13 - Treize.

136 13 3
                                    

Jeszcze przed rozdziałem chciałam zaznaczyć że Charles Leclerc wygrał w Monako!! Za co jestem cholernie dumna z niego. Forza ferrari!!!

✧⁠◝⁠(⁠⁰⁠▿⁠⁰⁠)⁠◜⁠✧

Nie czekałam na Maxa. Po prostu biegłam w kierunku garażu Red Bulla. Musiałam się opanować. Charles był niczego sobie, jednak nie powinnam jakkolwiek dawać mu znaków, a on również nie powinien być tak otwarty. Wystarczy chwila, a pomyślę sobie za dużo. Nie wiedziałam jakie ma intencje, jednak widziałam jak swobodnie czuł się w moim towarzystwie i jak bardzo się rozluźnił. Nie powiem cieszyło mnie to, jednak nie wiedziałam do czego może to doprowadzić. Biegnąc tak, oczywiście próbowałam omijać ludzi wężykiem, jednak los musiał kogoś postawić na mojej drodze biegu. Wpadłam wprost na Nico. Zdążyłam to zauważyć.

Nie przywaliłam w niego tak mocno żebym teraz leżała, ale również nie aż tak lekko, żeby chwilowo nie zabolało. W końcu wpadłam na jego ramię, a może bardziej przedramię, bo jednak Niemiec jest wyższy ode mnie.

- Rosa? Dokąd tak biegniesz? - zapytał, gdy zwrócił swój wzrok na mnie, a ja zauważyłam, że nikomu nie chce się wypowiadać całego mojego imienia. 

- Do garażu Red Bulla. - odpowiedziałam, lecz po chwili dodałam. - Przynajmniej na ten moment. 

- Jesteś za Red bullem? - zapytał jakby niedowierzając, jednak od razu pokręciłam głową. - No ja mam nadzieje. - zażartował, jednak gdy spojrzał na jakiś obiekt za mną, uśmiech zniknął z jego twarzy.

Doskonale wiedziałam, kto teraz stanął za mną. Westchnęłam jedynie. Naprawdę pragnęłam spokoju i chyba tylko z Lucy u boku będę miała upragniony cel. Obydwoje mężczyzn wymienili się spojrzeniami, które nie były przyjazne. Nie chciałam szczerze uczestniczyć w tym, więc jak najszybciej się stamtąd ulotniłam. Wolałabym, żeby kamery nie widziały za dużo.

W końcu weszłam do garażu redbulla, napotykając Lucy rozmawiającą ze swoim ojcem. Podeszłam do nich, nawet nie ze względu, że nie miałam gdzie iść, a nawet przez to, żeby uniknąć dalszych rozmów z Maxem. Wydawał się teraz dziwny. Otaczała go dziwna aura. I może ja zwariowałam tak mówiąc, ale serio czułam coś takiego.

- Rosa! - zaczęła pogodnie moja przyjaciółka, gdy tylko stanęłam obok niej. - Już myślałam, że garaż ferrari cię zjadł. - powiedziała, a pan Horner, zmierzył mnie spojrzeniem detektywistycznym. Oby tylko nie myślał, że zdradzam jakieś tajemnice jego zespołu.

- Nie, po prostu poznałam się z Nico i trochę nam się rozmowa przedłużyła i no wiesz... - nie chciałam zakończyć zdania tym, że pocieszałam Charlesa po tym incydencie, bo Horner mógł sobie pomyśleć za dużo, a przecież to Lucy zmusiła go, bym też mogła pojechać. On mnie tutaj tak naprawdę to nie chciał.

Luc jedynie spojrzała na mnie w geście zrozumienia, a następnie chwyciła mnie za rękę, kierując się do pokoju Maxa, którego nadal nie widziałam. Mam nadzieję, że nie nic zaszło między nim a Nico. Zanim odeszłyśmy od pana Hornera, posłał mi spojrzenie typu "mam cię na oku". Co było na swój sposób przerażające.

Horner wręcz wepchnęła mnie do pokoju, przez co prawie poleciałam. Gdy ona zamknęła drzwi na klamkę, ja stanęłam prosto gotowa zadać pytanie, jednak ona była pierwsza.

- O co kurwa chodzi!? Co się tam odwaliło? Zostawić cię tylko samą... - zaczęła, jednak ja skupiłam się na drugim pytaniu, bo co się właściwie zdarzyło w garażu ferrari?

Usiadłam, by też zakomunikować Lucy, że to nie takie proste do wytłumaczenia. Oparłam ręce na kolanach, a następnie spojrzałam na przyjaciółkę, która dalej domagała się odpowiedzi, jednak ja nie potrafiłam jej tego wytłumaczyć. To naprawdę było dziwne i niecodzienne wydarzenie.

- Wiesz... - zaczęłam, jednak popędzała mnie, gdyż w każdej chwili może przyjść Max. - Zacznę od tego co było najdziwniejsze. - wzięłam porządny wdech. - Charles leżał głową na moich udach, do tego ucałował moje dłonie. - zakończyłam jak zakochana nastolatka jednak szybko się zreflektowałam. - Oczywiście wiesz on najpewniej sobie żartuje. - zaśmiałam się nerwowo.

Dziewczyna jedynie podkręciła głowa z niedowierzaniem, by następnie zacząć chodzić po pokoju, rozmyślając na ten temat.

- Wiesz, znam trochę Charlesa i wydaje mi się, że nigdy się tak nie zachowywał. - powiedziała w końcu swoje zdanie, jednak zanim odpowiedziałam, ktoś z większą siłą niż powinien otworzył drzwi.

No tak, Max Verstappen we własnej osobie.

- Max, puka się przed wejściem. - powiedziała oburzona Lucy.

- To kurwa mój pokój, więc sama powinnaś pytać o zgodę wejścia tutaj. - wysyczał wręcz przez zamknięte zęby. Niemal od razu wstałam. Widziałam, że mężczyzna zaciska ręce w pięść. Był to cholernie zły znak. Będę zmuszona porozmawiać z Nico..

- Hej Max... Lucy tylko żartowała. - odezwałam się, gdy dostrzegłam w jej oczach strach.

Verstappen spojrzał od razu na mnie. Co równało się z ogromną zmianą nastroju. Jego oczy już nie były tak martwe, a ręce swobodne. On był cholernie powalonym człowiekiem, jednak to nie temat na teraz. Teraz ja chwyciłam za rękę Lucy i wyszłyśmy z pomieszczenia, zostawiając za sobą Verstappena, który zachowywał się dziś cholernie dziwnie.

Przystanełyśmy gdzieś z boku, gdzie nie było bardzo ludzi.

- Lucy? - szepnęłam, gdy nadal wyglądała jak w transie jakimś. - Wszystko dobrze?

- On pierwszy raz na mnje krzyknął. - zaczęła, a ja sobie uświadomiłam, że przecież ona go kochała. Kochała Maxa. O boże, ale ona ma do dupy gust.

- Na pewno tego nie chciał, pewnie ktoś go wkurzył. - zaczęłam pocieszać ją, jednak ona trzymała swoje zdanie.

- Ty go nie znasz, aż tak dobrze jak ja! - powiedziała nieco głośniej, zaczynając gestykulować rękami, a ja zaczęłam ją uspokajać, bo jeszcze przyjdzie tu zgraja gapiów.

- Może i tak, ale widziałaś, że był widocznie wkurwiony.

Lucy pokiwała głową, jednak nie odpowiedziała nic. Oparła się o ścianę, a ja jedynie westchnęłam, bo nadal nie wytłumaczyła mi, czemu tak zareagowała, bo wydaje się, że to nie tylko przez krzyk. Położyłam dłoń na jej ramieniu. Dobrze wiedziała, że może mi powiedzieć wszystko.

- Rosa.. - zaczęła spokojnie, spuszczając głowę w dół. - Ty się jemu podobasz.

- Co?! - zapytałam kaszląc przez zachłyśnięcie się powietrzem.

- Może ty wszystko sama sobie usprawiedliwiasz, ale ja widzę jak patrzy na ciebie, a ta sytuacja sprzed chwili mi to uświadomiła.

Teraz już wiedziałam, że ten wyjazd to był jeden wielki błąd.

Tylko Moja | Yandere F1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz