakocha. Nigdy jednak nie planowała mieć pa...