Rozdział 5

137 13 16
                                    

 Czarny Nos przycisnęła się do ściany w panice. Pełnym przerażenia wzrokiem swoich ciemnożółtych oczu patrzyła na Kojota, z którego rany na policzku ciekła ciemnoczerwona krew. Kocur wpatrywał się w nią.

-Zostaw mnie w końcu! - Krzyknęła przez łzy. - Co...jak mogłeś...

-Oj, nie nie przesadzaj. - Wojownik przewrócił z pogardą ciemnobrązowymi oczami. - To nic takiego, Czarna.  Gdybyś się zgodziła...

 Rozmowę przerwała Mrok, która z królikiem w pysku weszła do legowiska. Odłożyła zdobycz na ziemię i przez chwilę wpatrywała się oszołomiona w koty. W końcu osadziła swoje zdziwione spojrzenie na rozpaczającej medyczce.

-Co...co się tu stało?

-Nic. -Prychnął Kojot. - Prawda, Czarna?!

-Właściwie...

-Cicho! - Przerwał jej wojownik. Ponownie wysunął pazury, co było ostrzeżeniem dla miodoworudej kocicy. - Nie zapominaj, kto tu rządzi!

 Mrok patrzyła na nich zdezorientowana. Czarny Nos posłała jej spojrzenie, które jednocześnie było prośbą o pomoc. Nie mogła jej powiedzieć. Nie, puki Kojot tu był. Medyczka nie spuszczała z niego wzroku bojąc się, że ten znowu coś zrobi, a jeśli by się odezwała, szansa na to wzrosłaby jeszcze bardziej. Pomóż, Klanie Gwiazdy. - Błagała w myślach, nadal obawiając się wojownika. 

-Kojot ma rację. - Mruknęła nagle ciemnoszara kocica, jej głos brzmiał na niepasujący do niej pełen arogancji. - Jeśli on nie chcę, żebyś mówiła, to nie mówisz, to mój pobratymiec i jeśli on mówi, że to nic takiego, to znaczy, że to nic takiego. Kojocie, twoje rany wymagają opatrzenia?

-Chyba nie. - Odparł kocur. Liżąc swój bark, na którym miał drugą z ran, jednak mniejszą niż ta na policzku.

-W takim razie możesz się przespać w legowisku wojowników. - Powiedziała do niego ranna. - Ja z nią zostanę...albo nie, wiem, że mi nie ufacie. Możesz iść do Ostrej Gwiazdy, żeby kogoś tu przysłał, jeśli chcesz.

-Chyba obejdzie się bez tego. - Szary kocur ruszył w stronę wyjścia z jaskini. - Będę zaglądał tu co jakiś czas, puki nie zasnę.

 Mrok skinęła do niego głową.
 Czarny Nos wzrokiem odprowadziła kocura do wyjścia, aż jego dosyć krótki ogon nie zniknął z jej pola widzenia. Teraz obróciła głowę w stronę wojowniczki, nie będąc w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Nie spodziewała się, że kocica stanie po stronie Kojota.

-Co tak patrzysz? - Spytała Mrok, a jej wąsy lekko drgnęły. Znowu mówiła charakterystycznym dla siebie, cichym i spokojnym głosem. - Chyba nie myślisz, że mówiłam na serio. Musiałam się go jakoś stąd pozbyć. A teraz powiedz, co tu się stało? Co on ci zrobił?

 W pierwszej chwili medyczka nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Nadal płakała cicho. To, co się stało było okropne, a do tego wyglądało, jakby Kojot był zadowolony.

-Powiesz mi, czy nie? 

-On... - Wydusiła z siebie w końcu Czarny Nos. Westchnęła ciężko, nadal trochę się obawiając. - On chciał, żebym była jego partnerką. Nie zgodziłam się, ale on się uparł. Dzisiaj przyszedł i stwierdził...stwierdził, że chce,  żebym pomogła klanowi. Zmusił mnie...

-Co? - Mrok nie dała jej dokończyć, widocznie jeszcze zanim medyczka skończyła wypowiedź domyśliła się o co chodzi. - Jak on mógł! Powinnam wyrwać mu za to ogon! - Po kilku chwilach jej złość przeszła. Spojrzała najpierw na swoje łapki z lekkim zmieszaniem, a następnie znów na Czarny Nos. Podeszła do niej i pocieszająco otarła się o jej bok. - On będzie chciał zrobić to znowu...pomogę ci z tym. Wymyślimy coś, żeby go powstrzymać. Może gdyby reszta klanów wygnała klan ostrza z lasu? Wtedy mogłabyś wrócić do domu...

Wojownicy Nowela Niewola Czarnego NosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz