Czarny Nos przycisnęła się do ściany w panice. Pełnym przerażenia wzrokiem swoich ciemnożółtych oczu patrzyła na Kojota, z którego rany na policzku ciekła ciemnoczerwona krew. Kocur wpatrywał się w nią.
-Zostaw mnie w końcu! - Krzyknęła przez łzy. - Co...jak mogłeś...
-Oj, nie nie przesadzaj. - Wojownik przewrócił z pogardą ciemnobrązowymi oczami. - To nic takiego, Czarna. Gdybyś się zgodziła...
Rozmowę przerwała Mrok, która z królikiem w pysku weszła do legowiska. Odłożyła zdobycz na ziemię i przez chwilę wpatrywała się oszołomiona w koty. W końcu osadziła swoje zdziwione spojrzenie na rozpaczającej medyczce.
-Co...co się tu stało?
-Nic. -Prychnął Kojot. - Prawda, Czarna?!
-Właściwie...
-Cicho! - Przerwał jej wojownik. Ponownie wysunął pazury, co było ostrzeżeniem dla miodoworudej kocicy. - Nie zapominaj, kto tu rządzi!
Mrok patrzyła na nich zdezorientowana. Czarny Nos posłała jej spojrzenie, które jednocześnie było prośbą o pomoc. Nie mogła jej powiedzieć. Nie, puki Kojot tu był. Medyczka nie spuszczała z niego wzroku bojąc się, że ten znowu coś zrobi, a jeśli by się odezwała, szansa na to wzrosłaby jeszcze bardziej. Pomóż, Klanie Gwiazdy. - Błagała w myślach, nadal obawiając się wojownika.
-Kojot ma rację. - Mruknęła nagle ciemnoszara kocica, jej głos brzmiał na niepasujący do niej pełen arogancji. - Jeśli on nie chcę, żebyś mówiła, to nie mówisz, to mój pobratymiec i jeśli on mówi, że to nic takiego, to znaczy, że to nic takiego. Kojocie, twoje rany wymagają opatrzenia?
-Chyba nie. - Odparł kocur. Liżąc swój bark, na którym miał drugą z ran, jednak mniejszą niż ta na policzku.
-W takim razie możesz się przespać w legowisku wojowników. - Powiedziała do niego ranna. - Ja z nią zostanę...albo nie, wiem, że mi nie ufacie. Możesz iść do Ostrej Gwiazdy, żeby kogoś tu przysłał, jeśli chcesz.
-Chyba obejdzie się bez tego. - Szary kocur ruszył w stronę wyjścia z jaskini. - Będę zaglądał tu co jakiś czas, puki nie zasnę.
Mrok skinęła do niego głową.
Czarny Nos wzrokiem odprowadziła kocura do wyjścia, aż jego dosyć krótki ogon nie zniknął z jej pola widzenia. Teraz obróciła głowę w stronę wojowniczki, nie będąc w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Nie spodziewała się, że kocica stanie po stronie Kojota.-Co tak patrzysz? - Spytała Mrok, a jej wąsy lekko drgnęły. Znowu mówiła charakterystycznym dla siebie, cichym i spokojnym głosem. - Chyba nie myślisz, że mówiłam na serio. Musiałam się go jakoś stąd pozbyć. A teraz powiedz, co tu się stało? Co on ci zrobił?
W pierwszej chwili medyczka nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Nadal płakała cicho. To, co się stało było okropne, a do tego wyglądało, jakby Kojot był zadowolony.
-Powiesz mi, czy nie?
-On... - Wydusiła z siebie w końcu Czarny Nos. Westchnęła ciężko, nadal trochę się obawiając. - On chciał, żebym była jego partnerką. Nie zgodziłam się, ale on się uparł. Dzisiaj przyszedł i stwierdził...stwierdził, że chce, żebym pomogła klanowi. Zmusił mnie...
-Co? - Mrok nie dała jej dokończyć, widocznie jeszcze zanim medyczka skończyła wypowiedź domyśliła się o co chodzi. - Jak on mógł! Powinnam wyrwać mu za to ogon! - Po kilku chwilach jej złość przeszła. Spojrzała najpierw na swoje łapki z lekkim zmieszaniem, a następnie znów na Czarny Nos. Podeszła do niej i pocieszająco otarła się o jej bok. - On będzie chciał zrobić to znowu...pomogę ci z tym. Wymyślimy coś, żeby go powstrzymać. Może gdyby reszta klanów wygnała klan ostrza z lasu? Wtedy mogłabyś wrócić do domu...
CZYTASZ
Wojownicy Nowela Niewola Czarnego Nosa
FanfictionTeraz za późno, żeby się cofnąć, on wybrał, jaką ścieżką podążysz. Czarny Nos od zawsze wiedziała, że mimo tego, jaką drogę postanowiła obrać nadal jest tylko kotem i w końcu nadejdzie dzień, w którym się zakocha. Nigdy jednak nie planowała mieć pa...