Szatynka wygramoliła się w kamiennej wanny, starając się ze wszystkich sił, aby nie poślizgnąć się na starannie oszlifowanych, mokrych teraz kamieniach, które pokrywały całą powierzchnię posadzki w łazience. Kiedy dokonała tej trudnej sztuki, wzięła odwieszone wcześniej na hak płótno, owinęła się nim i zaczęła wyżymać włosy z wody. Nie trwało to długo, ostatecznie końcówki włosów nie sięgały jej dalej niż na wysokość brody. Odłożyła ręcznik i ubrała się. Jej strój był jak zwykle czarny, czyli w kolorze stanowiącym ostatni krzyk mody w Podziemnej Dziedzinie. Koszula, spodnie, wysokie buty z cholewami i czarna peleryna były częściami standardowymi, do których niedawno dołączył pas z pochwami noży, który Ronodin postanowił wreszcie jej oddać (cała jej broń została skonfiskowana w czasie porwania). Oprócz tego, na lewym przedramieniu miała ochraniacz ze skóry, który założyła przezornie, pamiętając o czekającym ją treningu łucznictwa. Nie zamierzała bez potrzeby porozcinać sobie ręki cięciwą.
Weszła z łazienki wciąż osuszając włosy ręcznikiem, gdy jej oczom ukazało się znajome widmo greckiego dramatopisarza. Lekko zdziwił ją jego widok. Przez ostatnie tygodnie, podczas których na krok nie ruszała się z Dziedziny, nauczyła się mniej więcej wyczuwać pory dnia, co początkowo było trudne z powodu braku światła słonecznego. W tamtej chwili powinna być godzina siódma lub ósma rano. Co Dharnian robił w jej pokoju tak wcześnie? Czy coś się stało?
— O, Dharnian! Co tu robisz? — spytała radośnie, odkładając ręcznik i siadając na krześle, przodem do widma.
— Przyszedłem zobaczyć czy czegoś nie potrzebujesz. Jesteś gościem Króla Nieumarłych i jednocześnie osobą, która pobiła Ronodina, sama wiesz — Lina nie mogła pozbyć się wrażenia, że głos nieumarłego brzmiał nieco nerwowo, a jego uśmiech, który najpewniej miał sprawiać wrażenie przyjacielskiego tak naprawdę był udawany. Zmrużyła oczy i spojrzała widmu w oczy, chcąc go rozgryźć. Odniosła wrażenie, że Grek lekko skurczył się pod wpływem jej wzroku, co tylko potwierdziło jej podejrzenia.
Zrozumiała, że w Podziemnej Dziedzinie działo się coś dziwnego. Mówiła jej to intuicja. Mówił jej to instynkt zwierzęcia, który posiadał każdy smok. Mówiło jej to spojrzenie lewitującego przed nią widma. Coś się stało. I Lina postawiła sobie za natychmiastowy cel dowiedzenie się, co.
Widmo zaczęło się wycofywać, ale Lina postąpiła w jego stronę. W tamtej chwili wyglądała strasznie. Tak, jak wtedy, gdy walczyła z synem Królowej Wróżek. Tylko, że tym razem, w przeciwieństwie do tamtego, nie przegra.
— Dharnian. Mów.
***
Ronodin stał, jak zwykle idealnie prosto, zachowując powagę i pozory dostojności nawet wtedy, gdy w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby go zobaczyć. To znaczy, był ożywieniec, ale Ronodin szczerze wątpił, aby ta istota w ogóle mogła poszczycić się sprawnym zmysłem wzroku. Jednorożec złączył ręce za plecami i wpatrywał się martwym wzrokiem w skaczące i tańczące wesoło płomienie w kominku. Czy naprawdę tak miało wyglądać jego życie? Czy to do tego dążył przez ostatnie dziesięć lat i wcześniej, jeszcze w Krainie Wróżek? Czy wszystkie jego dotychczasowe zabiegi naprawdę doprowadziły go tylko do tego..?
Od dłuższego już czasu jednorożec czuł się strasznie. Wpadł w apatię i przygnębienie, a jego dawniejsza fantazja i zmyślność ustąpiły miejsca nudzie i nieumiejętności poświęcenia uwagi czemukolwiek. Metaforycznie, Przestał pływać w wodach świata mroku, w których wcześniej czuł się jak ryba i z rzadka jedynie podejmował bezowocne próby utrzymania się na powierzchni. Niemal nie był zdolny do normalnego funkcjonowania. Usiłował znaleźć lekarstwo w wielu księgach i pytał o rady wiele istot, zarówno światła jak i mroku. Udawał się do ludzkich uzdrowicieli, czarownic, pomniejszych demonów, upadłych astrydów oraz kilku spośród swoich dawnych znajomych, którzy nie potępili go gdy przeszedł na stronę ciemności. Nikt nie był w stanie mu pomóc. Jego problemy z duszą (co do której sam jednorożec uważał, że jej nie posiada) zaczęły się na kilka miesięcy przed pamiętną wyprawą do Czarnodołu. Od tamtej chwili stan jednorożca znacznie się pogorszył. Fizycznie nie dolegało mu nic. Był zdrowy, silny i nie odczuwał bólu w żadnej części ciała. Jednak wewnętrzne zdrowie czarnowłosego pozostawiało wiele do życzenia. Początkowo miał nadzieję, że pobyt Liny na Widmowej Wyspie będzie w stanie mu pomóc. Owszem, Dharnian był dobrym przyjacielem, ale jako nieumarły nie potrafił pojąć niektórych spraw. Lina była żywa. Zarówno jeśli chodziło o cechę charakteru, jak i o faktyczny stan jej istnienia. Przed jej pojawieniem się Ronodin był, oprócz więźniów z których większość była w stanie katatonii lub tuż przed śmiercią, jedyną istotą żywą na Wyspie. Gdy dziewczyna została gościem Podkróla, z jednej strony czuł wobec niej współczucie, ale z drugiej pojawił się cień nadziei, że może nie tak szybko znów zostanie otoczony wyłącznie nieumarłymi. Był gotów zrobić wiele, aby tylko Lina została w Podziemnej Dziedzinie jak najdłużej.
CZYTASZ
Królowa Śródka • Baśniobór
Fiksi Penggemar"Nie wszystko da się podzielić na dobre i złe. Nie wszystko i nie wszystkich. Niektórzy zawsze będą błądzić gdzieś między niebem a piekłem. Między światem a ciemnością. Dokładnie po środku"