Nie poszliśmy na kolację, bo żadnej z nas się nie chciało.
Minęła zaledwie godzina spokoju. Niestety moje ADHD dawało o sobie znać, dlatego teraz stałam na balkonie z papierosem w ręku. Paliłam raz na miesiąc albo kilka miesięcy. Tak dla zasady. Nie byłam nałogowym palaczem, potrafiłam powiedzieć nie, po prostu czasami człowiek potrzebował takiego rozluźnienia.
- Skoro palisz, to znaczy że jest bardzo źle. - dobiegł mnie głos przyjaciółki, która stanęła za mną, w drzwiach balkonowych.
Czy było naprawdę źle? Może po prostu uciekałam w używki, gdy nie potrafiłam sobie poradzić z tym co się dzieje. A nawet nie zaprzeczę, że teraz dzieje się więcej niż przez całe moje życie. Zaciągnęłam się dymem, wypuszczając go od razu, a po chwili poczułam rękę na ramieniu, przez co spojrzałam na nią.
- Zadzwonię po Lewisa, to od razu poczujesz się lepiej. - odparła, na co posłałam jej pytające spojrzenie. - Lewis zaraża dobrą energią. Na pewno się dogadacie.
Uśmiechnęłam się nieznacznie. Miło słyszeć, że martwi się o mnie. Przyjaźnimy się od przedszkola praktycznie, przez co nic nie było nam obce. Za małego dziecka kąpałyśmy się razem, więc traktowałyśmy się jak siostry. Nigdy nie pokłóciliśmy się o bzdety, czy chłopaka. Była to wręcz idealna przyjaźń, dla innych, ale jednak był ten jeden duży minus. Gdy wychodzimy na miasto często potrafili do nas podbiegać dziennikarze, albo fani, dlatego od kiedy Lucy zaczęła pojawiać się w mediach, zdecydowaliśmy się na wspólne mieszkanie, by spędzać czas w spokojnym miejscu.
- No dobrze zaufam ci. - powiedziałam w końcu gasząc papierosa o popielniczkę, na stoliku obok.
Dziewczyna uśmiechnęła się i weszła do środka pokoju, a w sumie bardziej apartamentu, albowiem mieliśmy aneks kuchenny całkiem spory połączony z mini salonem, łazienka też była niczego sobie, bo miała wannę i prysznic, ale czego ja się mogłam spodziewać po tak dzianych ludziach.
Spojrzałam ostatni raz na panoramę miasta było już ciemno, aczkolwiek bardzo ładnie bo miasto było cudownie oświetlone. Może i było to niskie piętro, lecz mi to jakoś szczególnie nie przeszkadzało. A nawet cieszyłam się, albowiem mój delikatny lęk wysokości, nie wyrywał się spod kontroli.
Weszłam również do środka przymykając drzwi, by się wierzyło. Słyszałam jak przyjaciółka rozmawia z prawdopodobnie z Lewisem Hamiltonem. Kilkukrotny mistrz świata, a ona rozmawia sobie z nim jak gdyby nigdy nic. Starszy od nas o jakieś dwadzieścia lat, ale chuj w to. Dobry ziomek.
Podeszłam do blatu kuchennego, by nalać wody na herbatę. Zawsze jakoś ciepła herbata z cytryną mnie uspokajała. Może i powinnam pić herbatę z mlekiem, jak to przystało w tradycji Wielkiej Brytanii, lecz jakoś taka bardziej mi podpasowała. Moje myśli znów wróciły do Maxa.
Moja intuicja naprawdę w jego kwestii, gubiła się. Nie potrafiłam określić czy to wszystko co robił, jest na serio czy może się śmiał w myślach, a może jeszcze co innego. Jak na co dzień potrafiłam jako tako czuć od ludzi dobro, to ten człowiek, był dla mnie totalną zagadką.
- No dobra to teraz mi powiedz, o co chodzi z Maxem? - zapytała Lucy idąc do mnie z telefonem w ręku. Dziewczyna uparła się o blat, przyglądając mi się uważnie.
Nalałam wody do czajnika, a następnie od razu ustawiłam go na płytce i włączyłam go. Spojrzałam na przyjaciółkę, która naprawdę była ciekawa. Szczerze mówiąc sama byłam ciekawa. Nigdy nie trafiła mi się taka osoba. Był przekochany i miły, ale moja intuicja podpowiadała mi, że jest jednak dziwny.
- Nie wiem, od początku jest dla mnie strasznie miły i w ogóle, ale wiedz, że ci go nie odbiore. - odparłam niemal od razu.
Przyjaciółka pokiwała głową na znak zrozumienia i podziękowania. Gdy woda się zagotowała zrobiłam sobie upragnioną herbatę z cytryną. Zdziwiło mnie pukanie do drzwi, gdyż była godzina prawie północ. Okazał się być to wspomniany wcześniej Hamilton. Gdy zobaczyłam jego uśmiech od razu mnie nim zaraził. Niedowierzanie.
- Cześć, Rosa. - powiedziałam pierwsza, nie wiedząc dlaczego miałam nagle tyle odwagi.
Patrzyłam się mu prosto w oczy. Nie wiem dlaczego, ale wydawały mi się szczęśliwe. Chciałam podać mu rękę na dobry początek, lecz on wyprzedził mnie, przytulając. Odwzajemniłam przytualasa.
- Lewis. Miło cię poznać, Lucy dużo o tobie mówiła, więc wyrobiłem sobie przez to zdanie o tobie, więc tego nie zepsuj. - mrugnął do mnie prawym okiem, a ja się zaśmiałam spoglądając na przyjaciółkę. Skubana mnie obgaduje.
- A mogę wiedzieć jakie to zdanie? - zapytałam biorąc kubek z blatu, gdy odkleił sie ode mnie.
- Po prostu ideał.
Nie skomentowałam tego ja, tylko Lucy. Za co szczerze jej dziękowałam, bo jak na jeden dzień mam dość komplementów. Wszyscy usiedliśmy w salonie. Włączyliśmy tv w tle i zaczęliśmy rozmawiać na tematy głównie o formule, przez co ja nie zbyt ogarniałam o czym oni właściwie mówią, ale większość żartów Lewisa, potrafiłam załapać i nawet się zaśmiać.
- A co to właściwie jest DRS? - zapytałam nie pewnie, bo jednak im przerywam.
Hamilton machnął ręką żebym przesunęła się bliżej, co chętnie uczyniłam. Od tego człowieka czułam dobro. Może to dziwne, ale tak jest. Poza tym miał mój szacunek. Mistrz świata kilkukrotny, to naprawdę spore wyzwanie. Nie wyobrażam sobie ile psychiki musiał na to poświęcić. A to jest najważniejsze.
Przysunęłam się. Teraz byłam praktycznie obok niego. Z racji iż siedziałam w siadzie skrzyżnym na kanapie, jednym kolanem dotykałam Lewisa. Mam nadzieję, że nie będzie to dla niego jakieś nie komfortowe. Ja, gdy w autobusie siedzę i ktoś dosiada się obok mnie, dotykając mnie przez całą drogę, czuje się dziwnie, bo to jednak obca osoba. A może ja po prostu nie lubię dotyku?
- DRS otwiera klapę tylnego skrzydła, zwiększając przepływ powietrza, co redukuje opór aerodynamiczny, pozwalając osiągnąć wyższą prędkość i ułatwia manewr wyprzedzania. - uśmiechnął się zarzucając rękę na ramię kanapy.
- Aaa, teraz to ma sens. - zaśmiałam się. - Wybaczcie, że przerwałam. - dodałam trochę z opóźnieniem, bo mogłam to powiedzieć na początku.
- Nie przepraszaj słońce, pytaj o co chcesz. - odparł miło, na co się zaśmiałam.
- No pewnie staruchu. - odpowiedziałam mu na jego przezwisko na mnie.
Lewis udał urażonego moimi słowami, więc zabrał rękę z oparcia i założył ręce na piersi. Co prawda, wyglądało to śmiesznie. Siedmiokrotny mistrz świata, obrażony jak małe dziecko. Czasami nie wierzę w to co widzę.
- Nie obrażaj się. - zaśmiałam się.
Widziałam jak przyjaciółka się wycofuje, na co od razu skierowałam na nią wzrok, tym samym pytając czemu mnie zostawia. Ona tylko odpowiedziała, wskazując na telefon i wykonując gest zadzwonienia. Westchnęłam jedynie i znów przeniosłam wzrok na Lewisa. Usiadłam teraz na kolanach, by się bardziej nad nim nachylić i zrobić mu mały żart. Jednak, przeliczyłam się.
Kierowca był szybszy, niż ja i wystarczył jeden ruch a już leżałam na podłodze, śmiejąc się jak pojebana. Dać wiarę, że była cisza nocna, a do tego jutro zaczynają się treningi, tymczasem ja i kierowca f1. Nie wierzyłam w swoje szczęście w nieszczęściu.
CZYTASZ
Tylko Moja | Yandere F1
FanfictionLucy Horner, córka szefa zespołu Red Bull Racing, w tym roku będzie uczestniczyć w całym sezonie. Na tę wycieczkę zabiera swoją przyjaciółkę, która nie ma bladego pojęcia o świecie formuły. Pomimo tego, to właśnie ona staje się celem uwagi wszystkic...