Uparty facet

286 44 4
                                    

Następnego ranka lało. Nika z markotną miną wpatrywała się w krajobraz za oknem. Zazwyczaj lubiła deszcz, ale tym razem szczerze go znienawidziła.

I co teraz? Będzie musiała sprawdzić, o której godzinie ma autobus. A może podwiezie ją tata?

W każdym razie, Mateusz z pewnością nie przyjedzie.

W ponurym nastroju naciągnęła na siebie pierwszą lepszą sukienkę, której jedyną ozdobą był słodki kołnierzyk w różowe kropeczki. Na nogi wsunęła swoje różowiaste kalosze, z niesmakiem myśląc, że najwyższy czas kupić coś nowego. Włosy związała w niedbały węzeł, a makijaż całkiem pominęła. Przypudrowała tylko świecący nos i posmarowała balsamem usta.

Jakież było jednak jej zdziwienie, gdy pod furtką zobaczyła Mateusza, stojącego pod parasolem.

– Przyjechałeś po mnie? – spytała zdumiona, w panice zastanawiając się dlaczego do diabła kupiła tak workowatą kurtkę przeciwdeszczową.

– To te buty? – odpowiedział pytaniem. – Faktycznie, są cudne!

Zrobiła się niemal tak różowa jak pechowe kalosze. A najgorsze było to, że on wyglądał szałowo. Miał czerwoną polówkę, idealnie pasującą do jego ciemnej karnacji, marynarkę ze sztruksu i nieśmiertelne jeansy.

O mało co nie cofnęła się w panice z powrotem do domu.

– Gdzie masz motor? – rozejrzała się dookoła.

– W garażu. Nie sądzisz chyba, że jeżdżę nim w taka pogodę? Chodź – ujął ją za chłodną dłoń i Nika z pogłębiającym się rumieńcem na twarzy, została zapakowana do stojącego niedaleko samochodu. Było to małe, zadbane autko. Czy on we wszystkim musiał być tak perfekcyjny?

Mateusz usiadł obok i uśmiechnął się z rozczuleniem. Jej mała rączka całkiem utonęła w jego ogromnej, szorstkiej dłoni. I te śmiechowe buty. Zanim zdążył pomyśleć, spytał:

– Majtki też nosisz w tak ciekawym kolorze?

– Eee... – pochyliła głowę i zagryzła wargi. – Nie lubię kolorowej bielizny.

– Dobrze wiedzieć – odparł i ruszył. Lepiej nie kontynuować tego tematu. – I jak wrażenia po pierwszym dniu pracy?

– Świetnie. Poznałam ciebie – odparła impulsywnie, a zaraz potem ugryzła się w język. Rany! Czy wciąż musi być taką gadułą?

– Będzie gorzej jak poznasz szefa – mrugnął do niej.

– Jest taki okropny?

– To palant. Ale bogaty palant. I ma dobry gust – dodał Mateusz, przypominając sobie plotki na temat podbojów miłosnych imć pana prezesa. – Poza tym to wredny sukinsyn bez sumienia i dobrych manier. Wszystkich traktuje jakby byli jego własnością i bez skrupułów zwalnia, gdy coś mu się nie spodoba.

– Długo pracujesz w tej firmie?

– Nie zrozum mnie źle. Na magazynie nie miewamy kontaktów z szefostwem. Ale w biurze czasem jest niezła rotacja. Raz wywalił całe kadry. Dopiero był bałagan.

Jęknęła. Chłopak uspokajająco położył dłoń na jej kolanie.

– Ej, spokojnie. Twoja praca jest sezonowa. Dasz sobie radę, a płacą nieźle, prawda?

– Tak. – Właśnie dlatego bez wahania zgodziła się poświęcić całe dwa miesiące wakacji. – We wrześniu chciałam jechać w góry.

– Wspinasz się? – zerknął na nią zdziwiony. – Ja też!

– Niestety nie. Tylko piesze wędrówki.

Nagle uświadomiła sobie, że nie ma również prawa jazdy, ledwo nauczyła się pływać rok temu i tak w zasadzie to nic szczególnego nie potrafi.

– Jesteśmy na miejscu – Mateusz błyskawicznie wysiadł i zanim zdążyła zrobić to samo, po dżentelmeńsku otworzył przed nią drzwi.

Ale zamiast uśmiechu zobaczył w jej oczach smutek.

– Dominika? Coś się stało?

Zagryzła wargi. Była beznadziejna. Nic dziwnego, że Mikołaj wolał inną. Mateusz też sobie odpuści, jak tylko bliżej ją pozna. Euforia minęła, a pozostało tak potężne rozgoryczenie, że omal od razu się nie rozpłakała.

– Hej! – kciukiem uniósł jej brodę. – Co powiedziałem nie tak? – spytał z narastającą rozpaczą. Wyraźnie widział zbierające się łzy w kącikach oczu.

– To wszystko wina tej beznadziejnej pogody – odparła, próbując się uśmiechnąć.

– Przecież przestało padać?

– Nie. Tak. Znaczy się... - kompletnie się zaplątała.

– Mam pomysł. W przerwie zafundujemy sobie gorącą czekoladę. Lubisz?

– Uwielbiam!

– No widzisz – Mateusz roześmiał się. Nic innego nie mógł zrobić, bo z ledwością powstrzymywał się, by po prostu jej nie pocałować. – A teraz do pracy. Spotkamy się o jedenastej. Ja muszę przebrać ciuchy, ty buty.

Nagle dziewczyna spojrzała na niego z autentycznym przerażeniem i z jękiem wplotła dłonie we włosy. Uprzednie smutki zastąpiła brutalna rzeczywistość.

– O, matko! Zapomniałam o obuwiu na zmianę! Będę musiała pracować w tych żarówiastych gumowcach z myszką miki!

Tym razem nie musiał niczego powstrzymywać. Śmiał się tak serdecznie, że nie mogła się nie przyłączyć.

Pięć minut później Mateusz jechał z powrotem do domu Dominiki po reklamówkę z balerinami, a ona tłumaczyła szefowej, że to spóźnienie, to przez przypadek. Dostała surową naganę oraz upomnienie, że to biuro znanej firmy i obowiązuje ją ubranie służbowe. Dziewczyna dokładnie wiedziała do czego skierowana jest ta aluzja. Nie zdążyła jednak niczego powiedzieć, gdy zjawił się Mateusz i z rozbrajającym uśmiechem wręczył jej pudełko.

Na dziś miała dosyć. Dobrze, że to, co teraz robiła, wymagało zaangażowania umysłu. Potem jednak musiała przygotowywać kawę na jakieś zebranie, więc znów dopadły ją smutne, posępne myśli.

Ustawiła kubki na tacy i zamyślona skierowała się do sali, do której miała zanieść napoje i przekąski.

W moim sercu, w twojej głowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz