Nowa praca

397 60 2
                                    

Mateusz zamarł z wrażenia, z kanapką w ręku w połowie drogi do ust.

Tuż obok smukła blondynka mocowała się z zamkiem od zabezpieczenia roweru.

Była tak ładna, że na bardzo długą chwilę, odebrało mu nie tylko mowę, ale i zdolność ruchu. Potem gwałtownie się ocknął i rzuciwszy nadgryzioną kanapkę na stół, ruszył z pomocą.

– Daj, ja to zrobię – powiedział i delikatnie wyjął z jej rąk kłódkę i klucz. Rzuciła mu lekko spłoszone spojrzenie, ale później szeroko się uśmiechnęła, jakby to, co ujrzała bardzo się jej spodobało.

Bez problemów uporał się z opornym zamknięciem, a potem wstał, wyprostował się i spojrzał na nieznajomą.

– Nowa?

– Tak. Ale tylko na czas wakacji. Potem wracam na studia.

– W biurze? – upewnił się, pożerając ją wzrokiem. Nie była ani wysoka, ani niska, raczej smukła, z małymi, jędrnymi piersiami, wyraźnie rysującymi się pod cienką białą bluzeczką. W zasadzie poprzez przejrzystą tkaninę mógł dostrzec także koronkowy zarys biustonosza. Całości stroju dopełniała krótka, czarna i prosta spódniczka oraz szare baleriny.

Mateusz w całym swoim życiu spotkał wiele kobiet, pięknych i takich, które starały się za piękne uchodzić.

Ale o tej dziewczynie mógł powiedzieć jedno – była śliczna, a skromny, prosty strój jeszcze bardziej podkreślał każdy detal jej urody.

A oczy... Boże! Dla takich oczu mógłby umrzeć!

– Ja na magazynie. Ale na stałe, bo studiuję wieczorowo.

– Miałam się stawić w recepcji głównej – wyciągnęła z torebki jakiś papierek i w skupieniu przeczytała nabazgraną w pośpiechu notatkę. Tak ślicznie przy tym marszczyła nos, tak słodko wykrzywiła usta, że chłopak poczuł, jak po jego głowie zaczynają krążyć dość niegrzeczne myśli.

– Pokaż! No tak... To ten trzeci wieżowiec. Kwatera główna, jak mówimy na magazynach.

– Kwatera główna?

– Chodź odprowadzę cię. Mam przerwę śniadaniową.

– Możesz?

Bez słowa ruszył przed siebie. Trochę głupio się czuł, towarzysząc takiej ślicznotce w zwykłych drelichowych spodniach, z twarzą umorusaną smarami, ale nie mógł się pucować w łazience za każdym razem gdy wychodził na kawę.

– Sorry, za wygląd – uśmiechnął się z zakłopotaniem. Dłonie wbił w kieszenie, by nie dostrzegła czarnych smug i ciemnych obwódek wokół paznokci. Zaklął w duchu i obiecał sobie, że od dziś znacznie bardziej będzie pilnował choć czystości własnych rąk.

– Nie przepraszaj. Taka praca.

– Trochę masz racji. A na dodatek, akurat dziś nawalił jeden z dźwigów i musiałem go naprawiać.

– Jesteś mechanikiem?

– Technikiem. Z polibudy. Robotyka, automatyka i takie tam. Czwarty rok. A ty?

– Fizyka, ale uniwerek. I dopiero drugi.

Uniósł w zdumieniu brwi. Fizyka? Nie wyglądała na umysł ścisły. Zresztą... Zawstydził się. Czy to, że była ładna, musiało oznaczać, że brakowało jej inteligencji?

– Już prawie jesteśmy. – Zatrzymali się przed ogromnym budynkiem ze szkła i stali. – To życzę ci powodzenia.

Spojrzała na niego zdziwiona. I jakby odrobinę zła.

W moim sercu, w twojej głowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz