Podziemna Dziedzina cz.2

43 5 11
                                    

Dharnian prowadził Linę przez niekończących się liczbę wyrzeźbionych w skale korytarzy. W międzyczasie nie odezwał się do niej ani słowem. W zimnych korytarzach Podziemnej Dziedziny panował mrok, nie był on jednak porownywalny do ciemności kryjówki Podkróla. Lina była całkiem zadowolona z tego, że udało jej się przeżyć wizytę u potężnego władcy i jedynym czego się obecnie bała była reakcja Ronodina na jej próbę ucieczki.

W pewnym momencie, Dharnian zatrzymał się w miejscu. Zrobił to tak gwałtownie, że idąca za nim zamyślona dziewczyna zwyczajnie przeszła przez niego. Kontakt nie był przyjemny. Przypominał wejście w chmurę lodowatej mgły. Lina wzdrygnęła się lekko. Obejrzała się na widno, chcąc dowiedzieć się dlaczego nagle zawisło w powietrzu. Dharnian bez słowa wskazał na ścianę po przeciwnej stronie korytarza. Były tam wykonane z zapewne z żelaza masywne dwuskrzydłowy drzwi oraz... Ronodin. Stał przodem do dziewczyny i widma, opierając się nonaszlancko o ścianę. Jak zwykle był udany na czarno, tyle że tym razem jego strój nie wyglądał tak schludnie jak zazwyczaj, zupełnie jakby jednorożec ubierał się w pośpiechu. Na widok Liny odepchnął się lekko od ściany i podszedł do nich z krzywym uśmiechem.

- To ja was może zostawię - przemówił Dharnian po raz pierwszy od dłuższego czasu. Lina chciała zaprotestować, nie chcąc zostać sam na sam z zapewne wściekłą istotą, ale widmo już zdążyło się oddalić. Przez dłuższą chwilę panowała absolutna cisza.

- Słyszałem o twojej małej wycieczce - odezwał się wreszcie czarnowłosy. Jego ton był pozornie beztroski, przez co Lina nie wiedziała czy odetchnąć z ulgą czy trząść się ze strachu - To w zasadzie moja wina, powinienem był to przewidzieć i zamknąć drzwi - przyznał Rornodin z uśmiechem. Ten uśmiech jednak zdecydowanie się dziewczynie nie spodobał. Było w tym wszystkim coś bardzo dziwnego.

- Mam przechlapane? - zapytała ostrożnie.

- Mało powiedziane - odpowiedział mroczny jednorożec wzdychając ciężko.

- Muszę wracać do celi, prawda? - spytała ponownie, choć była tego całkowicie pewna. Jednka odpowiedź jednorożca ją w pewien sposób zaskoczyła.

- Dużo gorzej.

- Podkról chce mnie zabić? - zapytała. To była jedyna rzecz, która przychodziła jej do głowy w tamtej chwili. Poczuła się źle. Zaczynała się bać, że zaczynała się bać. Strach był słabością. Czymś niegodnym kogoś z królewskiego rodu. Niegodnym smoka.

- Jeszcze gorzej - ton jednorożca brzmiał coraz posępniej, a z jego twarzy zniknął sztuczny uśmiech, który towarzyszył mu aż od tej pory.

- Chce mnie zamienić w zombie? - nic gorszego nie przyszło jej już do głowy.

- Gorzej - odpowiedział grobowym tonem. Prawdę mówiąc, współczuł jej. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że to wszystko było jego winą. Porwał ją i uwięził. Dopuścił do jej spotkania z Podkrólem, a teraz... Teraz było już za późno by ją uratować. Wziął głęboki oddech, zanim powiedział - Podkról chce, żebyś została jego gościem.

- To chyba nie takie straszne, prawda? - zapytała, jednocześnie oddychając z ulgą. Obawiała się, że karą za jej zachowanie będzie natychmiastowa śmierć, tymczasem perspektywa chwilowej gościny u króla nieumarłych nie wydawała się taka najgorsza. Spojrzała na twarz jednorożca, jednak jej wyraz zaniepokoił ją. Gdy w byciu gościem Podkróla był jakiś haczyk...? - Prawda? - spytała ponownie, mając nadzieję, że jednorożec przyzna jej rację. On jednak uparcie milczał i parzył na nią z politowaniem i współczuciem w czarnych oczach. Ronodin wyciągnął rękę i delikatnie pogładził ją po ramieniu, a litość w jego oczach jeszcze przybrała na sile.

Królowa Śródka • Baśniobór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz