Spotkanie w pracy

269 43 4
                                    

Dawid siedział w bezruchu.

Nawet nie udawał, że pracuje. Wszystkie jego myśli koncentrowały się wokół jasnowłosej nieznajomej. Miała na imię Nika czy jakoś tak? O ile dobrze pamiętał, nazwała ją tak stara raszpla, wymyślająca mu od niewiernych i bredząca o piekle.

Komiwojażer! Też coś! Czy on wyglądał na domokrążcę?

Wykrzywił ze złością usta.

Przez całe swoje życie nie miał najmniejszych problemów ze zdobywaniem kobiet. Każda miała swoje słabości lub cenę. Mówił więc to, co chciały słyszeć, albo płacił tyle, ile żądały. I po kłopocie. Po jakimś czasie wszystko znów okazywało się nudne, monotonne. Ruszał więc na kolejny podbój.

Niektóre same uciekały, bo gdy skończyła się jego fascynacja, stawał się zbyt brutalny. Miał jednak świetnego adwokata i wiele znajomości. A z czasem nauczył się nie zostawiać wyraźnych śladów.

Ciekawe czy tym razem będzie musiał kłamać, czy też płacić?

Wyglądała na naiwne dziewczę, któremu wystarczy powiedzieć kilka ociekających romantyzmem słów, wręczyć bukiet kwiatów, a potem tylko korzystać.

Uśmiechnął się. Lecz nie był to przyjemny uśmiech.

Z szuflady wyjął wizytówkę pewnego biura. Przede wszystkim musiał zebrać o niej trochę informacji. Nie za wiele, bo czymże mogłaby go zaskoczyć?

Postanowił, że zadzwoni tuż po lunchu.

– Gdzie do cholery jest moja sałatka? – ryknął ze złością, wychodząc z biura.

Sekretarka drgnęła gwałtownie, przerażona jego gniewem. Kurwa! Tyle czasu, a ona jeszcze się nie przyzwyczaiła. Ani nie nauczyła, że nie znosił niepunktualności.

– Przepraszam, już dzwonię. – Dłonie jej dygotały, gdy sięgała po telefon.

Zielone oczy Dawida zamieniły się w dwa połyskujące, zimne kamienie.

– Zejdę na dół, do kawiarni dla pracowników. Nie musisz się trudzić. Daj mi tylko ten raport dotyczący ostatniego zamówienia. Poczytam przy posiłku.

Z niesmakiem przyjął od niej dość spory plik papierów.

– I nie trzęś się tak. To jest wkurzające!

Skinęła głową, błagając w duchu, by już sobie poszedł.

Jako szef nie grzeszył wyrozumiałością czy cierpliwością.

Dawid zszedł po schodach, a później podążył szerokim korytarzem, budząc znaczny popłoch wśród swoich podwładnych. Zaczytany, nie zauważył osoby, która z tacą zastawioną kubkami kawy, wyłoniła się zza zakrętu.

Zderzenie było nieuniknione.

Papiery szerokim wachlarzem rozsypały się po podłodze. Rozległ się również łoskot tłuczonych naczyń i towarzyszące mu głośne przekleństwo.

Na środku stał wściekły Dawid, czując, że za chwilę kogoś zabije. Na ubraniu miał resztki kawy, zresztą kawa była wszędzie. Brązowe plamy pokryły również dywan, częściowo ściany i białe kartki rozsypanych dokumentów.

Już miał wybuchnąć złością, gdy dostrzegł kto na niego wpadł.

Nie! Niemożliwe!

– Co ty tu robisz? – spytał osłupiały.

– Pracuję – wyjąkała, patrząc z przerażeniem na całe to pobojowisko.

– Tu?!

– Od wczoraj – wyjaśniła, szukając w popłochu chusteczki, którą miała zatkniętą za paskiem spódniczki.

Wokół nich było dziwnie cicho i pusto. Większość uciekła, doskonale wiedząc, czego może się spodziewać po rozwścieczonym szefie.

– W mojej firmie?!

– Jest twoja? Nie wiedziałam – odparła zakłopotana i przyklękła, by pozbierać potłuczone szkło. Syknęła, bo którymś z ostrych odłamków przecięła sobie opuszek palca.

– Zostaw to – Dawid uklęknął obok i wyjął z jej rąk łupiny. – Zaraz zawołamy kogoś do posprzątania.

Za spokojem wyjął z kieszeni chusteczkę i owinął dookoła skaleczonego palca. Patrzyła na niego lekko zdezorientowana.

Jego firma? A więc był prezesem? No, ładnie. Chciała go unikać, a tymczasem wpadła niczym przysłowiowa śliwka w kompot. I znów czuła tę dziwną słabość, mrowienie w całym ciele.

Z desperacją pomyślała o Mateuszu. Pomogło i dziewczyna uśmiechnęła się z rozmarzeniem, nie zdając sobie sprawy, jak mogło wpłynąć to na stojącego tuż obok mężczyznę.

I pewnie gdyby nie to, że zza rogu wybiegła kierowniczka jakaś tam – Nika za nic nie mogła przypomnieć sobie jej nazwiska – to Dawid nie oparłby się swoim pragnieniom. Za nią świńskim truchtem nadciągał cały tabun pracowników.

– Panie prezesie! To straszne! Natychmiast...

O mało co, nie kazał jej się całkiem po chamsku, zamknąć.

– Posprzątać tu – burknął rozkazująco. – A ja idę się przebrać. Ty ze mną – dodał złowieszczo do Niki.

– Wolałabym zostać i pomóc.

– Już!

Nie ośmieliła ponownie się sprzeciwić. Zostawiła całe to pobojowisko i odprowadzana współczującymi spojrzeniami, podążyła za przełożonym.

Najgorsze było jednak to, że nie jego się bała. Bardziej niespodziewanych reakcji swego ciała. Tego, że tak bardzo pragnęła znów go pocałować i nawet wspomnienie Mateusza, nie umiało jej pomóc nad tym zapanować.

Pomyślała, że to doprawdy dziwaczne. Dwóch kompletnie różnych facetów, a każdy na swój sposób pociągający, każdy wywołujący prawdziwą burzę w jej ciele i duszy.

– Zamknij drzwi – polecił jej Dawid, gdy znaleźli się w jego gabinecie. – Kluczem – dodał niecierpliwie.

– Po co?

– Powiedziałem zamknij! Szefa powinno się słuchać bez sprzeciwu.

– Niech ci będzie – wzruszyła ramionami. W końcu bez przesady, przecież jej nie zgwałci? Chyba... Zresztą, czy to do końca byłby gwałt?

Usiadła na jednym z krzeseł, stojących pod ścianą, usiłując nie patrzeć na rozbierającego się mężczyznę. Ale ciekawość była silniejsza.

Mimowolnie westchnęła. A ona zawsze sądziła, że taki efekt to zasługa photoshopa. Jednak nie, istnieją na tym świecie mężczyźni, którzy nie potrzebują sztucznej korekty. Ciekawe jak bez ubrania wygląda Mateusz? Zarumieniła się na samą myśl.

Nie. Teraz kompletnie jej odbija!

Siedzi z facetem, który kilka dni temu o mało co jej nie rozjechał. Dwukrotnie ją całował, a na dodatek okazał się jej szefem. I marzy o innym, poznanym przed dwoma dniami. 

W moim sercu, w twojej głowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz