Rozdział 17

70 8 6
                                    

 Podczas drogi powrotnej do obozu klanu pioruna Czarny Nos czuła się już dużo bardziej spokojna. Nadal oczywiście się martwiła, jednak - nawet z początku nieprzyjemna - rozmowa z Ziołową Skórą pomogła. Cieszyła się, że partnerka ją wspiera.
 Dwie kotki szły wolnym krokiem przez las. Po drodze Zacienione Oko złapała drozda, którego niosła teraz w pysku. Medyczka idąca za nią nie odzywała się. Pozwoliła sobie wsłuchać się w przyjemne dźwięki lasu. Tego typu chwile, takie, w których nie musiała myśleć o niczym, ani o nadal dosyć małych zapasach ziół, ani o możliwych chorobach, ani o kociętach, rosnących w jej brzuchu. Pierwszy raz od dawna czuła, że może zignorować zmartwienia i po prostu ochłonąć. Oczywiście mimo po głowie nadal chodziły jej związane z kociętami myśli, jednak ignorowała je. 

-Od razu pójdziemy do Szyszkowej Gwiazdy? - Spytała w pewnym momencie zastępczyni, przerywając w ten sposób ciszę. - Im szybciej się dowie, tym lepiej.

-Poczekajmy chociaż do rana, chyba nie będziemy jej budzić w środku nocy.

-Idę z nią jutro z rana na patrol, zaraz po tym będzie idealna okazja, żeby z nią porozmawiać o tej sprawie z waszymi kociętami.

-Moimi. - Poprawiła ją pośpiesznie medyczka. - To moje kocięta, a nie Kojota. Z resztą... - w głosie kocicy pojawiła się kolejna myśl. Zdała sobie sprawę, że skoro ma oddać kocięta Zacienionemu Oku, tak naprawdę sama nie będzie dla nich nikim. Nigdy nie chciała kociąt, zwłaszcza nie spokrewnionych z kimś pokroju Kojota, jednak teraz ta myśl wywołała o niej krztę żalu - te maluchy będą bardziej twoje i Krótkiego Ogona, kiedy się urodzą. W końcu to wy je wychowacie. 

-Ale to ty je urodzisz. Skoro klan ma wiedzieć, kto jest ich matką, to dlaczego nie i one? - Mruknęła niewidoma.

 Czarny Nos nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć skinęła tylko głową. Dalsza droga powrotna do obozu minęła im w ciszy, przerywanej tylko szelestem liści poruszonych wiatrem, czy plusk kałuż pod ich łapami, pozostałych po wcześnie stopniałym śniegu. Kocica wiedziała, że zanim jej młode się urodzą zacznie się już pora nowych liści, chociaż zapowiadało się, że ta w tym roku zawita do lasu wyjątkowo wcześniej.

 Po powrocie do obozu medyczka ułożyła się na swoim posłaniu i zasnęła po kilku chwilach. Otworzyła oczy już w Klanie Gwiazdy, podczas kolejnej z nocnych wizji. Tym razem była w lesie. Podszedł do niej spory, umięśniony, miodoworudy kocur. Przy jego łapach kroczył kocurek, którego brązowe futro pokryte było jaśniejszymi plamkami. Czarny Nos uśmiechnęła się na ich widok, a kiedy ci podeszli bliżej otarła się o każdego z nich.

-Miodowe Serce, Jastrząbek. Dobrze was widzieć. - Mruknęła na powitanie do braci.

-Ciebie też. - Wojownik uśmiechnął się do siostry. - Widzę, że w końcu masz lepszy humor. Wiedziałem, że jak inni się dowiedzą będzie ci łatwiej.

-Jest. Ale to nie znaczy, że się nie martwię.

-Przed tobą jeszcze rozmowa z Szyszkową Gwiazdą. - Zauważył Jastrząbek.

 Brązowy kociak przez całą rozmowę patrzył wysoko w górę, aby móc spojrzeć w oczy rodzeństwu. Czarny Nos trochę dziwnie czuła się, wiedząc, że jej brat nigdy nie urośnie do rozmiarów wojownika, czy nawet ucznia, a mimo to przez czas spędzony w Klanie Gwiazdy miał w sobie tyle samo mądrości, co wojownik. Z resztą, nie było w tym nic dziwnego, w końcu był tam o wiele dłużej, od Miodowego Serca, który właściwie i tak umarł młodo. Medyczka miała nadzieję, że ją ominie los przedwczesnej śmierci, ale też, że jeśli już będzie musiała umrzeć młodo, że będzie to chociaż szybka i bezbolesna śmierć. 

-I pewnie więcej pytań ze strony klanu, niż jest gwiazd na Srebrnej Skórze. - Westchnęła pręgowana kocica.

-Dasz radę. Wierzymy w ciebie. - Odparł Miodowe Serce. - Z resztą, kiedy maluchy się urodzą będzie już z górki.

-Właściwie masz rację. - Mruknęła medyczka. - a jak było z tobą? Wiem, to inna sytuacja, ale kiedy Szyszkowa Gwiazda była w ciąży bałeś się o nią?

-Nie. Byłem dobrej myśli. - Wyznał kocur. - Gorzej było, kiedy rodziła... to było okropne. Bałem się, że stracę i ją i nasze małe.

-Przykro mi z powodu Mleczyka i Płomyczka. - Mruknęła Czarny Nos ze współczuciem.

Kocur w odpowiedzi skinął lekko głową. Rodzeństwo przez kilka chwil stało po prostu w milczeniu pośród drzew. Ciszę przerwał Miodowe Serce, ponownie się odzywając.

-Na szczęście teraz maluchy są tu bezpieczne ze mną, a Szyszkowa Gwiazda się pozbierała. To jest najważniejsze. - Powiedział pośpiesznie, jego złociste oczy jak zwykle wydawały się lśnić. - Ale ty się nie martw. Ciebie ani tych małych nie spotka taki los. Przeżyjesz.

--------------- --------------- ---------------

No i witam ponownie! Tym razem bardzo krótki rozdział, za co przepraszam, ale chciałam go wam w końcu wstawić, postaram się, żeby kolejny był dłuższy. Swoją drogą, chociaż ma być to końcowo superedycja będzie bardzo krótka, powoli zbliżamy się do jej końca

Wojownicy Nowela Niewola Czarnego NosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz