Plan idealny

32 5 7
                                    

*Kilka godzin wcześniej*

Dookoła roznosił się dziwny w takim miejscu, dzwoniący dźwięk. Przez jakiś czas nie było wiadomo skąd dochodził, a każdą chwilą jednak narastał i przybliżał się, aż wreszcie w blasku pochodni tkwiącej w stalowym uchwycie na kamiennej ścianie, można było zobaczyć, że dźwięk ów wydawany był przez pęk metalowych kluczy, którym bawiła się idąca korytarzem postać, która właśnie wyłoniła się z cienia. Istota ta, odziana w powłóczystą czarną pelerynę, przerzucała pęk kluczy z lewej ręki do prawej i z powrotem, pokonując szybkim krokiem odległość dzielącą ją od mijanej właśnie pochodni do ogromnych czarnych drzwi, na końcu korytarza, wysadzanych bielejącymi czaszkami, otoczonymi starszymi cieniami rzucanymi przez czerwone światło pochodni. Postać zbliżyła się do drzwi i pewnym ruchem, jakby doskonale wiedziała gdzie i po co idzie, przesunęła dłonią po niewielkich rozmiarów czaszce na środku drzwi. Upiorne drzwi rozpłynęły się w powietrzu, a wtedy zakapturzona postać wkroczyła pewnie do środka. Drzwi ponownie pojawiły się, odcinając drogę wyjścia z sali tronowej Podkróla. 

— Czego ty znowu ode mnie chcesz?! — zawołał zrzędliwie niski głos odzywający się w głowie przybysza. Intruz tylko prychnął pod nosem, zamierzając odezwać się, po czym nagle jakby zmienił zamiar. Skłonił się tak głęboko, że nieomal zgiął się wpół, po czym wyprostował się nieco, wciąż pozostając w uniżonej pozycji.

— To niezbyt odpowiednie pytanie, zwarzywszy, że to ty, Wasza Wysokość, chcesz czegoś ode mnie — ton głosu gościa był wręcz służalczy, jednak dźwięczała w nim lekko przekorna i prześmiewcza nuta, na którą jednak Podkról nie zwrócił uwagi, zbyt zaskoczony niskim ukłonem i zwrotem "Wasza Wysokość" — I to nie byle czego. Smoczych zębów z przeklętej twierdzy — Lina, gdyż ona to właśnie była, uniosła głowę, prostując się. Miała już dosyć płaszczenia się przed wszystkimi istniejącymi istotami. Zmuszano ją do tego w Twierdzy Czarnodół przez całe wieki. W tej chwili, nie odczuwała strachu. Podkról jej nie przerażał. Musiała tylko udawać szacunek i uniżenie, aby pozwolił jej na to, co zamierzała zrobić. Zamierzała przynieść mu zęby każdego smoka którego znajdzie w Castellum Exitium, a potem na zawsze odejść z Dziedziny. I zdecydowanie nie zamierzała wybierać się z tej okazji na tamten świat.

— Mam do tego prawo — głos w jej głowie przemówił znowu, tym razem spokojnie. Brzmiał ślisko, prawie jak syczenie węża. Lina jednak nie zamierzała się zastanawiać, jak to jest możliwe, że Podkról za każdym razem brzmiał inaczej — Na tym polega gościna u mnie.

— Wiem — odparła — Nie jesteś pierwszym Wielkim Monarchą, z którym mam wątpliwą przyjemność obcować. Wiem, że jeśli chcę stąd kiedykolwiek odejść, muszę przynieść ci te zęby. Ale nie zamierzam oddawać życia za kilka smoczych relikwii — powiedziała zdecydowanie, po czym jej głos znów przybrał ton jakim sługa zwraca się do swego chlebodawcy —  Przyszłam, aby otrzymać twoją, o Panie, zgodę na chwilowe wydostanie się z wyspy i odwiedzenie Śpiewających Sióstr.

— Naprawdę życie ci nie miłe — podsumował Podkról, ale jego głos brzmiał tak, jakby usilnie się zastanawiał, czy powinien udzielić pozwolenia. Tak naprawdę, nie miałby nic przeciwko temu. Istniało jednakże ryzyko, że Siostry zabiją Linę, a wtedy on musiałby pożegnać się z perspektywą zdobycia smoczych zębów do czasu, kiedy na Widmowej Wyspie zjawi się kolejny nieszczęśnik, nadający się do podobnej wyprawy, co mogło trwać dekady. Z drugiej strony, jednym z ulubionych zajęć Władcy Nieumarłych było sięganie wizją poza granice wyspy i wędrowanie po świecie mocą umysłu. Wręcz uwielbiał obserwowanie wszystkich tych wojen, klęsk, głodu i krwawych masakr oraz wszechobecnego zamętu, które ostatnimi czasy opanowały świat. Pragnął więcej chaosu, a Lina, z jej pochodzeniem, charakterem i tragiczną przeszłością, była idealnym kandydatem na stanowisko kogoś, kogo przeznaczeniem jest unicestwienie co najmniej połowy znanego wszystkim świata. Byłaby to szkoda, gdyby Lina zmarła przed wprowadzeniem odpowiedniej ilości zamętu, który bez wątpienia sprawiłby mu przyjemność. Myśląc o tym, Podkról podjął decyzję — Dobrze. Możesz udać się do Śpiewających Sióstr, a po powrocie z Castellum, gdy będziesz już wolna od swego długu wobec mnie, wyruszysz na poszukiwanie przedmiotów, dzięki którym spłacisz swój dług u tych wiedźm — oznajmił, sam zaskoczony swoją łaskawością. 

Królowa Śródka • Baśniobór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz