Wszędzie panował chaos. Koty klanu ostrza krzątały się po obozie w te i we w te. Czarny Nos obserwowała wszystko przez wyjście z jaskini służącej za legowisko medyków i jej więzienie. Kojot na chwilę gdzieś zniknął, była więc pozostawiona samopas, jednak wolała nie ryzykować próbą ucieczki. Wszystkie zebrane w obozie pod przywództwem Strzały, która - mimo tego, że nie była zastępczynią, dowodziła pod nieobecność Ostrego Zęba - stresowały się bitwą z klanami, która wiedzieli, że nadchodzi. Sam przywódca, czy raczej dyktator klanu ostrza wyszedł z obozu, bo nie chciał zginąć w bitwie. Planował on zabić Szyszkową Gwiazdę, kiedy ta będzie sama, domyślając się, że przywódczyni będzie go szukać poza obozem.
Medyczka znała sporą część planów klanu ostrza związanych z walką, przez co martwiła się o swoich pobratymców. Mimo to oczekiwała ich ataku, miała nadzieję, że dzięki temu w końcu się uwolni. Zwłaszcza, że Kojot codziennie przypominał jej o jego rzekomych kociętach. Nie będę miała żadnych kociąt. - Powtarzała sobie uporczywie w głowie. Było to jednocześnie jej przekonanie, jak i błaganie Klanu Gwiazdy, aby się ono spełniło. - Nie miałam objawów ciąży i nie będę miała.
Kojot wrócił do legowiska razem z Kolcem. Razem usiedli przy wyjściu, w milczeniu obserwując resztę swoich pobratymców. Więźniarka wycofała się i przestała patrzeć na to, co działo się na polanie obozu, nie chciała, aby pilnujący ją wojownicy pomyśleli, że ma ona zamiar uciekać.-Są tu! - Dało się usłyszeć należący do Odbicia donośny krzyk. - Do ataku, klanie ostrza!
-Idę im pomóc. - Oznajmił pośpiesznie kocur i wybiegł z legowiska. - Pilnuj jej.
-Jestem starszy, Kolcu. - Prychnął szary kocur. - Wiem, co mam robić.
-Tylko mówię. - Biały kocur wybiegł z legowiska.
Kojot przestał stać już w wejściu. Wszedł do legowiska, skrywając się w nim, jednak nawet na ułamek sekundy nie spuścił oka z Czarnego Nosa.
-Nikt cię tu nie znajdzie, a jeśli spróbują cię uwolnić, zginą. W ostateczności zginiesz ty. - Zagroził.
-Ty zginiesz! - Do jaskini z impetem wbiegła szara kocica. Od razu rzuciła się na Kojota, powalając go.
Czarny Nos przez chwilę w szoku patrzyła na walkę i na to, jak napastniczka z całej siły wbija pazury w barki wojownika, a w jej niebieskich oczach błyszczała furia.
-Ziołowa Skóra! - Medyczka widząc ją była szczęśliwa jak nigdy.
Momentalnie do legowiska medyków weszły kolejne koty, wśród nich byli między innymi przerażona Przepołowiona Łapa, a także Długi Płomień i Sosnowa Igła. Płomiennorudy kocur podszedł do medyczki, podczas, gdy wojownik klanu pioruna pilnował wejście, jednocześnie mając oko na z całych sił trzymającą Kojota przy ziemi Ziołową Skórę. Uczennica widocznie przytłoczona sytuacją podążyła za Długim Płomieniem.
-Nic ci nie jest, Czarny Nosie? - Spytał zastępca Brunatnej Gwiazdy.
-Nie...chyba...chyba nie. - Medyczka spojrzała na niego lekko zmieszana. Patrzyła na swoją partnerkę, która coraz bardziej przyciskała pazury do brzucha Kojota.
-Zostaw mnie, ty sterto pcheł!
Wojownik z klanu ostrza w końcu zdołał zepchnąć z siebie swoją przeciwniczkę. Zanim jednak inny zdążyli zareagować i pomóc jej w walce ta podniosła się z ziemi i zadała kolejny cios, z całej siły uderzając go w głowę. Ten upadł na ziemię.
-Lisie serce. - Medyczka spojrzała na jego ciało z nienawiścią. - Niech zgnije w Mrocznej Puszczy. - Po tych słowach jak gdyby nigdy nic podeszła do Czarnego Nosa. Z całej siły wtuliła się w jej długą, miodoworudą, pręgowaną sierść. - Dobrze cię znowu widzieć. Kiedy Mrok...Mroczne Pióro powiedziała, że żyjesz, chwilowo nie chciałam jej wierzyć, ale końcowo wiedziałam, że mówiła prawdę. Musiałam cię uratować.
CZYTASZ
Wojownicy Nowela Niewola Czarnego Nosa
FanfictionTeraz za późno, żeby się cofnąć, on wybrał, jaką ścieżką podążysz. Czarny Nos od zawsze wiedziała, że mimo tego, jaką drogę postanowiła obrać nadal jest tylko kotem i w końcu nadejdzie dzień, w którym się zakocha. Nigdy jednak nie planowała mieć pa...