Lina jęczała z bólu. Eliksir który przed chwilą wypiła zatamował nieco krwawienie, ale za to wywołał majaczenie. Przed oczami dziewczyny pojawiały się i znikały jakieś dziwne obrazy i kształty. Widziała smoki, twierdzę a zaraz potem wszystko pochłonął ogień i gigantyczne słupy dymu. Potem widziała marsz jakiś dziwnych stworów i bombardujące je ruchome kulki światła. W końcu, przed jej oczami stanęła postać chłopaka, który walczył z nią zaledwie parę godzin wcześniej. I na ten widok Lina wyła z wściekłości, a gdy przyszły konwulsje, rwała palcami bandaże i pościel, nie panując nad własnymi kończynami.
Rozcięcie na nodze i szrama na policzku bolały przeraźliwie. O wiele bardziej niż powinny sądząc po wielkości, głębokości i sposobie cięcia. Piekły jak przypalane ogniem, a zwłaszcza ta na udzie. Krew która z niej wypływała była gęsta i ciemna, czyli zupełnie inna niż powinna być krew wypływająca ze świeżej rany. To nie była zwykła rana. Ostatecznie, zadano ją emanującym czarną energią mieczem który pierwotnie był zhańbionym rogiem jednorożca.
Dziewczyna leżała na łóżku, podczas gdy Simrin - wężowa kobieta będąca częścią załogi twierdzy, opatrywała jej ranę. Kobieta nie dociekała w jaki sposób Lina wróciła z nocnej warty cała we krwi i jeszcze jakiejś złotej cieczy, bo, jak stwierdziła: "Pytanie jak to zrobiłaś jesssst bez ssensssu, bo szkoda już sssię sssstała". Lina słynęła z odnoszenia dziwnych ran, których pochodzenia nie dało się w jasny sposób wytłumaczyć. Niektóre były mniej poważne, inne bardziej, ale Lina prawie nigdy nie wyjaśniała skąd pochodziły.
- Zabij mnie, błagam - wycharczała dziewczyna, wlepiając w łysą kobietę nabiegłe krwią oczy. Simrin poczuła się nieswojo. Wyraz tych przekrwionych oczu nie podobał jej się ani trochę. Zaczęła poważnie się zastanawiać, czy aby te świeże rany nie były zatrute.
- Sss przyjemnością, ale nie terassss - wysyczała w ironicznej odpowiedzi Simrin. Wyjęła ze skrzyni kolejny flakon z eliksirem i usiłowała wlać go rannej dziewczynie do gardła. Po paru próbach, które komplikowało to, że Lina wiła się z bólu i jednocześnie cała się trzęsła, udało się.
Gdy przełknęła lek, przed jakiś czas nic się nie działo. Dopiero po dłuższej chwili mięśnie dziewczyny rozluźniły się, oddech się unormował, a oczy same się zamknęły. Po chwili Lina spała, nawet dość spokojnie. Gdy tak się stało, Simrin jeszcze przez jakiś czas polewała czymś oba rozcięcia, aż w końcu obwiązała nogę dziewczyny białym płótnem, pozbierała puste flakony i pełznąc po podłodze opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi. Simrin wiedziała, że jeśli eliksir zadziała poprawnie, to Lina nie obudzi się przez kilka dni, a gdy już to się stanie, rana powinna przestać boleć.
***
Za małymi oknami wykutymi w grubych kamiennych ścianach panowała niemal całkowita ciemność. Była późna noc, a mroku jaki ogarniał Gadzią Opokę o tej porze nie było w stanie przeniknąć żadne źródło światła. W twierdzy jednak było inaczej. Tu nigdy nie było całkowicie ciemno. Przez każdy korytarz ciągnęły się szeregi płonących pochodni tkwiących w uchwytach. Niemal w każdym pomieszczeniu paliły się świece, łuczywa lub ogień w palenisku.
Tej nocy, wyjątkiem była komnata zamieszkiwana przez jednego z członków załogi twierdzy. Mijała właśnie siódma noc od walki pod Czarnodołem, a Lina dalej leżała jak martwa. Działanie eliksiru podanego Linie przez Simrin powinno utrzymać się przez cztery, najwyżej pięć dni. Tymczasem mijał już tydzień, a podopieczna Agada nie ruszyła nawet małym palcem.
To właśnie w jej pokoju panowała ciemność. Część korytarza przy którym znajdowały się drzwi do jej komnaty również była pogrążona w mroku. Mieszkańcy twierdzy po większości byli przesądni. Wierzyli, że dusze mrocznych istot preferują ciemność, dlatego zadbali o to, aby w otoczeniu Liny panował całkowity mrok. Tak, aby jej dusza mogła powrócić do ciała.
CZYTASZ
Królowa Śródka • Baśniobór
Fanfiction"Nie wszystko da się podzielić na dobre i złe. Nie wszystko i nie wszystkich. Niektórzy zawsze będą błądzić gdzieś między niebem a piekłem. Między światem a ciemnością. Dokładnie po środku"