Ilona długo wpatrywała się w list, który właśnie przyszedł.
Potem zamyślona skuliła się na kanapie. Za oknami szalała burza, jednak w małym domku było ciepło i przytulnie.
O Dawidzie dotąd udawało się jej nie myśleć. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jakim był typem mężczyzny. Owszem, podobał się jej, zresztą komu by się nie podobał? Ale tylko tyle.
– Syzyfowa praca – mruknęła sama do siebie. To samo powiedziała dziewczynie, kiedy ta, wraz z chłopakiem przyjechała odwieź klucze. Swoja drogą jaki ten świat bywał mały. Dominika, bo tak miała na imię, wysłuchała ją w milczeniu, a potem szczerze (jej towarzysz wyszedł na werandę, by odebrać telefon) powiedziała, że doskonale to wie, ale wciąż ma nadzieję, że Dawid może się zmienić.
Ilona wzruszyła ramionami. Każdy powinien uczyć się na własnych błędach. Miała tylko nadzieję, że blondyneczka nie porzuci swego wspaniałego chłopca, tylko po to by ratować duszę pewnego aroganta. Gdy to zrobi, zrozumie, że pewne rzeczy są po prostu niemożliwe...
Jednak co w takim razie miało oznaczać to zaproszenie? Napisane pewną, męską ręką o stanowczym charakterze pisma. Dwa zdania. Nie, nie proszące. Niemal rozkazujące w swej wymowie.
Czy powinna pojechać? Znów spotkać zielonookiego potwora i pławić się w jego zachwycie? Tak, był nią zauroczony. Cokolwiek twierdził, widziała to w jego oczach. Uśmiechnęła się ze smutkiem. To i tak nic nie znaczyło, bo zainteresowanie takich jak on, niewiele było warte. Może jedynie przeleci ją o jeden raz więcej niż inne.
Ale prowokowanie go, drażnienie jego męskiej dumy i wzniecanie płomienia pożądania, były zabawne.
Nie była ani delikatną kobietką, pełną złudzeń co do tego, że może zmienić bezdusznego palanta w szlachetnego księcia, ani wredną suką, która gardziła całym rodzajem męskim. Życie nauczyło ją patrzeć na wszystko trzeźwym okiem, choć okropnie kłóciło się to z jej romantyczno-artystyczną duszą.
Mała Ilonka całymi dniami wyglądała swojej nowej rodziny, nie pozbywając się nadziei, że ktoś w końcu ją adoptuje, że będzie miała mówić do kogo mamo i tato. Kiedy skończyła piętnaście czy szesnaście lat, zrozumiała, że aby mieć rodzinę, będzie musiała ją stworzyć sama. Nie czuła się z tego powodu nieszczęśliwa. Po prostu zaakceptowała ten fakt i zaczęła się rozglądać za odpowiednim kandydatem na męża. Po drodze skończyła Akademię Sztuk Pięknych na kierunku malarstwo i zajęła się malowaniem słodkich pejzaży i portretów. To przyniosło na tyle spory dochód, że obrotna dziewczyna wkrótce kupiła sobie własny, mały domek na skraju lasu, głucha na argumenty przyjaciół, że to niebezpieczne, by mieszkała sama. Rok później malutkie mieszkanko w samym centrum pobliskiej metropolii. Latem mieszkała w domku, na zimę przenosiła się do miasta. Malowała to, co w duszy jej grało i to, co przynosiło niezły zarobek. A najważniejsze, że i jedno i drugie potrafiła sprzedać ze sporym zyskiem. Wkrótce znalazł się i wymarzony mężczyzna. Później kolejny i kolejny... Od roku była sama, zastanawiając się, czy facet o którym marzyła od tylu lat w ogóle się już urodził? Czy istnieje, gdzieś tam w wielkim świecie, a spotkanie go jest tylko kwestią czasu, czy też powinna sobie odpuścić i wybrać przeciętnego chłopaka z sąsiedztwa.
Tylko że... Ilona westchnęła. Jednemu brakowało poczucia humoru, drugi wyobrażał sobie, że będzie siedzieć w kuchni i pitrasić mu trzy posiłki dziennie. Następny okazał się za miękki w łóżku. Inny przekonywał ją, że powinna rzucić malarstwo i zatrudnić się na przykład jako ekspedientka, do uczciwej, porządnej pracy. Tego chyba przegoniła najszybciej! Nic nie miała do powyższego stanowiska, tyle tylko, że było nie dla niej.
Potem stabilne związki, zastąpiły krótkie przygody. Bezsensowne i beznadziejne, bo nie ma nic gorszego niż facet ubierający się o poranku i znikający zanim minie ósma. Po kilku takich próbach odpuściła sobie.
A teraz pojawił się Dawid. Z nim nawet nie miała ochoty na jednorazowy numerek. Bo i po co? Był bardziej nieodpowiedni niż ta cała zgraja przed nim. Ale za to zabawny w swym uporze, w słusznym poniekąd przekonaniu o własnej atrakcyjności. Jednak nie kręciło to jej, raczej bawiło.
Przeciągnęła się, ziewając.
Przyjmie zaproszenie. Dawno nie była latem w centrum. Miło będzie pospacerować po Rynku, nacieszyć się gwarem i wrzawą. Może potańczyć? Uwielbiała taniec.
A Dawid? Jak będzie się niegrzecznie zachowywał, to po prostu go zostawi. Niech się chłopiec uczy, że niektóre brzydule tak mają, iż nie zakochują się w pierwszym lepszym przystojniaku.
Przez cały tydzień miała jednak tyle pracy, że o samym wyjeździe przypomniała sobie dopiero w sobotnie popołudnie, gdy błogo leniuchowała na werandzie. Poczuła nawet żal, że się zgodziła. Ale może czas się odrobinę rozruszać?
Nie spiesząc się i mając całkowicie w nosie godzinę na którą się umówiła, wykąpała się, umalowała, a później ze zmarszczonymi brwiami zaczęła przeglądać wnętrze własnej szafy. W zasadzie wielkiego wyboru nie miała, bo na co dzień lubiła luźne, nieformalne ciuchy. Mogła założyć małą czarną, którą w przypływie bezmyślności kupiła na ostatnich wyprzedażach. Bosko eksponowała biust, kusząco odkrywała ramiona i zaledwie przykrywała pośladki. Albo lekką, seksowną sukienkę w panterkę. Lub zwykłą, dziewczęcą, zwiewną, pełną kwiatów.
Jej rozmyślania przerwało energiczne pukanie do drzwi. Zdumiona niezapowiedzianą wizytą, podeszła i otwarła, jednocześnie przytrzymując ręką poły szlafroczka.
Na progu stał elegancki mężczyzna w garniturze.
– Do mnie? – spytała nieufnie.
– Tak. Przyjechałem po panią – ręką wskazał na limuzynę stojącą za jego plecami.
– Och! Dawid zaszalał – roześmiała się Ilona. – Proszę usiąść, ewentualnie poczęstować się w kuchni zimną herbatą miętową. Będę gotowa za jakiś kwadrans.
Zostawiła go w progu i wróciła do sypialni. Szybko ubrała czarną sukienkę, wygrzebała z dna szafy niezwykle seksowne szpileczki na mega wysokim obcasie, związała włosy w niedbały, a jednocześnie elegancki kok i już była gotowa. Jeszcze tylko po drodze chwyciła lekki, cienki sweterek, na wypadek gdyby zrobiło się chłodno. Jednak nic nie zapowiadało, by upalny wieczór zamienił się w coś innego.
Trzeba było przyznać, że podróż elegancką limuzyną, to było jak spełnienie niektórych dziewczęcych snów. Bez skrepowania poczęstowała się szampanem, z rozbawieniem myśląc, że czeka ją nocka pełna przygód. I bynajmniej nie tych przygotowanych przez Dawida. Pewnie znów się biedak będzie denerwował, ale trudno. Miała ochotę zupełnie na inne rzeczy, na całą masę drobnych przyjemności.
Kiedy dotarli na miejsce, Ilona czuła nieopanowaną wesołość i lekkie zawroty głowy. Jednak w żadnym wypadku nie była pijana.
Drzwi limuzyny otworzyły się i kiedy wysiadła, trafiła wprost w objęcia Dawida. Trudno nie zauważyć, że wyglądał szałowo. Mrocznie i niebezpiecznie. Czarna koszula opinała muskularne ramiona, czarne spodnie miały idealny krój. Do tego ta jego ciemna karnacja, szczupła twarz i błyszczące lekkim podnieceniem oczy.
– Wyglądasz jak demon seksu – powiedziała na powitanie, przyjmując jego ramię.
– Mnie również miło cię widzieć – odparł na to. – Choć wciąż jesteś brzydkim rudzielcem o uśmiechu żaby.
– Ropuszki, Dawidzie. Ropuszki.

CZYTASZ
W moim sercu, w twojej głowie
RomanceUrocza dziewczyna z sąsiedztwa i dużo od niej starszy zimny, bezwzględny drań to naprawdę złe połączenie. Wszystko zaczyna się pewnego deszczowego dnia, kiedy Dominika spotyka Dawida. Ona ma marzenia, on doświadczenie w manipulowaniu ludźmi. Ona pra...