Ostatni raz spojrzała na trzymany przez siebie szklany flakonik wypełniony cieczą w kolorze zgniłej zieleni. Płyn był raczej przejrzysty, a szkło łagodnie rozpraszało światło stojącej nieopodal świecy. Lina wzdrygnęła się, wsuwając przedmiot do kieszeni spodni. Nie przyznała by się do tego nikomu, a już na pewno nie samej sobie, ale zaczynał ogarniać ją niepokój.
Szatynka ponownie podjęła próbę usprawiedliwienia się przed samą sobą. Musiała udać się do Śpiewających Sióstr, by dzięki ich, bardzo kosztownej, pomocy, przeżyć wyprawę po smocze kły. Nie mogła dopuścić do tego, by jednorożec dowiedział się o wyprawie do zrośniętych ze sobą czarownic. Musiała więc w jakiś sposób uśpić jego czujność. I to dosłownie. Nie mogła go przecież okłamać, nie dlatego jednak, że miałaby jakiekolwiek skrupuły. Magiczna obroża na jej szyi natychmiast by ją udusiła, gdyby tylko spróbowała skłamać. Już i tak wystarczająco nagimnastykowała się, usiłując wytłumaczyć Ronodinowi przedłużającą się nieobecność jego widmowego przyjaciela. Do kryjówki Śpiewających Sióstr nie można się było teleportować. Przed Liną widniała więc perspektywa długiej wyprawy, którą jednorożec z pewnością by zauważył. Aby uniknąć niepokoju czarnowłosego i jego natarczywych niewygodnych pytań, trzeba było posunąć się daleko.
W tym wypadku to daleko oznaczało czyjąś śmierć. Do wyboru miała śmierć swoją lub Ronodina.
Wybrała siebie.
Czuła w sercu wielki ciężar, ale czy nie towarzyszył on jej przez większość jej życia? Czy wyrzuty sumienia, co do którego nigdy wcześniej nie podejrzewała, że je ma, mogły powstrzymać ją przed zrealizowaniem planu?
Nie.
Lina była smokiem. Była też Księżniczką Demonów. A smoki i demony są okrutne. Nie mają wyrzutów sumienia. I ona też nie może ich mieć.
Jeśli chodzi o wnętrze, Lina bardzo zmieniła się od czasu przybycia do Królestwa Podkróla. Przez długie lata pobytu w Gadziej Opoce stała się marionetką. Tresowaną małpą, taką jak te, które śmiertelni królowie zwykli dla rozrywki trzymać na dworach. Dla swoich panów była gotowa zrobić wszystko, czego zażądali, nie zwracając uwagi na grożące jej ryzyko. Jednocześnie starała się zachować pozory wypełniania różnych obowiązków z własnej woli. Teraz zrozumiała, że nigdy tak nie było. Dla Agada i jemu podobnych była tylko niezwykle ostrym mieczem, który trzymali w dłoniach, strasząc nim wszystkich dookoła. Wmówili jej, że jest tak dlatego, że ona tak chciała. Wmówili jej, że jest niczym więcej niż sługą, którego sensem życia było wykonywanie poleceń swych chlebodawców. Nienawidziła ich. Nienawidziła Ronodina, Podkróla, nawet Dharniana. Nienawidziła Paprota, Królowej Wróżek, Agada, siebie, ale najbardziej... Najbardziej nienawidziła swojego ojca. On był wszystkiemu winien. Gdyby nie on, owszem, znalazła by się w Gadziej Opoce, ale jako smok. Mogłaby zamieszkiwać jaskinie, polować, palić lasy i walczyć z innymi smokami, zamiast bycia chłopcem na posyłki całej Twierdzy Czarnodół. Cóż, widocznie jej ojciec miał dla niej inne, bardziej smętne i krwawe plany.
Między innymi z jego powodu tak bardzo pragnęła przeżyć wizytę w opuszczonym zamku. W końcu, to on chciał, aby tam zginęła. Wiele lat temu ledwie udało się jej stamtąd uciec. Była wtedy jeszcze dzieckiem, rannym, przerażonym i niespodziewanie wrzuconym w sam środek świata o którym nie miał pojęcia. A teraz wróci tam z misją, którą uda jej się spełnić. I wyjdzie z tego zamku żywa, raz jeszcze.
Jednak, żeby tak się stało, musiała udać się do Śpiewających Sióstr, a to stawało się niemożliwe z Ronodinem chodzącym swobodnie po całej Podziemnej Dziedzinie.
Wsunęła dłoń do kieszeni i wymacała w niej flakonik. Obracała go przez chwilę w palcach, po czym zwinęła dłoń, zaciskając pięść z naczyniem w środku. Nachyliła się i zdmuchnęła palącą się na stole świecę. W niewielkim pomieszczeniu zapanowała całkowita ciemność, rozproszona jedynie światłem z korytarza, które napłynęło do środka gdy Lina otworzyła drzwi i zaraz zamknęła je za sobą, wychodząc.
CZYTASZ
Królowa Śródka • Baśniobór
Fanfiction"Nie wszystko da się podzielić na dobre i złe. Nie wszystko i nie wszystkich. Niektórzy zawsze będą błądzić gdzieś między niebem a piekłem. Między światem a ciemnością. Dokładnie po środku"